#7

21.6K 1.8K 44
                                    

Kastiel

Ogarnął mnie chłód. Miałem tylko dwa wyjścia. Mogłem wejść do środka albo odejść bez słowa, zostawić to wszystko same sobie... ale nie potrafiłem się na to zdobyć. To była szansa dla niego by dorosnąć, stać się prawdziwym mężczyzną. Czułem, że ona jest najlepszym wyborem, ale coś wewnątrz mnie nie chciało na to pozwolić, nie chciało by powiedziała to na głos. Jej słowa złamały coś co chowałem głęboko wewnątrz siebie, złamało się jak krucha, wysuszona gałązka. Sprawiła, że na moment straciłem dech. Nim się zorientowałem, nacisnąłem klamkę. Wparowałem do środka, przerywając tą jakże intymną sytuacje. Zaskoczona para spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, byłem ostatnią osobą, którą spodziewali się spotkać o tej godzinie w szkole. Prychnąłem, mieli całkowitą rację, co ja tu właściwie jeszcze robię?
- A cóż to? – wyprostowałem się unosząc z wyższością głowę – Przeszkodziłem w czymś?
- Nie gadaj od rzeczy. Co ty jeszcze robisz w szkole? Lekcje już dawno się skończyły.
Oniemiałem, on naprawdę tego nie widzi? Dziewczyna chciała mu przed chwilą wyznać miłość, a on się zachowuje jakby nic się nie działo. Sam nie wiem dlaczego tak mnie to zdenerwowało, zachował się jak ostatni jełop.
- Najpierw płaczecie, że nie chcę przyjść. Teraz mnie wyganiacie. Ludzie, zdecydujcie się – warknąłem siadając na kanapie.
- Nikt cię nie wygania. My już wychodzimy, a ty nie możesz tutaj zostać –westchnął zirytowany.
- Wychodzicie? Odniosłem całkiem inne wrażenie.
Melani zarumieniła się jeszcze mocniej, gdy na nią spojrzałem.
„Wybacz, Słoneczko. To nie twój czas"- pomyślałem uśmiechając się do niej kpiąco.
- Nie krępujcie się. Udawajcie, że mnie tu nie ma, tak jak zazwyczaj to robicie– dodałem rozpierając się wygodnie na wypoczynku.
Nat piorunował mnie wzrokiem, ale widząc, że nic to nie zmieni, westchnął ciężko i zwrócił się do dziewczyny:
- Pogadamy jutro.
- A-ale – zaprotestowała delikatnie chwytając go za rękaw koszuli, zmarszczyłem brwi, coś krzyczało we mnie „Łapy precz!" – Dobrze – mruknęła zrezygnowana i posłała mi gniewne spojrzenie.
Pośpiesznie pozbierała swoje rzeczy i trzaskając drzwiami, zniknęła. Melani była grzeczną dziewczynką, ale miała w sobie coś co kazało mi na nią uważać. Miała pazur, nie podda się, ale nawet tego od niej nie oczekiwałem. Dobra konkurencja zawsze podnosi wartość zdobyczy.
- Jaka groźna – zakpiłem zadowolony z siebie, teraz zostaliśmy we dwójkę.
- Czego chcesz, Kastiel?
- Słyszałem niepokojące odgłosy. Przyszedłem popatrzeć kto tym razem cię gnębi.
- Zabawne – warknął oschle zaczesując włosy do tyłu – Może znajdziesz sobie jakieś hobby? Widzę, że masz za dużo wolnego czasu.
- Już mam jedno – rzuciłem tajemniczo mimowolnie wyszczerzając zęby.
Nath założył ramiona na piersi posyłając mi pełne powątpienia spojrzenia.
- Jakie to niby?
- Ciebie.
- Gnębienie ludzi nie jest żadnym hobby, dorośnij.
- To nie gnębienie, to łowy.
Wstałem powoli zbliżając się w jego stronę ze złośliwym uśmiechem. Udawałem zwierzę przyczajone na swoją ofiarę.
- Wychodzę – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Nie pozwoliłem ci.
- A to muszę pytać cię o zgodę? Zatem czy wielmożny książę Kastiel pozwoli mi wracać już do domu?
- To niezbyt mądre z twojej strony – warknąłem uderzając dłonią w drzwi, zatrzaskując je z donośnym huknięciem.
Traciłem cierpliwość. Nachyliłem się nad nim, otoczyła mnie znajoma waniliowa woń. Musnąłem nieznacznie włoski na jego karku, jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Ucałowałem skórę za jego uchem, nie mogłem się powstrzymać. Wolną ręką powoli rozpinałem guziki białej koszuli, chciałem jak najszybciej dotknąć jego ciepła. Spiął się pod moim dotykiem. Drżąc osunął się na ziemię kryjąc głowę między wyciągniętymi ramionami. To wystarczyło żebym poczuł się jak skończony dupek. Westchnąłem, uspokajając się. Całe podniecenie rozproszyło się, naprawdę byłem dupkiem. Chwyciłem go za ramię, pomagając mu dźwignąć się na nogi. Zarumieniony stawiał nieznaczny opór.
- C-co ty...- wyjąkał zaskoczony, gdy pchnąłem go na kanapę.
Poleciał jak szmaciana laleczka. Był leciutki i smukły, jego ciało poddawało się moim rozkazom. Czułem na sobie jego przerażone spojrzenie, nie wiedziałem jak to naprawić.
- Wiesz co chciała powiedzieć ci Melani? – zapytałem starając się odwrócić jego uwagę.
Milczał tak długo, że byłem już pewien, że mi nie odpowie.
- Chciała zdradzić mi jakąś prawdę – odparł w końcu rozluźniając się na kanapie.
Roześmiałem się, takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Zaczerwieniony wbijał wzrok w swoje buty.
- Co to za dziwna odpowiedź?
- Tak mi powiedziała.
- Ale dlaczego właśnie tak?
Nie odpuszczałem. Usiadłem po drugiej stronie kanapy opierając wygodnie o nagłówek.
- Bo w jakiejś durnej wróżbie miałem napisane, że jeśli poznam prawdę, nigdy jej nie zapomnę – warknął z wyraźną irytacją.
Otarłem łezkę, starając się uspokoić. Chwyciłem za jego roztrzęsioną dłoń przykładając ją do swojego serca.
- Przecież ty już wiesz coś czego nie wolno ci zapomnieć.
Nasze oczy się spotkały, a uśmiech zrzedł mi z twarzy. Czując okropny gorąc, puściłem go wstając gwałtownie. Odwróciłem głowę czując się jak kompletny idiota. Podrapałem się w tył głowy, ukrywając zaczerwienione uszy.
- To znaczy... - zacząłem, ale nie miałem pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji –Walić. Idę do domu.
To było strasznie słabe.
- Co masz na myśli?
Zatrzymało mnie delikatne pociągnięcie ze strony Nathaniela. Uniosłem rozbawiony brwi. Nachyliłem się w jego stronę z groźnym uśmiechem.
- To niezbyt mądre zatrzymywać swojego oprawcę, nie uważasz? – wyszeptałem szyderczo, a mimo to nie spuścił wzroku.
Wahał się, widziałem to w jego oczach. On kompletnie nie zdawał sobie z niczego sprawy. Dojrzały, odpowiedzialny... a jak okropnie głupi.
- Co masz na myśli? – powtórzył cofając się nieznacznie w tył.
- Sam się nad tym zastanów – roześmiałem się, cała ta sytuacja była absurdalna. Szarpnąłem go mocno, wpadł w moje objęcia nim zdążył zareagować. Musnąłem jego policzek, a usta mimowolnie szukały jego. Delikatny pocałunek wypełnił przestrzeń między nami, miał zastąpić miliony słów, które kotłowały się w mojej głowie. Miał być wszystkim.
- Jesteś idiotą – rzuciłem jeszcze na pożegnanie i wyszedłem. Byłem pewien, że niczego nie zrozumiał.
I co teraz zrobisz, Panienko?

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now