Audrey?

2.6K 316 16
                                    

Chłopak Chanyeola. Musiałem się uszczypnąć, żeby uwierzyć, że to prawda. Wciąż wydawało mi się to snem, ale póki co, nie miałem zamiaru się z niego budzić.

Następnego dnia, ku niezadowoleniu Chanyeola, postanowiłem już pójść do szkoły, czułem się o wiele lepiej.
Mój chłopak stanowczo, jak to brzmi mój chłopak MÓJ... no właśnie. Mój chłopak stanowczo zabronił mi jechać autobusem, z powodu kumulacji kolejnych miliardów bakterii, jak to ujął, więc kazał mi na siebie czekać.
Mieliśmy pojechać jego samochodem, spodziewałem się jakiegoś małego autka, lekko nadgryzionego zębem czasu. Jednak to, co zajechało pod mój dom, było wspaniałym czarnym, matowym Audi Q7.
Stałem tak i patrzyłem na to cudeńko z rozdziawioną buzią.
-Podoba ci się?-usłyszałem, na powitanie.
-Czy mi się podoba?-szepnąłem.-Zwariowałeś?!-zawołałem głośno, na co Chanyeol spojrzał na mnie z zaskoczeniem.
Olałem go i podszedłem do samochodu. Wręcz z czułością i niesamowitą delikatnością, przejechałem dłonią po karoserii.
-Chyba się zakochałem-westchnąłem.
-Mam nadzieję, że nie mówisz wciąż o Audrey?-Park znów pojawił się u mojego boku.
-O kim?-udało mu się odwrócić moją uwagę.
-Audrey-wzruszył ramionami.
Wędrowałem wzrokiem od Chanyeola, do... Audrey?
-Park Chanyeol-zacząłem, lekko się śmiejąc.-Czy ty nazwałeś tak swój samochód?
Uniósł brwi.
-A co, coś nie tak?-był szczerze zagubiony.
Zaśmiałem się, kręcąc głową.
-Możemy jechać? Nie chcę się spóźnić-rzuciłem w jego kierunku, z wciąż tlącym się w kącikach ust, uśmiechem.
-Masz dzisiaj jakieś plany po szkole?-zapytał, gdy w końcu ruszyliśmy.
-Chyba nie, a co?-spojrzałem na niego.
-W takim razie już masz. Zabieram cię na randkę, ale taką prawdziwą-mówił z lekkim uśmiechem, nie odrywając wzroku od drogi.
-Mhm-próbowałem nie reagować super entuzjastycznie, żeby sobie nie myślał, że aż tak mi zależy.
W sumie sam sobie się dziwiłem, jak to możliwe, że tak szybko zmieniło się moje zachowanie w obecności Chanyeola. Przedtem byłem strasznie zdenerwowany i dość nieśmiały, a teraz coraz bardziej zachowywałem się jak ja. Może to przez to, że wiedziałem, że jest już mój?
Mimo wszystko, nie chciałem mu od razu wpadać w ramiona i piszczeć z podekscytowania na nawet najmniejszą rzecz.

Gdy dojechaliśmy na szkolny parking, wszystkie oczy były na nas skierowane. Nie bardzo lubiłem być w centrum uwagi, a to że ten super popularny Park Chanyeol umawia się właśnie ze mną nie pomagało.
Wyszedłem z samochodu, lekko spuszczając wzrok.
-W porządku?-szatyn od razu znalazł się obok.
-Tak, chodźmy już-mruknąłem.
Na co Chan złapał mnie za rękę i poprowadził ku wejściu?
Jak się wtedy poczułem?
Zajebiście dobrze!
-Czemu czuję się trochę jak Bella ze Zmierzchu?-zapytałem go, na co parsknął śmiechem.
-Różnica jest jedynie w tym, że nie jestem wampirem i nie ubrałem okularów przeciwsłonecznych-odparł, patrząc na mnie z ukosa.
-W sumie nie przeszkadzałoby mi to, gdybyś tak ładnie błyszczał w słońcu.
-I tak wyglądam jak milion dolarów-uśmiechnął się łobuzersko.
Prychnąłem i już otwierałem buzię, żeby rzucić jakąś ciętą ripostę, gdy usłyszeliśmy dość piskliwy i irytujący głos.
-Chanyeol oppa!
Spojrzeliśmy na niezbyt wysoką blondynkę, która z niechęcią patrzyła to na nasze splecione dłonie, to na nas.
-Cześć Wendy-ton Parka nie był jakoś entuzjastyczny.
-Czemu ty z nim...-posłała mi wrogie spojrzenie.-Przecież ty nie jesteś gejem, prawda? Co z Tiffany unnie?
Na wzmiankę o tej wiedźmie, automatycznie podskoczyło mi ciśnienie.
-Jak widzisz Baekhyun to mój chłopak-mocniej ścisnął moją dłoń.-A Tiffany to już przeszłość.
Jego słowa naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Był pewny tego, co mówi. I co najważniejsze nie wstydził się mnie, a tego trochę się obawiałem. Przecież nie wszyscy są tolerancyjni.
-No no, mój mały Baekki!-usłyszałem zza pleców.
Odwróciłem się i zobaczyłem Natt z Chenem. Oboje patrzyli na mnie coś w stylu 'nareszcie-się-zeszliście' i 'a-nie-mówiłem'.
Chciałem do nich podejść, ale moja ręka wciąż była w posiadaniu mojego chłopaka. Mojego... aj, nigdy mi się to nie znudzi.
-A tak w ogóle, Baekhyun-ta cała Wendy zwróciła się do mnie, specjalnie akcentując moje imię.-Jeśli myślisz, że jesteś taki super, bo się z nim umawiasz, to...
-Wendy!-krzyknął Chanyeol, wprowadzając mnie w zaskoczenie, jak i większość ludzi dookoła, którzy ciągle nas obserwowali.
Widziałem, że nie wszyscy wyglądali na zadowolonych i szeptali coś do siebie. W szczególności dziewczyny, niektóre z nich po prostu sztyletowały mnie wzrokiem. Starałem się nie zwracać na to uwagi. Wiedziałem, że były po prostu zazdrosne, bo to ja trzymałem w tym momencie Channiego za rękę.
Ku mojej uldze zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszyscy zaczęli rozchodzić się do klas, nawet ta blond lampucera odeszła, rzucając mi na odchodnym nienawistne spojrzenie. No cóż, nie pozostałem jej dłużny.
-Muszę iść. Mam teraz koreański i nie chcę narazić się pani Kang-powiedziałem.
Chan uśmiechnął się do mnie smutno i kiwnął głową.
-Jasne, a i nie przejmuj się nią, Baek. A jeśli ktoś będzie coś do ciebie miał to mi powiedz, a ja wtedy...
-Nie mam pięciu lat, Channie-uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco.
-Yo gołąbeczki, rozumiem że się kochacie i tak dalej, ale zobaczycie się za jakieś czterdzieści pięć minut, tyle chyba dacie radę wytrzymać?-wtrącił Chen.
-Dokładnie, Chanyeol oddawaj Baekkiego. Później będziesz miał go dla siebie w całej okazałości-dodała Natt.
Czy tylko ja usłyszałem w tym podtekst?
Chan jedynie się zaśmiał i pocałował mnie w czubek głowy.
-Do zobaczenia później-puścił mi oczko i już go nie było.
I jak go tu nie kochać?

____________________________

Przepraszam was, że tyle mi teraz zajmują kolejne części, ale sama nie wiem czemu tak jest. Tak czy inaczej, mam nadzieję że się podobało i do następnego^^

Are u kidding me (Baekyeol)Where stories live. Discover now