25

11.9K 604 703
                                    

~l
Rano budzi mnie jakiś hałas, więc niechętnie otwieram oczy i widzę Natana.
- Natan? - zrywam się z łóżka i widzę jak trzyma w ręku czarną walizkę - Co Ty robisz?
- Pakuję Cię - odzywa się szybko i otwiera szafę, z której wyciąga wszystkie moje ubrania i byle jak wciska do walizki. Co to do cholery ma znaczyć?
- Chcesz mnie wyrzucić z mieszkania? - pytam i szarpię za rączkę od walizki - Zostaw moje rzeczy!
- Nie płacisz tu za nic, więc mam prawo Cię stąd wypieprzyć! - krzyczy i rzuca moje ubrania na podłogę - Masz na to 10 minut i nie chcę Cię tu widzieć - grozi mi palcem i wychodzi z pokoju.
Siadam na zimnych panelach i zanoszę się płaczem. Gdzie mam iść? Czy ten frajer naprawdę nie domyśla się, że nie mam na zbyciu innego miejsca zamieszkania?


Jak najszybciej pakuję wszystkie rzeczy do walizki i wychodzę z pokoju. Widzę Natana w salonie, układa swoje rzeczy na stoliku i spogląda na mnie.
- Super, w takim razie do widzenia - mówi.
- Porozmawiaj ze mną - wzdycham i podchodzę bliżej, ale kiwa przecząco głową.
- Nie mamy o czym rozmawiać, naprawdę - uśmiecha się fałszywie - Nie przyjęłaś moich oświadczyn, a do domu wpuściłaś tych pięciu psycholi. Dla mnie to jest wystarczające, żeby zamknąć rozdział w moim życiu zatytułowany "Lily".
Patrzę na niego z wyrzutem i zamykam oczy, żeby się nie rozpłakać. Odwracam się na pięcie i bez najmniejszego pożegnania po prostu wychodzę.

Nie wiem co mam, do cholery, zrobić. Gdzie mam pójść? Na dworzec spać? Nie mam nawet samochodu, ponieważ zazwyczaj jeździłam tym, który należy do Natana.
Jestem tak zdesperowana, że po prostu wyciągam telefon i piszę sms do Harry'ego.
Faktycznie zmieniłam numer tak, żeby Harry nie miał mojego starego, ale cóż.. przepisałam sobie jego na wszelki wypadek. I właśnie dzisiaj jest on potrzebny.


do: Harry
Harry, tu Lily, mam sprawę...



Wkładam telefon do kieszeni i przypomina mi się spotkanie z Damonem. Łapię za rączkę walizki i ruszam do parku.



~h
Kończę pić 3 puszkę piwa, gdy nagle dostaję wiadomość.



od: nieznany
Harry, tu Lily, mam sprawę...


Oh, czyli musiało wydarzyć się coś naprawdę ważnego, że do mnie napisała. Chwila, skąd ma mój numer?


do: nieznany
Co się stało?


- Co jest, stary? - pyta Louis wskazując na mój telefon, a ja kręcę głową.
- Nic takiego - wzruszam ramionami - Wiesz może co u Lily?
Lou zastanawia się przez chwilę i nad czymś myśli. Czy on wie o co chodzi?
- Wszystko w porządku - mówi, a ja uśmiecham się.
- Mam nadzieję.

~l
3 minuty przed 13 w parku pojawia się Damon i wskazuje na moją walizkę.
- Wybierasz się w podróż na drugi koniec świata? - żartuje, ale mi naprawdę nie jest do śmiechu.
Zauważa to i siada obok na ławce.
- Hej, przepraszam, co się stało? - pyta, a ja wzdycham.
- Głupio mi to mówić osobie, którą dopiero co poznałam i w sumie nie wiem czy powinnam, ale no cóż, zostałam wyrzucona z mieszkania - uśmiecham się, chociaż sama nie wiem dlaczego. Może po prostu ta cała sytuacja mnie przerasta i już nie wiem co mam robić - Przez chłopaka.
Damon uderza mnie lekko w ramię.
- Wiem co czujesz, też kiedyś mnie dziewczyna wyrzuciła z domu - śmieje się, a ja wraz z nim - Nie było mi do śmiechu, ale wiesz, czasami takie sytuacje są początkiem czegoś innego.
- Problem w tym, że jedyne co miałam w Nowym Jorku to właśnie go i jego mieszkanie - Damon marszczy brwi - A no tak, zapomniałam wspomnieć, że jestem z Londynu.
- No to daleko Cię wywiało - mówi i łapie w dłoń rączkę mojej walizki - Chodź na kawę.


10 minut później siedzimy w kawiarni, w której Damon pracuje, pijemy pyszną kawę i gadamy o wszystkim. Dosłownie o wszystkim, bo tematy zeszły nawet na nasze ulubione kolory, najgorsze wspomnienie z dzieciństwa no i najobrzydliwsza rzecz jaką kiedykolwiek zjedliśmy.
- Dasz wiarę, że siostra wkręciła mi kiedyś że dżdżownice są jadalne? - mówi, a ja wybucham śmiechem - Przekonałem się, że nie są, dopiero gdy zaczęły ruszać się w mojej buzi i gilgotać w podniebienie.
Oboje śmiejemy się tak głośno, że starsza pani karci nas wzrokiem, na co prycham.
- O matko, jak mogłeś zjeść te robaki.. - wycieram mokre policzki dłonią i upijam łyk kawy.
- Sam nie wiem - wzrusza ramionami - Wiesz co, może to zabrzmi naprawdę dziwnie, ale mam dla Ciebie propozycje. Koło ratunkowe w pewnym sensie.
Kiwam głową na znak by mówił dalej.
- Wiem, że znamy się jakąś.. - spogląda na zegarek - godzinę? Ale jeśli nie masz gdzie się podziać, a ja mam wolną kanapę i wolne, nudne, samotne wieczory to może prześpisz się u mnie? - proponuje, a ja jestem naprawdę szalona i rozważam opcję przyjęcia tej propozycji - Oczywiście wiesz, nie jestem psycholem, będziemy spać w innych pokojach. Po prostu jakoś chcę Ci pomóc, bo wydajesz się w porządku.
- To będzie dziwne, jeśli się zgodzę? - pytam.
- To będzie bardzo dziwne - śmieje się - Ale nikt nie powiedział, że jesteśmy normalni.

Spoglądam na telefon i zauważam na nim nieodczytaną wiadomość.


od: Harry
Co się stało?



do: Harry
oh, już nic



- Więc zgadzam się.





juhu weekend! ♥ odzywajcie się ♪

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 02, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Finally [book three] || Harry Styles [PL]Where stories live. Discover now