Rozdział III

8.5K 367 36
                                    

Wszyscy usiedli przy stole. Scott czuł podniecenie. "Nareszcie coś się dzieje", pomyślał. Spojrzał na Maybelle, która stała tyłem do nich. Po kilku sekundach odwróciła się i oparła ręce o blat.
- Sprawa wygląda tak: na razie nic nie możemy zrobić. Musimy czekać, aż Alfy choć w minimalnym stopniu ujawnią się i złapiemy ich trop. Wcześniej trochę powęszyłam i poznałam ich zapach, lecz jest tak słaby, że nie ma szans, by posłużyć się nim do tropienia. - dziewczyna patrzyła w ścianę naprzeciw. - Teraz możemy jedynie ćwiczyć i szkolić się, dużo i intensywnie. Trzy razy w tygodniu po dwie godziny i w soboty po pięć. Umiejętności są tak samo ważne jak siła, a dobre wykorzystanie obojga czynników gwarantuje wygraną. Nie wystarczy wasza siła, musicie nauczyć się technik ścigania ofiary, walki, szybkiego nokautu, ostrożności i omijania zagrożeń, które was dotyczą.
Chłopcy jednym chórem wydali z siebie jęk. Maybelle zaśmiała się, widząc ich reakcję.
- Kochani, tu liczy się wasze przeżycie i ochrona mieszkańców. Mnie zaczęto szkolić w wieku 10 lat i powiem wam, że całkiem niedawno jeszcze kończyłam niektóre kursy. Na pewno będę przechodzić przez kolejne. Wilkołactwo to ogromna wiedza z różnych dziedzin, musicie dokładnie poznać system hierarchiczny, historię swoją i naszych wrogów, wszelkie rośliny i inne czynniki, które was osłabiają i techniki, dzięki którym w bardzo krótkim czasie pokonacie wroga. Jestem pewna, że nikt was nie nauczył nawet podstaw. - dziewczyna uśmiechnęła się ironicznie. - To się zmieni. Będziecie wiedzieć wszystko na temat naszej rasy, wasze stado wzmocni się i może stać się niepokonane. Szczególnie z tobą na czele, Scott. - powiedziała, zerkając na niego. Chłopak zmieszał się. - Na razie muszę porozmawiać z Derekiem na różne tematy i wybadać, między innymi jak daleko zaszliście z nauką. Pewnie nie zrobiliście dużo, dlatego czeka was ciężka praca. - kolejny chóralny jęk. Jedynie Stiles nie stracił zapału.
- Czyli ja nie muszę brać udziału w waszych wilczych treningach? -
zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha, podnosząc rękę do góry, jak na lekcjach.
- O nie, mój drogi. Ciebie trening też nie ominie. - Maybelle przewróciła oczami - Uwzględnimy w nim to, że jesteś człowiekiem, przecież musisz umieć się obronić na wszelki wypadek. Poza tym twoja wiedza, którą nabędziesz, pomoże chłopcom w kryzysowych sytuacjach. Potrzebujemy ciebie. - zakończyła, puszczając mu oczko. Stilinski opadł z powrotem na krzesło w geście rezygnacji, jednak to, że jest potrzebny, udobruchało go.
- Tak więc starajcie się nie przejmować Alfami, w mojej intencji jest zajęcie się tą sprawą. Skupcie się na szkole i rzeczach codziennych. Gdy coś się zmieni będę was informować. W tym tygodniu odpuszczamy treningi, ale od następnego bierzemy się ostro do roboty. Będziecie zmęczeni, ale zadowoleni z postępów. Wierzę w was bardzo mocno. - uśmiech. - A teraz wracajcie do domów. Spotkamy się jeszcze w tym tygodniu i gdzieś razem wyjdziemy. Co wy na to?
Propozycja spotkała się z ogólnym zainteresowaniem. Anthony odprowadził wszystkich do wyjścia i wrócił do biblioteczki, gdzie zastał Maybelle wpatrującą się w okno. Zauważył, że dziewczynę coś trapi.
- Mam wrażenie, że nie powiedziałaś im wszystkiego. - zwrócił się do niej. Ta odwróciła się do niego i objęła ramionami.
- Masz rację. Mam teorię dotyczącą Alf, ale nie chciałam ich martwić, dopóki nie jestem w choć minimalnym stopniu pewna, że ta teoria jest prawdziwa. - westchnęła. - Myślę, że Alfy wyczuły te stado, a szczególnie Scotta, który ma predyspozycje na Prawdziwego Alfę. Więc pewnie zaproponują mu, by się do nich przyłączył. Nie zrobi tego, za żadne skarby. Chyba, że zmuszą go poprzez szantaż, ale prędzej by wszystkich zabili niż się z nimi patyczkowali. Może być też tak, że chcieliby zasilić szeregi poprzez Dereka. Wtedy on musiałby zabić całe stado, więc wychodzi na to samo. - chwila ciszy. - Kompletnie nie wiem, co się wydarzy. Możemy tylko czekać na jakikolwiek rozwój wypadków. - dziewczyna zamknęła oczy, przytłoczona tą sprawą.
- Boję się, że sobie nie poradzę. Zawiodę ich, a przecież przed chwilą obiecałam, że rozwiążę tę sprawę. Coś nie wypali, umknie mi jakiś szczegół, coś pójdzie nie po mojej myśli i koniec. Ktoś zginie. Albo zginą wszyscy. Ja... nie wiem, co wtedy zrobię. Nie umiem sobie tego wyobrazić.
Pan Foster podszedł do dziewczyny i ujął ją za brodę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
- Kochanie. Zniosłaś śmierć rodziców. Zapanowałaś nad stadem liczącym ponad pięćdziesiąt wilkołaków. Poprowadziłaś wiele polowań i innych rozmaitych akcji. Pomogłaś wielu stadom i pojedynczym jednostkom. Zrobiłaś to wszystko nie nikogo nie zabijając, a miałaś taką możliwość. Musiałaś dorosnąć zbyt wcześnie, spoczywa na tobie ogromna odpowiedzialność. Poradziłaś sobie z tyloma sprawami, że stado Alf to dla ciebie nic trudnego. Jesteś silniejsza od nich. Masz wysoki poziom umiejętności, wykształcenie, siłę, a przede wszystkim dobre serce, a to czyni ciebie potężniejszą od nich. Wierzę, że na pewno dasz sobie radę, a poza tym nie jesteś sama. Masz mnie i swoje nowe stado, którym pokierujesz tak, że będą silnymi jednostkami tworzącymi zgodną i współpracującą watahę. Na pewno dasz radę. -
po tych słowach mężczyzna pocałował ją w czoło. - A teraz już niczym się nie przejmuj i wróć do swoich zajęć. Ja tu jeszcze posiedzę. Proponuję ci zjedzenie czegoś i porządne rozpakowanie się. Na twoim biurku leży kilka książek, które ci zamówiłem, gdybyś się nudziła. Jest też wieża stereo i odtwarzacz, byś mogła słuchać muzyki. Nie kupowałem ci komputera, bo nie wiedziałem, jaki chcesz... - Maybelle przerwała mu ze śmiechem.
- Wujku, wzięłam swój laptop, mam na nim ważne rzeczy.
- Okej. -
zaśmiał się. - ręczniki i piżamy masz w komodzie, łóżko jest pościelone, a w łazience masz wszelkie przybory toaletowe.
- Dziękuję za wszystko, wuju. Jesteś niesamowity.
- Drobiazg -
odparł, odsuwając się. Złapał ją za ramiona. - Życzę ci przyjemnego wieczoru i spokojnej nocy, tylko połóż się przed trzecią. - rozbawiony, podarował jej delikatny uścisk. Znał ją i wiedział, że jest typowym zwierzęciem nocnym i nie lubi kłaść się do łóżka wcześnie. Dziewczyna, odwzajemniła go, również się śmiejąc. - Dobrze, wuju. Ty też nie kładź się późno. Dobrej nocy.
- Dobranoc.
Po tych słowach rozeszli się do swoich spraw.

W tym samym czasie Derek wpadł na trop przetrzymywanego Boyda. Okazało się, że Erica nie żyje. Razem ze Scottem znaleźli się w starym, opuszczonym budynku banku. Alfy zdążyły uciec, zaś chłopcy wpadli w zasadzkę w głównym sejfie, w którym przetrzymywano Boyda. Była z nim tajemnicza dziewczyna, która później okazała się zaginioną młodszą siostrą Dereka, Corą. Na niebie świecił księżyc w pełni i wilkołaki działały pod jego silnym wpływem. Przypadkiem Allison również się tam znalazła i niechcący uwolniła wilki, a te uciekły do rezerwatu. Wspólnymi siłami złapano je, niestety Derek mocno ucierpiał. Wtedy też nastąpiło pierwsze spotkanie Hale'a z Jennifer Blake. Wszyscy mieli za sobą ciężką noc.

****

Miałam pomysł, by do poszukiwań wilkołaków dołączyć Maybelle, ale postanowiłam, że jej pierwsze spotkanie z Derekiem będzie wyglądać inaczej. Dlatego wątek odnalezienia Boyda i Cory pozostał bez zmian, z tą różnicą, że odrzuciłam Isaaca i Braeden (ciemnoskórą kobietę) w tym wydarzeniu. Myślę, że pokonanie Alf będzie inne niż w serialu (jestem dopiero w szóstym odcinku trzeciego sezonu), chcę prowadzić fabułę według własnej woli. Jednak wątek Daracha i romansu Hale x Blake nie zabraknie. Doda to pikanterii relacji pomiędzy Derekiem a Maybelle. :) Mam nadzieje, że czekacie na dalsze rozdziały, bo będzie się działo. :) W najbliższym rozdziale Foster nareszcie pozna Dereka i kogoś jeszcze, jak również w kolejnych wydarzy się coś, co mocno wpłynie na stado. Dziękuję za pierwsze głosy! :)


big bad wolf // derek haleWhere stories live. Discover now