7

8.9K 632 28
                                    

- Becky! - krzyczę i wkładam na siebie kurtkę - Becky!
- Idę, nie drzyj się - jęczy i po chwili pojawia się w przedpokoju.
Pomagam jej włożyć na siebie płaszcz i otwieram drzwi, by mogła wyjść na zewnątrz.
Wsiadam do auta i odruchowo się uśmiecham. 
- Ja nie płacę za te testy, wiesz o tym? - pyta nagle, a ja kiwam głową.
- Oczywiście, że wiem.
Nie mogę przestać o niej myśleć i o tym, że jest w tym samym mieście co ja. Ba, jest nawet prawie w tym samym miejscu, bo dom Liam'a nie jest wcale tak daleko od szpitala, a jestem pewien, że się u niego na trochę zatrzymała.

Gdy dojeżdżamy pod szpital, od razu rzucam się do wejścia i biegnę w stronę lekarza, z którym miałem wczoraj styczność. Może wyglądam jak rozhisteryzowany idiota, ale te testy są dla mnie teraz najważniejsze. Po prostu muszę mieć pewność. 
- Idziesz? - pytam zirytowany i odwracam się, by posłać Becky zdenerwowane spojrzenie.
Odpowiada mi prychnięciem i idzie za mną do gabinetu.
Pukam kilka razy i wchodzę, jednak zauważam tam zupełnie innego lekarza.
- Umm.. dzień dobry? - mówię cicho i marszczę brwi - Wczoraj rozmawiałem tutaj z lekarzem i..
- Doktor Black jest na zwolnieniu - przerywa mi, a ja jęczę - Mogę w czymś pomóc? - pyta i wskazuje dłonią na krzesła.
Pcham Becky w ich stronę i oboje siadamy.
- Chcieliśmy zrobić testy na ojcostwo. Wczoraj lekarz.. Black powiedział mi, że podczas ciąży można zrobić takie testy poprzez krew.
- Tak, oczywiście - uśmiecha się - Trzeba jedynie wypełnić trochę papierów, pójdą państwo na górę, pielęgniarka pobierze krew od matki i potencjalnego ojca i to będzie na tyle. 
- A wyniki kiedy? - dopytuję.
- Krew przesyłamy do laboratorium, a oni zajmują się wszystkim, więc dokładnej daty nie podam. Zwykle jest to coś koło tygodnia lub dwóch. Na pański adres zostanie wysłany list z odpowiedzią - tłumaczy, a ja kiwam głową.
- Więc zróbmy to jak najszybciej.

~l
- Chcesz coś jeszcze? - pytam, podając jej kubek z wodą.
- Nie, dzięki, Li - uśmiecha się i upija łyk napoju.
Rozglądam się przez okno na podjazd i marszczę brwi. Byłem pewny, że Harry przyjedzie tu jeszcze wczoraj, gdy Louis napisał mu o Lily.
- Jak się czujesz? 
Lily odstawia kubek na stolik i wzdycha.
- Jest okay - wzrusza ramionami - Szkoda mi trochę tego notesu.
- Trochę? Lily, nie mogliśmy Cię wczoraj uspokoić - przypominam jej, a ona lekko się uśmiecha.
Coś jest na rzeczy, a ja muszę wiedzieć co.
- Wiesz.. ja.. no nie wiem - plącze się we własnych słowach, a ja klepię ją po plecach i się uśmiecham.
- Możesz powiedzieć,  Lily.
- Po prostu ten notes był dla mnie ważny, Li - wzrusza ramionami - Pisałam tam.. dosłownie wszystko. Próbowałam pisać piosenki i zapisywałam je w notesie, nawet niektóre wiersze lub przemyślenia, stare zdjęcia.. wszystko wklejałam tam. Gdy zostawiłam u Was ten zeszyt było mi źle, bo nie miałam gdzie tego pisać. Chciałam jak najszybciej przyjechać i go wziąć, ale to nie było możliwe, bo wiesz.. praca. A teraz, gdy po niego przyjechałam on.. po prostu był zniszczony. Nie wiem kto to, nie wiem jak i dlaczego, ale cóż. To jest moja wina. Miałeś tu imprezę i każdy pijany człowiek mógł to zrobić, więc do nikogo nie mam żalu.
- Awh, chodź tutaj - przytulam ją do siebie i głaszczę po plecach - Spróbuj go skleić czy coś, przecież są jeszcze niektóre kartki, więc nie wszystko stracone.
- Taa, postaram się - na jej twarzy gości uśmiech, a ja wzdycham z ulgą.
Jest taką cudowną osobą i nie zasłużyła na to, by ktoś zepsuł jej rzecz, która była dla niej tak bardzo ważna.
- Hej, czy on wie..
- Shh - przerywam jej i posyłam mordercze spojrzenie - Nie mów o nim, Lily. Wiem, że nie chcesz o nim rozmawiać, więc nawet nie zaczynaj.
- W porządku.

_________________________________________________________________
nie było mnie dość długo, przepraszam:( od dziś nadrabiam nieobecność! być może dziś pojawi się jeszcze jeden rozdział^^ 

Finally [book three] || Harry Styles [PL]Where stories live. Discover now