13

8.9K 553 60
                                    

~Becky
Stoję przed oknem w sypialni i czekam na przybycie Harry'ego.
Był na lotnisku. Chciał pojechać do Lily i dać jej urodzinowy prezent. Wiem to. Skąd? Wszystko wiem.
Nienawidzę tej dziewczyny, szczerze jej nienawidzę. Może to zabrzmi dziwnie i niewiarygodnie, ale.. zazdroszczę jej.
Zazdroszczę jej, że Harry ją kocha. 
Wzdycham i odchodząc od okna siadam na łóżku. 
Ciąża jest jedynym powodem dla którego Harry jeszcze jest tuż obok mnie. On po prostu cholernie chce wiedzieć czy dziecko jest jego.
I wiecie co?
Ja też chcę  to wiedzieć.
Nie wiem kto jest ojcem, ale myślę, że jest nim Harry. To z nim pieprzyłam się po raz ostatni, więc według mnie jest najbardziej przypuszczalny.
Kurwa, ile bym dała, żeby to dziecko okazało się jego. Byłby skazany na mnie do końca życia (albo chociaż do ukończenia pełnoletności naszego dziecka) i miałabym go przy sobie zawsze.
Może jestem chamską, egoistyczną suką, ale nie potrafię zachowywać się wobec niego inaczej.
Kocham go, ale nie mogę znieść myśli, że on nie kocha mnie. Kocha ją.
To dla niej pisze piosenki, robi drogie prezenty i to dla niej chce uciec ode mnie na inny kontynent. 
Nie dla mnie. Nienawidzi mnie.
Zdaję sobie sprawę, że może czuć do mnie nienawiść przez te wszystkie afery i kłótnie, które mu robiłam. Cóż, ja po prostu chcę zwrócić na siebie jego uwagę i odciągnąć go od świata, w którym chce żyć i w którym (niestety) jest Lily.
Po kilkunastu minutach słyszę przeraźliwie głośny huk, spowodowany drzwiami wejściowymi, więc wzdycham głęboko i czekam, aż wejdzie do sypialni, bo powinien to zrobić. 
- Becky, kurwa mać! Gdzie jesteś?! - wrzeszczy biegając po domu, a ja nie mogę powstrzymać się przed uśmiechem.
Jest taki słodki. Nawet gdy jest wkurwiony jak cholera.
Nagle drzwi sypialni otwierają się i w końcu mogę go zobaczyć. Uśmiecham się lekko, podczas gdy on wybucha złością.
- Żartujesz sobie ze mnie?! - krzyczy i podchodzi bliżej, mam wrażenie, że zaraz mnie uderzy lub zrobi cokolwiek złego mojemu dziecku - Jesteś psychiczna, Becky! Nie mam zamiaru czekać na Twoje dziecko, które prawdopodobnie wcale nie jest moje, a ja marnuję sobie życie będąc tu z Tobą, rozumiesz? - warczy i łapie za lampkę nocną, rzucając nią tuż obok mnie. Kilka centymetrów, a dostałabym nią w twarz - Jesteś chora! Kurewsko chora. Wypierdalam od Ciebie i nie obchodzi mnie Twój zasrany tatuś, ani jego praca. Może mnie aresztować albo zabić - nigdy nie chcę Cię już wiedzieć. 
Słucham go z niedowierzaniem i nawet nie mam odwagi otworzyć ust, by coś powiedzieć. Siedzę i po prostu patrzę jak on zionie ogniem i wrzeszczy na mnie jak opętany.
- Nic nie powiesz? - pyta i zaciska szczękę - Zawsze buzia Ci się nie zamykała, a teraz nagle zamilkłaś? Co znowu zrobiłaś, co? Zniszczyłaś mój zeszyt? Spaliłaś moje ciuchy? Co, kurwa zrobiłaś tym razem?
Kręcę przecząco głową i ukrywam twarz w dłoniach. Nie wierzę co właśnie się dzieję i on chyba też nie może tego pojąć.
Płaczę. 
Właśnie to robię. Żałośnie płaczę i już dawno zapomniałam jakie to uczucie - być totalnie rozbitym i mieć zgniecione i złamane serce.
- Dlaczego płaczesz? Odstawiasz kolejny teatrzyk? - prycha.
- Kocham Cię.. - mamroczę cicho, lecz na tyle głośno, by mógł to usłyszeć.

____________________________________________________
wracam po długiej przerwie! jak Wam się podoba rozdział z perspektywy Becky? :) xx 

Finally [book three] || Harry Styles [PL]Where stories live. Discover now