Ale taki już był Lloyd Montgomery Garmadon...

245 9 28
                                    

Znowu nie miałem pojęcia ile czasu minęło.
Miałem wrażenie, że jestem tu wieczność, chociaż wcale tak nie było.
Jedyne jedzenie jakie dostawałem to suchy chleb.
Jeden zwykły suchy chleb.
Raz w ciągu dnia.
Do picia miałem wodę, którą dostawałem cały czas. No chociaż tyle dobrego.

Ojciec często do mnie zaglądał, ale nie na ploteczki czy coś.
Raczej po to, aby mi pogrozić.
Ewentualnie torturować ale to tylko dodatek.

Nie no co ja gadam.
Świetny dodatek.

Ale taki już był Lloyd Montgomery Garmadon.
Lloyd Montgomery Garmadon....
Czyli skończony kretyn, dzieciak z wielką wyobraźnią dla którego wszystko było jednym wielkim żartem, albo czymś obojętnym.

Przeżyłem zdecydowanie za dużo jak na swój wiek, lecz to oczywiście nie miał być koniec moich traum i w ogóle.
Miałem skrytą nadzieję, że jednak ojciec się ogarnie i mnie stąd wypuści.
Jak bardzo się myliłem...
Szczerze, to myślałem że on nie jest do wszystkiego zdolny.
Jednak był.
Był zdolny do wszystkiego.
Jakbym mu powiedział ,,nie masz psychy" to od razu by to zrobił.

Taki już właśnie był Lord Garmadon.
Ojciec skończonego kretyna, nastolatka z wieloma traumami.
Lord Garmadon. Czyli zdecydowanie nie ojciec roku. Wręcz przeciwnie- okropny ojciec.
Któremu nigdy nie zależało na własnym dziecku.

Myślałem tak, chociaż wiedziałem, że wcale tak nie było. To on pomógł mi wyjść z problemów.
Było ciężko ale dla nas nie było rzeczy niemożliwych.
Razem byliśmy niepokonani.
Ale kiedy walczyliśmy przeciwko sobie- to było oczywiste, że jedna ze stron przegra, zazwyczaj to miała być strona dobra, lecz kto wie co przyniesie jutro?
Nie wiemy co przyniesie jutro, więc mądrze jest żyć tym co jest dzisiaj.

Taki właśnie był Lloyd Montgomery Garmadon- pomyślałem.

Czyli dzieciak, który myśli że jest mądry.

A może za bardzo byłem okrutny dla własnego siebie?

Nie. A nawet jeśli to zasługiwałem na to.

Takie już było życie Lloyda Montgomery Garmadona.

***

Gdzie ja jestem?- pomyślałem.

Leżałem sobie sam na wygodnej trawie... Na jakiejś łące..
Było tu dużo kwiatów, samo miejsce wyglądało nierealnie.
Tu było zbyt idealnie...
-Lloyd- odezwał się dobrze znany mi głos.

Harumi? Co ona tu robiła.

-Lloyd- powiedział kolejny dobrze znany mi głos.

Tata? A ten tu co!

-Lloyd- powiedział kolejny, bardzo dobrze znany mi głos.

Mistrz Wu.

Nagle bardzo dużo głosów zaczęło mówić moje imię.

W sensie nie aż tak dużo.

Zapamiętałem głosy: Kai'a, Jaya, Cole'a, Zane'a, Nyi, Skylor i mamy.

To chyba tyle.

Co tu sie działo?

-Oni cię potrzebują- powiedział...

Chociaż mi zaufaj || Lloyd Montgomery Garmadon - II tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz