Jestem potworem

199 8 32
                                    

Chwila zdziwienia....
-Co?- zdziwił się ojciec.
-Dołączę- zacząłem, głośno oddychając.- Do ciebie.
-To jakiś żart?- parsknęła Harumi.- Ty miałbyś dołączyć do imperatora?
-To nie jest żart- odpowiedziałem.
-HA- zaśmiała się Harumi.- Na pewno chcesz dołączyć do swojego ojca, bo nie chcesz aby cię katował.

Ojciec spojrzał na mnie.
-Czy to prawda?- zapytał.

Zacząłem znowu głośno oddychać.
-Nie- powiedziałem.- Dołączam do ciebie, bo przecież płynie we mnie krew oni.
-I co w związku z tym?- wtrąciła się Harumi.
-Jestem potworem- szepnąłem do siebie, ale na pewno mnie słyszeli.
-Czyżby?- zaśmiała się Harumi.
-Milcz- warknął na nią ojciec.- Odwiązać go.

Miałem flashbacki.
Czy on znowu?...

Nie, na pewno nie.
Nie mógłby.
-Wstań i podejdź do mnie- powiedział ojciec. Wykonałem jego polecenie, a on złapał mnie za nadgarstek.
-Zależy ci w ogóle na mnie?- zapytałem.
-Oddalam to pytanie- odpowiedział.

A.
Nie no świetnie.
Fajowo.
-Nie zasłużyłem na tyle cierpienia od ciebie- powiedziałem.
-Zasłużyłeś.
-Czym niby?- zaśmiałem się.
-Tym że jesteś idiotą- powiedział ojciec.
-Świetny argument- parsknąłem.
-Zapraszam cię abyś odwiedził kogoś- zaśmiał się ojciec.
-Kogo?- zdziwiłem się.

Ojciec pociągnął mnie i zaczął gdzieś prowadzić.

O nie.
Nie nie nie.

Moi przyjaciele.
Nya...
Każdy z nich był przypięty jedną ręką do ściany.
Mama i mistrz Wu też.
-Widzisz, synu?- zapytał tata.- Widzisz jak cierpią przez ciebie?
-Przeze mnie?
-Nie uratowałeś ich- odparł.
-LLOYD! Nie słuchaj go! On próbują tobą manipulować- krzyknął Kai.
-Zamknij się- warknął na niego tata.-  Razem będziemy silniejsi.

Co ja miałem zrobić?
Stałem i gapiłem się na Kai'a. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Nie płacz przez niego - powiedział tata.- Jesteś mężczyzną a nie chłopczykiem.

Jakim mężczyzną?
Miałem pieprzone 16 lat !
Żaden ze mnie mężczyzna.
-Mam tylko 16 lat- zauważyłem.
-Nie. Masz aż 16 lat- odpowiedział tata.

Ta, na pewno.

Spojrzałem na mamę i zauważyłem ten ból w jej oczach.
Ale w sumie, to nie było mi jej za bardzo szkoda.
Może i ,, kochałem" ją, ale porzuciła mnie gdy byłem jeszcze dzieckiem.

Odwróciłem się i wyszedłem.
Szłem przez korytarz szybkim krokiem, a za mną szedł tata.

-Gdzie tak idziesz?- zapytał łapiąc mnie za ramię.
-Nie chcę na nich patrzeć- powiedziałem.
-Nie zależy ci na nich?- zdziwił się.

Zależało mi na nich, ale nie mogłem na nich patrzeć.
-Nie chciałem się na nich gapić- odpowiedziałem.
-Bo?
-Po prostu- wzruszyłem ramionami.
-Chodź- powiedział tata.

Poszedłem za nim i znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu.

Apteczka?

Tata wyciągnął bandaże i plastry i kazał mi
usiąść.

No i zaczął mi opatrywać rany.

Em. Miałem mu podziękować?
W końcu sam mi je zrobił.
-Nie musiałeś- powiedziałem.
-Musiałem- odpowiedział.

No i koniec rozmowy.

[...] Siedziałem sobie na krańcu wyspy  i dużo myślałem.

Nawet przez sekundę miałem myśli, czy nie skoczyć na dół.

Ale po sekundzie mi ta myśl minęła.

Czułem się wolny.
I znowu czułem ulgę.

W głowie ustalałem sobie plan.
Pewien... Plan..

Ale nie było to istotne.

W końcu znalazł mnie tam tata.

-Co robisz?- zapytał.
-Siedzę- odpowiedziałem.
-Nie spadnij- powiedział tata.
-Nie spadnę- mruknąłem.

Znaczy tego nie wiedziałem, bo znając mnie mógłbym cię odwalić.

Nie no aż takim debilem nie byłem.
Nie no, byłem.
-Przyjdź do mnie za pół godziny- powiedział tata.
-Yhm- odpowiedziałem i ojciec z powrotem wrócił do swojego ,,pokoju". Zwykłe pomieszczenie z dwoma łóżkami i jedną szafą. Nuda.

Ciekawe co ode mnie chciał.

Chociaż mi zaufaj || Lloyd Montgomery Garmadon - II tom Fałszywego UśmiechuWhere stories live. Discover now