Rozdział II

8.8K 430 8
                                    


Jechali we trójkę jeepem Stilesa. Mieli mieszane uczucia, nawet odczuwali stres, jednak zaciekawienie dominowało. Do tej pory nie poznali nikogo tak potężnego (oprócz Alf).
W końcu dojechali na miejsce. Dom wydawał się ogromny, miał szeroki podjazd i ogródek z tyłu. Na podjeździe stały dwa samochody.
- Dr. Deaton już przyjechał. Srebrny samochód jest jego. - powiedział Scott. Zestresował się jeszcze bardziej. Spojrzał na resztę. Isaac wydawał się opanowany, jednak McCall dobrze go znał i wiedział, że tak naprawdę chłopak jest tak samo zdenerwowany jak on. Zaś Stiles był chyba najbardziej podekscytowany z całej trójki.
Zaparkował i wysiedli. Razem udali się do drzwi wejściowych. Scott nie wiedział, czy usłyszą jego pukanie, więc wybrał dzwonek. Jednak nie zdążył go uruchomić - w tej samej chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich pan Foster.
- Witajcie, dzieciaki. Wchodźcie do środka. - mężczyzna zszedł na bok i chłopcy weszli. Zaczęli rozglądać się po przestronnym holu. Przed sobą mieli wejście do salonu, po bokach schody, które łączyły się na piętrze. Po lewej było wejście do kuchni, po prawej kolejny salon.
- Idźcie do pokoju naprzeciwko. Jesteście głodni? - zapytał Anthony, zamykając drzwi.
Chłopcy zaprzeczyli. Weszli do salonu. Pierwsze, co zauważyli, to regał pełen książek, ciągnący się od ściany do ściany. Przy nim stało biurko. Naprzeciw kanapa i kilka foteli, kominek wbudowany w ścianę i stół. Przy dużym oknie wbudowano szeroki parapet wyłożony poduszkami.
- Nie jest to stricte salon, lecz coś w rodzaju biblioteczki. Cała ta ściana to wiedza na temat świata nadprzyrodzonego i wszystkiego, co się z nim wiąże. Najstarsze woluminy pochodzą z XVII wieku. - powiedział mężczyzna, rozglądając się. Promieniował dumą i zadowoleniem.
- Proszę pana, to bardzo ciekawe... ale gdzie jest dr. Deaton? I pańska bratanica? - Scott popatrzył na niego.
- Ach, tak. Myślę, że to się wam spodoba. - powiedział Foster i podszedł do ściany z książkami. Pociągnął za wielki, opasły tom w czerwonej skórze i między regałami pojawiło się przejście. Za nim panowała ciemność.
- To sekretne wejście do czegoś w rodzaju pokoju narad. Wchodźcie.
Scott ruszył pierwszy. Gdy tylko przekroczył próg, światło zapaliło się i ujrzał schody wiodące w dół. Wszyscy zeszli po nich i stanęli naprzeciw żelaznych drzwi. Anthony podszedł do skanera umieszczonego obok nich i przyłożył dłoń. Drzwi otworzyły się i weszli.
Całe pomieszczenie było zrobione z metalu - podłoga, ściany, szafki i sejfy. Na środku stał duży, stalowy stół. W ścianę naprzeciw wejścia wbudowano coś w rodzaju wielkiego komputera, z monitorem na ścianie i klawiaturą na blacie. Stilesowi wymknęło się ciche "wow".
Chłopcy poczuli niepokój. Coś tu się nie zgadzało. Czuli się nerwowo.
- Możecie czuć chwilowy dyskomfort, ponieważ w ścianach wbudowano panele z drzewa jarzębu. Te pomieszczenie służy nie tylko naradom, lecz jest też kryjówką w razie niebezpieczeństwa, jak również można tu zamknąć wilkołaki, które są bardziej podatne na pełnię. Uczucie za chwilę minie. - powiedział Foster, uśmiechając się. W tym momencie chłopcy zauważyli dr. Deatona siedzącego przy drugim końcu stołu. Przywitali się z nim i za poleceniem Anthony'ego usiedli.
- Maybelle za chwilę przyjdzie. - dodał, podchodząc do jednej z szafki.
- Pańska bratanica ma na imię Maybelle? - zapytał Stiles, nagle podnosząc głowę. Scott próbował ukryć chichot.
- Tak, Stiles. Ale jesteś dla niej zbyt młody. - zaśmiał się Foster. Chłopak, zrezygnowany, opadł z powrotem na krzesło. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Co tu tak wesoło? - usłyszeli z wejścia. Obrócili się i ujrzeli dziewczynę z oczami koloru letniego nieba i ciemnobrązowymi włosami. Była średniego wzrostu i wyglądała na dwadzieścia parę lat. Emanowała z niej pewność siebie. Wilkołaki od razu wyczuły jej wysoką rangę - instynkt nakazywał im uległość. Mimo młodego wieku w jej oczach widać było, że jest doświadczoną dziewczyną i nie ma czegoś, z czym by sobie nie poradziła.
- Witam wszystkich. Witaj, Alanie - skinęła głową doktorowi. - Posługuję się imieniem Maybelle, a moje prawdziwe imię brzmi: Mythiene Noctenebris. Mam 21 lat. Urodziłam się tu, jednak mój ród pochodzi z Alaski. Przyjechałam, by pomóc wam ze stadem Alf oraz dlatego, że na terenie mojej rodziny trwają zamieszki. Wrogi klan kojotów atakuje nasze stado. Musiałam uciec by się uchronić, czego żałuję, bo chciałabym pomóc w walce moim ludziom. Niestety, wybór nie należy do mnie. - popatrzyła na Anthony'ego. - Wiem co nieco na temat Alf i pomogę wam. Chcę tylko wiedzieć, dlaczego nie ma tu Hale'ów?
Chłopcy spojrzeli po sobie.
- Derek jest zajęty poszukiwaniem dwóch zaginionych wilków, a Peter mu pomaga. - odpowiedział Isaac.
- Będzie mi potrzebny, ale znajdę go później. A teraz chcę was poznać. Podejdźcie tu. - uśmiechnęła się. Chłopcy wstali od stołu. Pierwszy podszedł Stiles. Jego energia i zapał, które wykazał idąc, wzbudziły śmiech u Maybelle.
- Stiles Stilinski. Miło mi. - podał jej rękę, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Witaj, Stiles. Jesteś człowiekiem, prawda? Słyszałam, że masz bystry umysł. - dziewczyna mrugnęła do niego. Stilinski, ustępując miejsca Isaacowi, z wrażenia potknął się i upadł, co wzbudziło powszechne rozbawienie.
- Isaac Lahey. - wilkołak spojrzał jej w oczy, zachowując dystans.
- Isaac. Jesteś betą. Silnym betą. Dużo przeszedłeś, prawda? - wzburzony chłopak cofnął się.
- Skąd wiesz?
- Wyczułam to w tobie. Te wszystkie wydarzenia wzmocniły ciebie. Nie załamałeś się. To godne co najmniej podziwu. - powiedziała, łapiąc go za ramiona. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, by potem przytulić go. Chłopak delikatnie odwzajemnił uścisk i rozluźnił się. Odszedł, by zrobić miejsce Scott'owi.
- Scott McCall. Miło mi ciebie poznać. - chłopak stał, patrząc w podłogę. Po kilku sekundach ciszy podniósł wzrok i zobaczył, że Maybelle uporczywie na niego patrzy. Gdy w ciągu kolejnych sekund milczała, on przestąpił z nogi na nogę. W pewnym momencie dziewczyna ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. Scott zmieszał się, ale stał nieruchomo. Po chwili przerwała ciszę.
- Scott. Jesteś betą, ale masz cechy charakteru i wszelkie przymioty alfy. Intrygujące.
McCall nie mógł wydobyć głosu. Nie potrafi też uwierzyć w to, co usłyszał. On? Alfą? To niemożliwe... Dziewczyna rozluźniła się.
- To nic. Jeszcze nad tym popracujemy. - opuściła ręce. - Jest mi niezmiernie miło was poznać. A teraz siadajcie, musimy omówić wstępny plan.

*****

Witajcie. Podoba wam się kolejny rozdział? Czy postać Maybelle przypadła wam do gustu? Jesteście ciekawi, co będzie dalej? A może czekacie na pojawienie się Dereka? To wszystko już niedługo. Miłego wieczoru :)



big bad wolf // derek haleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz