Rozdział VIII

5.2K 258 8
                                    

Następnego dnia Maybelle zorganizowała grilla w swoim ogrodzie. Wszyscy zebrali się w południe. Scott, Stiles, Isaac, Allison i Lydia byli niesamowicie podekscytowani. Kolejna nowa osoba! A może nawet kolejna para "łap" do pomocy?
Rozsiedli się przy okrągłym stole. Nowy siedział obok Foster, poddenerwowany, co chwilę na nią zerkał. Ta za każdym razem uśmiechała się do niego i ściskała mu dłoń.
Wiał ciepły wiatr, w tle leciała muzyka, a nastroje były pozytywne.
Po kilku minutach luźnej rozmowy Stiles nie mógł się już powstrzymać.
- No więc, kim jesteś? Co tu robisz? Zabierzesz Maybelle tam, skąd przybyłeś? - Stilinski był bardzo zaniepokojony, ponieważ przywiązał się do dziewczyny i nie zamierzał oddać jej bez walki. Foster przewróciła oczami z uśmiechem.
- Stiles! Nie bądź wredny - syknął Scott, oburzony zachowaniem przyjaciela.
- Chłopcy, spokojnie. - dziewczyna roześmiała się. - Nigdzie się nie wybieram. - z uśmiechem spojrzała na Alexa. - No, dalej. Opowiedz nam coś o sobie.
Chłopak zmieszał się. Mówił, mając na twarzy delikatny uśmiech.
- Nazywam się Alexander Reeves i mam 24 lata...
- A jak naprawdę brzmi twoje imię? - Stiles natychmiast mu przerwał. Scott, wzburzony, syknął na niego, ten odpowiedział mu piorunującym spojrzeniem. Alex zerknął na Maybelle, by potem spuścić wzrok na ziemię, ciągle się uśmiechając.
- Naprawdę mam na imię Alashir Lunarise. Urodziłem się w Norwegii, ale mieszkam na Alasce. Mój ród jest młodszy, niż ród Maybelle, jednak znaczący, jeśli chodzi o historię wilkołaków. Moja rodzina podlega rodzinie Maybelle, współpracujemy i razem z innymi mniejszymi rodami tworzymy stado liczące ponad pięćdziesiąt wilków. Alaska jest naszą ostoją. Jakiś czas temu kilka klanów kojotów połączyło się i zaatakowało nas, przez co na Alasce trwają zamieszki. Kilkanaście wilków w wieku od 21 do 30 lat rozpierzchło się po świecie, by w razie porażki istniała możliwość stworzenia nowego stada. Moja rola polega na tym, by razem z paroma innymi zwiadowcami odwiedzić rozdzielonych i sprawdzić, między innymi, czy sobie radzą. Zostałem przydzielony do Maybelle i trzech innych osób. - chłopak rozejrzał się po innych, by poznać ich reakcje. Część była zszokowana, część smutna, a Stiles... niespokojny.
- Kim jesteś dla Maybelle? - zapytał, wbijając w niego wzrok. Wszystkie twarze w tym samym czasie zwróciły się w stronę obojga.
Dziewczyna spojrzała na Alexa, a ten na nią.
- Alex jest... hm...jest moim...
- Przyjacielem. Jestem jej przyjacielem.
- Tak. Właśnie. - odparła. Uśmiechnęli się do siebie, a dziewczyna ścisnęła go za dłoń.
Stiles opadł na krzesło. Nadal nie był pewny, jakie relacje łączą obojga. Sfrustrowany, podrapał się po czole, wpatrując się w parę. Po chwili westchnął, kręcąc głową.

Następnego dnia Scott męczył się na chemii. Jego frustracja wzrosła, gdy zobaczył, że Stiles radzi sobie lepiej od niego. Była to ostatnia lekcja, więc czekał na zbawienny dzwonek, by wybiec ze szkoły. Dziś miał odbyć się kolejny trening i ciekawość zagnieździła się w nim, ponieważ nie wiedział, co Maybelle przygotowała na dziś.
Nagle poczuł w sobie coś dziwnego.
Miał wrażenie, że Maybelle jest niedaleko. Jego instynkt bety uruchomił się. Nie czuł, że dzieje się z nią coś złego, więc został na miejscu. Jednak, gdy porozumiewał się wzrokowo z Isaac'iem, wiedział, że ten też to poczuł. Postanowili, że po dzwonku pobiegną jak najszybciej spotkać z Foster.

Gdy rozległ się dzwonek, Maybelle wraz z Alex'em siedzieli na masce samochodu Foster zaparkowanego na parkingu szkolnym. Przez otwarte okna leciała głośna muzyka. Dziewczyna opierała się plecami o klatkę piersiową chłopaka i podśpiewywała. Palili papierosa, dzieląc się nim co zaciągnięcie. W pewnym momencie umilkła.
- Alex, kiedy skończą się zamieszki? Nie chodzi o to, że jest mi tu źle i chcę wracać, po prostu... to męczące. Świadomość, że nasi tam walczą, a my jesteśmy daleko, bezpieczni, ale bezużyteczni.
- Rozumiem. Niestety, to pewnie jeszcze trochę potrwa. - odparł chłopak. Schował twarz we włosach Maybelle. Bezsilność przygniatała go. Dziewczyna zgasiła niedopałek na asfalcie i westchnęła.
- Maybelle! - Stiles razem z resztą chłopców stał przy szkolnym wejściu. Wokół kręciło się mnóstwo uczniów. Dziewczyna przywołała ich machnięciem ręki. Gdy Stilinski biegł, ta wstała. Chłopak dosłownie wbiegł w nią i dusił uściskiem. Ta roześmiała się i odwzajemniła uścisk.
- Fuuj, śmierdzisz! - powiedział Stiles, odsuwając się. Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Mój drogi, jestem pełnoletnia i mogę palić. Poza tym, mam płuca ze stali, prędzej umarłabym od przepołowienia średniowiecznym mieczem niż od raka. Nawet tojad jest dla mnie niegroźny - zaśmiała się.
- Uch. Naprawdę? Przecież to jedne z największych zagrożeń dla wilków. - Stiles, zaciekawiony, wpatrywał się w nią. Ta uśmiechnęła się, kładąc ręce na ramiona chłopaka.
- Jestem odporna na tojad.
- Serio?
- Serio serio. Jednym z elementów mojego pierwszego szkolenia było przyjmowanie dawek ziela, z każdym dniem coraz większej, by ciało przyzwyczaiło się do niego, a w końcu uodporniło.
- O mój Boże. Więc Scott i Isaac też będą musieli to przejść? - Stiles, zszokowany, otworzył usta. Maybelle roześmiała się.
- Nie, nie będą. Nie mamy na to czasu.
W tym momencie do zebranych dołączyli chłopcy.
- Co będziemy musieli przejść? - zapytał Isaac, zerkając na Stilesa i Maybelle.
- Później wam wytłumaczę. Teraz musimy jeszcze zgarnąć dziewczyny. Jedziemy na trening, gdzie zobaczycie, jak walczą wilki na tym samym poziomie umiejętności i o tej samej mocy, będziecie mogli poćwiczyć z Alex'em, a potem pojedziemy w pewne miejsce.
- Jakie? - zapytał Scott.
- Niespodzianka! - powiedział Reeves, podchodząc do zebranych. - Bierzemy wasze koleżanki i jedziemy. Gdzie one są?
W tym momencie Lydia i Allison zauważyły zebranych przy samochodzie. Foster kiwnęła na nie. Gdy obie podeszły do samochodu, ta wytłumaczyła im plany na dalszą część dnia. Ona i Alex wsiedli do jej wozu, chłopcy do Jeepa Stilesa, a dziewczyny pojechały autem Allison.

Po piętnastu minutach wszyscy byli już na polanie. Maybelle poleciła wszystkim, by usiedli pod drzewami. Gdy zaczęła ściągać bluzę i spódnicę, wzbudziła szok u zebranych. Dopiero, gdy usłyszała śmiech Alex'a, zorientowała się, że jest obserwowana. Również roześmiała się. Okazało się, że pod spodem miała sportową bokserkę i legginsy. Wokół rozległo się westchnienie przepełnione ulgą. Razem z Reeves'em nie mogli przestać się śmiać. Po kilku minutach opanowali się, a Alex zdjął swoją bluzę. Gdy dziewczyny ujrzały mięśnie pod czarną bokserką, nie mogły pohamować westchnień, co wywołało kolejną falę śmiechu.
W końcu oboje uspokoili się. Zdjęli buty i ustawili się naprzeciw siebie.
- Jestem ciekawy, czy nadal jesteś w formie. A może miesiąc w takich luksusach i brak obowiązków sprawiły, że stałaś się słabsza? - Alex droczył się z dziewczyną, gdy zaczęli krążyć wokół siebie.
- Chyba śnisz. Jestem jeszcze silniejsza niż przedtem. - odparła, wysuwając kły.
- Przekonajmy się - powiedział chłopak, rozpoczynając atak. Pozwolił kłom i pazurom na wysunięcie się i zaczął iść w kierunku Maybelle. Ta zawarczała, jej oczy zmieniły kolor na fioletowy. Gdy zaczęli walczyć, jego oczy zrobiły się bursztynowe.
Atak polegał na połączeniu ze sobą kilku układów ruchów, razem z unikami i blokowaniem. Całość wyglądała jak skomplikowany taniec z elementami walki. Gdy wyglądało na to, że będzie remis, dziewczyna odsunęła się i skoczyła, chcąc powalić przeciwnika, lecz ten przewidział to i złapał ją w locie. Gdy chciał przygwoździć ją do ziemi, ta wywinęła się i znalazła na jego plecach. Roześmiała mu się w ucho i przekoziołkowała nad jego głową, stając naprzeciw.
- Po ukończonym treningu wasze ataki będą wyglądać podobnie. Nauczycie się różnych kombinacji, ustawień i układów, tak, by móc je mieszać i modyfikować, dzięki czemu wróg będzie zdezorientowany. A teraz, który pierwszy chce poćwiczyć z Alex'em?

Nikt nie zauważył że byli obserwowani.
W oddali Derek Hale opierał się o pień, wpatrując się w trenujących. W jego piersi zazdrość zaczęła kiełkować tak, że ścisnęło mu się serce. Był zmęczony i przygnębiony, bez stada i mocy. Jego oczy znów stały się złote.
Wiedział, że to, co zrobiła Maybelle, było słuszne. Sam na pewno by sobie nie poradził. Ochroniła go przed Alfami i zwolniła z obowiązku opieki nad stadem. Mimo, że pamiętał te chłodne spojrzenie i ból, jaki mu sprawiła, nadal jej pragnął. Całym sobą.
Czuł zapach wanilii i czekolady nawet z takiej odległości.
Jednak razem z nim mieszała się woń tego drugiego. Był tak samo wysoko w hierarchii, co ona. "Cieszę się, że ona jest z kimś, kto na nią zasługuje."
Minęło kilka sekund.
"Co ja też pieprzę..."
Wcale się nie cieszył. Miał ochotę udusić tego ważniaka, zaraz po Deucalionie, Kali i Peterze. A może najpierw zająłby się nim.
Warknął. Zazdrość uderzyła mu do głowy.
Uderzył w drzewo tak, że pień pękł do połowy.
Prychnął. Nie poczuł nawet ułamka bólu.
Spojrzał na nich jeszcze raz, ale nikogo już tam nie było. Zamknął oczy. Gdy usłyszał ruch, otworzył je. Zobaczył Corę, która stała przed nim z wyciągniętą ręką. Wziął ją pod ramię i ruszyli przez las.

Nastał wieczór. Maybelle i Isaac siedzieli w salonie, on grał a ona czytała o stworzeniach nadprzyrodzonych składających ofiary. Po treningu wszyscy udali się do kręgielni i tak spędzili popołudnie. Alex pojechał godzinę temu wcześniej do Nowego Jorku, odwiedzić kolejnego wilka ze stada.
Nagle rozdzwonił się jej telefon. To Stiles.
- Halo?
- Maybelle, jest kolejna ofiara. Nasz nauczyciel od chemii, pan Harris.
Dziewczyna spojrzała z przerażeniem na Isaaca, a ten na nią. Oczywiście, wszystko słyszał.
- Ale mam też dobre wieści. Chyba wiemy, kto, a raczej co składa te ofiary.

*****

Witajcie. Podoba wam się rozdział? Nie bądźcie rozczarowani takim zakończeniem wątku Alex'a. Reeves pojawił się, by wzbudzić zazdrość u Hale'a, ukazać trochę rzeczywistości dziejącej się na Alasce i pokazać zażyłość, jaka istnieje między Maybelle a innymi członkami stada z jej rodzinnych stron.
Poza tym, już niedługo kulminacja wątku Dereka i Maybelle, czyli... no właśnie. :) Tego dowiecie się niedługo. Obiecuję, że będzie gorąco! :D
Mam również koncepcję dalszych rozdziałów i rozwoju akcji i niestety muszę powiedzieć, że zbliżamy się do końca. Chcę was przeprosić za to, że fabuła jest tak rozciągana i zamiast wątków walk i akcji są sceny stałe i mało się dzieje, w tym ff chciałam się skupić na relacjach między Maybelle a stadem, jak również nią a Derekiem. Jeśli się postaracie, mogę to zmienić w drugiej części... :D

No właśnie. Jest możliwość, że zacznę drugą część. Ale o tym niedługo, przecież jeszcze pierwsza. :)
Dziękuję za czytanie i głosy. :)

PS. piosenka, która leciała w samochodzie Maybelle, jest tu dodana jako link zewnętrzny. :)



big bad wolf // derek haleTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang