11

19.9K 1.6K 233
                                    

Nathaniel

Byłem niesamowicie szczęśliwy kiedy Melanii zadzwoniła z pytaniem, czy nie miałbym ochoty pójść z nią na zakupy. Zgodziłbym się na wszystko byle by uciec z tego więzienia... Minął ledwo tydzień od kiedy wrócił, a siedzi tylko na kanapie w salonie, żłobiąc to swoje piwsko. Wtedy lepiej nie napatoczyć się pod jego dłoń. Tak właśnie zachowuje się niesamowity, szanowany przez wszystkich polityk i sponsor wielu słynnych firm. Nie mam prawa się skarżyć, tak jest w wielu rodzinach... trzeba po prostu poczekać aż wyjedzie i znowu zapanuje spokój.
Z dziewczyną spędziłem miło czas. Pośmialiśmy się trochę. Chodziliśmy po centrum handlowym, gdzie przymierzyła naprawdę ogromna ilość ubrań. Męczące było ciągłe powtarzanie tego samego „Ładnie ci w tym", bo naprawdę tak było. Melanii ma taką figurę, że prawie wszystko jej pasuje.

- Wysilił byś się przy tych odpowiedziach, co ? - spochmurniała nagle.
- Ale to prawda - odpowiedziałem obronnym tonem - mi się we wszystkim podobasz.
Uśmiechnęła się lekko zarumieniona.
- D-dzięki - wyjąkała, chowając się za zasłonką.
Zdziwiony zaśmiałem się. Takiej reakcji to się nie spodziewałem. W ostateczności zadowolona wyszła ze sklepu, a ja za nią niosąc stertę torb. Czułem się niczym wół.
Dzień chylił się ku końcowi, więc jeszcze powolnym krokiem przechadzaliśmy się po parku.
- Odprowadzę cię - powiedziałem w końcu.
- Ach, nie musisz - pokręciła za szybko głową, przez co straciła na chwilę równowagę.
Nie mogąc wstrzymać śmiechu, potrzymałem ją ramieniem.
- Chyba tak będzie lepiej - otarłem łzę.
Zakłopotana kiwnęła już tylko głową.
Na początku zapanowała niezręczna cisza, którą ciężko było przerwać.
- To był naprawdę fajny dzień - powiedziała delikatnie, łącząc dłonie za plecami.
Wyprzedziła mnie, wskakując na krawędź. Wyglądała jak małe dziecko, balansując tak na krawężniku. Uśmiechając się, złapałem ją za biodra.
- Bo się wywrócisz - szepnąłem.
Dziewczyna zatrzymała się. Przez chwilę stała tak, odwrócona tyłem. Gdy nagle zwróciła się do mnie cała czerwona.
- Ty robisz to specjalnie ? - zapiszczała, stając bliżej mnie.
- Co masz ...
Nie skończyłem czując intensywność spojrzenia Melanii. Oparła dłonie na moich barkach, stanęła na palcach. Zaskoczony nie ruszyłem się. W końcu złączyła nasze usta w nieporadnym pocałunku, chwyciła swoje reklamówki i uciekła, zostawiając mnie samego pośrodku parku.
Wpatrywałem się w tył jej pleców, gdy nagle odwróciła się, otworzyła buzię, zamknęła i w końcu krzyknęła:
- Lubię cię idioto!
Po czym zniknęła za zakrętem.

Kastiel

Nie mogę powiedzieć, że zaskoczyło mnie to co zobaczyłem. Przecież cały czas wiedziałem, że ta laska nie bez powodu tak się wokół niego kręci. Jednak... zabolało mnie to. Domyślanie się, a zobaczenie jak się całują, to całkiem inna sprawa. Mimo woli wściekłem się. Nim zdążyłem to przemyśleć, ruszyłem w jego kierunku.
- Widzę, że świetnie się bawisz -wycedziłem przez zęby.
- K-kastiel? - wyjąkał, szczerze zdziwiony moim widokiem.
- A kto inny? Wiesz mieszkam naprzeciw - warknąłem, czując buzującą agresję.
- A-ale to nie tak - jego głos drżał.
Próbowałem się opanować, ale za cholerę mi to nie szło. Jakoś nie należę do opanowanych ludzi.
- A ja się martwiłem - uniosłem dłonie w akcie niedowierzania.
Pokręciłem głową, czując się idiotycznie. Jestem tak poirytowany, że nawet nie mogę stwierdzić, z jakimi emocjami on na mnie patrzy. Co to jest ? Strach?
- Chodź - syknąłem w końcu, chwytając go za nadgarstek - tym razem musimy pogadać.
- K-kastiel nie - prosił wyrywając mi się - muszę wrócić do domu.
- Hę? Dla niej masz czas, a dla mnie to już nie ? - wzburzyłem się jeszcze bardzie.
- Mówię, że to nie tak... po prostu muszę - spuścił wzrok.
- Jutro masz do mnie przyjść - puściłem go, odchodząc - przyjdź albo ja przyjdę - warknąłem jeszcze.
Może nie powinienem się tak wściekać?

Kastiel x NathanielWhere stories live. Discover now