Rozdział V

6.3K 340 14
                                    

Minął tydzień odkąd Maybelle pojawiła się w mieście. W tym czasie chłopcy zdążyli poznać się z nią bliżej. Zdobyli wzajemne zaufanie i spędzili trochę czasu razem. Okazało się, że najlepszy kontakt ma ze Stilesem, który zaczął traktować ją jak rodzicielkę. Dziewczyna zdążyła porozmawiać z szeryfem Stilinskim i mamą Scotta, panią McCall, na temat niewyjaśnionych morderstw. Niestety, dowiedziała się niewiele więcej, niż wiedział Stiles. Sprawa stała w miejscu i to ją frustrowało.
Dziś miał odbyć się pierwszy trening chłopców. Wszyscy mieli spotkać się w rezerwacie na północ od miasteczka, daleko od domu Hale'ów. Scott, Stiles i Isaac już tam byli. Czekając na Maybelle, dyskutowali na temat morderstw i  stada Alf. Próbowali połączyć oba przypadki, jednak bez skutku.
W pewnym momencie zza drzew wyszła dziewczyna. Była ubrana w luźne ciuchy, a przez ramię przewiesiła sportową torbę.
- Witam wszystkich na pierwszym treningu uczącym sprawności fizycznej i sposobów walki z rozmaitymi przeciwnikami. Mam nadzieję, że macie odpowiedni ubiór, to jest: luźne ubrania i sportowe buty. Ja ćwiczę bez nich, bo tak jest mi wygodniej, i wy za jakiś czas również będziecie woleli je zdjąć. - chłopcy spojrzeli po sobie z uniesionymi brwiami. - Teraz wydaje się to wam dziwne, ale przekonacie się do tego za parę tygodni. A tak w ogóle, gdzie jest Stiles? - dziewczyna rozejrzała się.
- On...
- Eee...
- No dalej wyduście to z siebie. - zaczęła się śmiać.
- Hm... On poszedł...
Nagle między drzewami pojawił się zaginiony, zapinając rozporek od spodni.
- Chłopaki, myślę, że te ofiary nie mają nic wspólnego z Alfami... - urwał, gdy zauważył Maybelle. Po chwili rozległ się świst powietrza i Stiles, wręcz przyklejony do dziewczyny, uśmiechał się od ucha do ucha z uwielbieniem. Ta, z lekką konsternacją, poklepywała go po plecach.
- Czy ty właśnie... eee... ech, nie ważne. - zamknęła oczy. - Stiles, dziś twoim zdaniem jest przestudiowanie książki, którą ci dam, a w czasie czytania możesz kibicować kolegom. - złapała go za ramiona. - Zgoda?
Chłopak pokiwał głową. Maybelle dała mu "Historię wilkołaków od A do Z" i koc, na którym mógł usiąść. Gdy odszedł w bok, by zająć się swoimi sprawami, ta przeszła na środek i stanęła naprzeciw chłopaków, którzy próbowali ukryć śmiech. Dziewczyna wywróciła oczami.
- A teraz zacznijcie się rozciągać. - chłopcy popatrzyli na nią z niedowierzaniem. - Nie krzywić się, rozgrzewka jest równie ważna, co ćwiczenia, nie możecie zacząć walczyć z nierozciągniętymi mięśniami. Raz dwa. - zaczęła wykonywać skłony, obserwując Scotta i Isaaca. Widząc, że Stiles nabija się z dwójki, krzyknęła:
- Chłopcze, nie śmiej się, ciebie czeka to samo! A nawet więcej, bo nie dość, że nie posiadasz nadludzkiej siły, to jesteś cherlawy i całkowicie zaniedbałeś swoją kondycję.
Chłopak, jęcząc, wrócił do czytania lektury, zaś chłopcy powtarzali ruchy dziewczyny. Po dziesięciu minutach rozgrzewki oboje stanęli obok siebie.
- Dobrze. Teraz po kolei, jeden po drugim, spróbujcie mnie powalić. - Maybelle, widząc niedowierzające miny obydwu, roześmiała się. - No, nie stójcie jak barany, tylko atakujcie. Kto mnie powali, nie będzie musiał trenować przez następny tydzień. No, dalej.
Scott ustawił się pierwszy. Rozpędził się i skoczył, próbując swoim ciężarem zwalić dziewczynę z nóg, lecz ta, przewidując jego ruchy, złapała go w locie i powaliła.
- Teraz ty, Isaac.
Chłopak napiął mięśnie i zaczął biec, chcąc złapać ją w połowie i przewrócić. Jednak ona w ostatniej chwili odskoczyła i, łapiąc go za kark, odrzuciła w stronę Scotta. Po tym zaczęła rozcierać ręce.
- Gdybym była jedną z Alf, już byście nie żyli. Musicie się skupić, zapomnieć o wszystkim poza atakiem, dobrze wymierzyć odległości, i, broń Boże, nie zdradzać sposobu, w jaki atakujecie. Wasze ruchy były zbyt czytelne, musicie umieć zmylić przeciwnika. Jeszcze raz.
Ćwiczyli ataki jeszcze pół godziny, aż chłopcom udało się precyzyjnie wymierzać ruchy. Oboje padli na ziemię, zmęczeni i zdyszani. Dziewczyna sięgnęła do torby i wyjęła dwie butelki wody. Podała je chłopcom.
- To woda z większą ilością soli mineralnych i magnezu, właściwie z ich końską dawką. - powiedziała, opierając ręce o biodra.
- Dlaczego ty nie jesteś zmęczona? - zapytał Isaac, który pocił się w miejscach, w których myślał, że nie da się spocić.
- Lata wprawy i ćwiczeń. - błysnęła uśmiechem. - Za jakiś czas też przestaniecie się męczyć. Jak na pierwszy raz to poszło wam całkiem dobrze.
- Taak. Miną lata świetlne, zanim nauczymy się dobrze atakować. - powiedział Scott, leżąc i zasłaniając oczy ręką. Wzbudziło to śmiech u dziewczyny. Odeszła, by napić się swojej wody.
- A kiedy zaczniemy naprawdę walczyć? - zapytał Isaac.
- Mój drogi, zaczniecie ze mną walczyć, gdy ukończycie trening. W tym momencie boję się, że was poturbuję, a musicie być sprawni. - powiedziała, śmiejąc się i popijając. - Ciężko jest mnie pokonać, uwierz.
- Może więc ja spróbuję? - odezwał się głos spomiędzy drzew. Był to Derek, który już od kilku minut stał i obserwował zmagania chłopców z Maybelle. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. Stiles podniósł głowę znad książki, po czym zamknął ją.
- To może być ciekawe. - szepnął, przypatrując się całej sytuacji.
- Jesteś tego pewny? Nie chcę zranić twojej pięknej buźki, bo wiesz, rany od moich pazurów goją się naprawdę wolno... - grzebała w torbie, chowając butelkę.
- Zawsze warto spróbować. O moją twarz nie musisz się martwić, umiem się obronić. Za to ja na twoim miejscu bałbym się, że wrócę do domu w kawałkach. - odgryzł się z szyderczym uśmiechem, krzyżując ręce na piersi. Dziewczyna wstała z klęczek i odwróciła się w stronę Dereka.
- Hale, chyba nie wiesz co robisz.
- Doskonale wiem co robię. A ty, Foster? Jesteś pewna, że chcesz się ze mną mierzyć? - odparł, zdejmując kurtkę. Ta prychnęła, zbliżając się do mężczyzny.
- Będziesz błagał o litość. - Maybelle zniżyła się, wyciągając pazury i kły, zaczęła warczeć. Derek odpowiedział tym samym, a jego oczy zajarzyły się czerwienią.
Stiles z emocji prawie narobił w gacie.
Warkot stawał się coraz głośniejszy i bardziej zajadły. To było jak cisza przed wyładowaniem - lada chwila mogła się rozpętać burza.
Ruszyli na siebie w tym samym czasie. W połowie drogi skoczyli na siebie. Hale był silny, ale Foster szybsza i bardziej zwinna, przez co zanim on zdążył ją chwycić, ona podcięła mu nogi i wylądował na plecach. Dziewczyna odskoczyła i zaczęła się śmiać.
- Jeden do zera! - uśmiechnęła się triumfalnie. Mężczyzna szybko wstał i odwracał się z zamiarem ataku, jednak ona go ubiegła. Wskoczyła mu na plecy i robiąc przewrót w przód, sprawiła, że ten upadł twarzą w ziemię.
- Dwa - zero! Poddajesz się? - jej śmiech jeszcze bardziej go podjudzał. Był już na nogach i szarżował na nią, głośno warcząc i trzymając pazury w gotowości. Ta przypadła do ziemi, odwzajemniając warkot. Jej oczy rozbłysły fioletem.
Szybkim ruchem wskoczyła na niego, obejmując nogami w pasie. Ten, zdezorientowany, złapał ją za biodra. Ona swoim naporem wywołanym przez ciężar sprawiła, że oboje upadli na grunt. Dziewczyna siedziała okrakiem na nim. Schyliła się ku jego szyi i zaczęła ocierać kłami o miejsce, gdzie przyspieszone tętno biło najmocniej.
- Trzy do zera... Jesteś mi coś winny. - szepnęła, chowając kły i pazury. Szybkim ruchem poderwała się i gdy Derek podniósł głowę, ona była już przy torbie.
- Koniec widowiska, chłopcy. Dziś dowiedzieliście się, że aby mnie pokonać trzeba intensywnej i długiej pracy. Derek kieruje się gniewem, i to jest dobre, ale jeśli nie umie się nad nim panować, to znaczy stymulować go i odpowiednio wykorzystywać, to szanse na wygraną są nikłe. Mam nadzieję, że to czegoś was nauczyło. A teraz ruszajcie się, będziemy się zbierać. - podniosła torbę, zabierając od Stilinskiego książkę i koc i chowając je. - A ty, Stiles, w drodze powrotnej opowiesz nam, czego ciekawego dowiedziałeś się podczas czytania tej książki.

Derek Hale jeszcze jakiś czas po odejściu Maybelle i chłopców leżał na ziemi. Mimo przegranego pojedynku na jego twarzy widniał uśmiech.

*****

Mam nadzieję, że wam się podobało. Nareszcie jakieś momenty z Derekiem. :) Przepraszam, że tak późno, ale miałam dziś intensywny dzień. Kolejny rozdział powinien pojawić się w najbliższe południe. Dziękuję za oddane głosy :)


big bad wolf // derek haleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz