Rozdział X

4.6K 273 6
                                    

- No już. Obudź się. Jesteśmy na miejscu - szepnęła Maybelle. Wjeżdżali windą na górę. Wprowadziła Dereka do mieszkania i położyła na łóżku. Hale dużo ważył, więc było to trudne - jego nogi od kolan zwisały z łóżka. Był nieprzytomny. Dziewczyna z niemałym trudem zdjęła z niego kurtkę i rozerwała t-shirt. Ujrzała mięśnie przecięte szramami i gdzieniegdzie rany sięgające kości. W jej oczach pojawiły się łzy.
Wstała z kolan i zaczęła chodzić w tą i z powrotem. Panika dosięgła jej serca.
"Co robić?"
Nagle przystanęła, obracając się do rannego.
"Przecież mogę go wyleczyć!"
Podbiegła do łóżka. Przez chwilę myślała nad tym, jak dosięgnąć do jego ciała tak, by leczenie się udało. Zdjęła buty i weszła na materac. Usiadła z podkulonymi nogami i odgarniając włosy, przyłożyła twarz do jego lewego policzka. Umieściła ręce na jego ramionach i wbiła palce w mięśnie. Zamknęła oczy, świecące na fioletowo. Nie myślała o konsekwencjach, o tym, że żeby wyleczyć takie rany, trzeba użyć całej mocy. Że może tego nie przeżyć. Skupiła się na uratowaniu Dereka.
Uruchomiła przepływ mocy między nimi. Jej żyły nabrzmiały i zrobiły się czarne.
Hale otworzył oczy i gwałtownie nabrał powietrza. Oprzytomniał i uświadomił sobie, gdzie jest. Poczuł dotyk przy policzku i na ramionach. Zapach czekolady i wanilii zawładnął jego zmysłami.
- Maybelle...
Złapał ją za dłoń. Czuł, że nabiera sił, a jego rany się goją. Wziął pełny oddech.
Nagle nie czuł już jej dotyku. Dziewczyna zemdlała i przewróciła się na bok. Przeszedł do pozycji siedzącej i przesunął się do niej. Odgarnął włosy z jej twarzy. Zauważył krew na pościeli, leciała z jej nosa. Miała zamknięte oczy. Derek syknął.
- Hej, mała, pobudka! Już mnie uleczyłaś, możesz wstać - szeptał, łapiąc ją za ramiona i przyciągając do siebie. Nie zauważył, że krew rozmazała się na jego piersi. Wziął z ziemi swoją porwaną koszulkę i zaczął wycierać jej twarz, ciągle do niej mówiąc.
Po chwili Maybelle ocknęła się. Rozejrzała się z niepokojem i gdy zauważyła, że Derek trzyma ją na kolanach, zerwała się jak oparzona, zabierając tkaninę z jego ręki.
- Dziękuję za pomoc, sama umyję twarz. - powiedziała, oglądając go. Zauważyła, że nie ma już ran. Odetchnęła w środku. - A ty też musisz... wiesz... umyć się. - dodała, czując, że jeśli nie przestanie się patrzeć, zaciągnie go do tego łóżka. Zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu łazienki.
- Gdzie potem wyrzucić koszulkę?
- Zostaw w łazience. - odparł, spuszczając wzrok. Gdy zniknęła za ścianą, schował twarz w dłoniach. W ciągu tylko kilkunastu minut przeżył już ze trzy zawały. O ile wilkołaki mogą mieć zawał.
Myślał, że ją stracił. Bezpowrotnie.
I chyba to prawda, bo Maybelle traktuje go z dystansem. Może w domu został ten jej facet? Może chce jak najszybciej do niego wrócić...? Jęknął, łapiąc się za włosy.
Usłyszał jej kroki. Podniósł głowę i spojrzał na nią. Miała czystą twarz i mokre kosmyki, pewnie na nich też była krew. Potarł swoją pierś i pod palcami poczuł zaschniętą posokę.
- Wiesz, pójdę już... - nie wytrzymał i spytał z zazdrością.
- Do niego?
- Do kogo? - zapytała, patrząc na Dereka.
- Do twojego kolegi, który niedawno przyjechał. Pewnie na ciebie czeka. - spuścił głowę. Podniósł ją z powrotem, gdy usłyszał jej śmiech.
- Nie ma go od wczoraj, pojechał do Nowego Jorku. - spojrzała na niego z zadziornym uśmiechem. - A co, jesteś zazdrosny? - patrzyła na niego, oczy jej błyszczały. Właśnie taką ją uwielbiał, radosną i zadziorną.
- Nie jestem... - odparł, ale wiedział, że ona w to nie uwierzy. Uśmiechnął się pod nosem.
- Nic nie łączy mnie z Alex'em, może oprócz tego, że jesteśmy w jednym stadzie i nasze rody są spokrewnione. - dziewczyna odwróciła się tyłem. - Ale wiesz, jestem ciekawa, dlaczego Blake nie było z tobą, gdy Darach cię zaatakował. I dlaczego zadzwoniłeś do mnie, nie do niej. - powiedziała, podnosząc głowę i wbijając wzrok w ścianę. Derek roześmiał się, gdyż zrozumiał, że ona też jest zazdrosna. Wbił w nią wzrok.
- Nie jestem z Jennifer od paru dni. Ostatni raz widziałem ją, gdy ty się tu pojawiłaś. Była irytująca. Poza tym miałaś rację - ostatnio zachowywała się podejrzanie. - odparł, przesuwając wzrokiem po jej ciele. Była tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Odwróciła się.
- Och. Czyli jesteś sam.
- Tak. Jestem.
Nastała cisza. Oboje mierzyli się wzrokiem. Hale zaczął się podnosić, lecz Foster zatrzymała go.
- Nie wstawaj. Jesteś jeszcze zbyt słaby. - odparła. Zauważyła plamę na łóżku. Podeszła bliżej.
- To moja krew? Wezmę tą pościel i ją wypiorę.
Derek złapał ją za rękę i spojrzał w oczy.
- Nie trzeba. Ja zaplamiłem twój samochód, jesteśmy kwita. - dziewczyna uśmiechnęła się. - Zostań na noc... proszę. - zsunął dłoń niżej i splótł palce z jej palcami. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. W końcu Maybelle ustąpiła.
- No dobrze. - puściła dłoń Hale'a. - Gdzie jest Cora? - zapytała, zmierzając do biurka.
- Na noc chodzi do Petera, u mnie nie ma gdzie spać. - odparł, obserwując, jak dziewczyna zdejmuje kurtkę, wiesza ją na krześle i siada na blacie biurka. Usłyszał, że jej serce zaczęło bić szybciej. Poczuł napięcie wiszące w powietrzu. Spojrzał na nią. Miała na sobie jasnoróżową koszulkę na ramiączkach, która ciasno opinała jej brzuch. Ciemne legginsy podkreślały jej zgrabne nogi. Mimowolnie wstał. Przyciągała go, jak pająk, wabiący swoją ofiarę. Dał się złapać w jej sieć, ale nie żałował.
Podszedł do niej i oparł się o biurko. Objęła go nogami i spojrzała mu w oczy, jakby czegoś w nich szukała. Położył ręce na jej talii. Uśmiechnęła się.
Gdy on pochylał się, by ją pocałować, ta opuściła głowę. Dotknęła ustami jego obojczyku. Pocałunkami schodziła coraz niżej, a gdy poczuła, że on drży, przerwała, by spojrzeć mu w twarz. Miał lekko rozchylone usta i zmrużone oczy. Gdy pochwycił jej wzrok, kąciki jego ust podniosły się.
Dziewczyna odepchnęła go lekko i wstała. Wzięła go za rękę i poprowadziła do łóżka. Popchnęła go tak, że usiadł i wdrapała mu się na kolana. Odgarnęła włosy do tyłu. Złapał ją w plecach i przesunął ręce wyżej. Ona jedną rękę przyłożyła mu do policzka, drugą wodziła po brzuchu, kreśląc linie wzdłuż mięśni. Napiął się pod jej dotykiem, zaczął całować jej szyję i żuchwę. Ona zachichotała i odsunęła się. Przesunęła wzrok na jego wargi.
- Masz coś na ustach, wiesz? To chyba krew - wyszeptała, patrząc mu w oczy, a potem znów na usta. Pochyliła się. Językiem dotknęła kącików jego warg. Zlizała zaschniętą ciecz i chciała się odsunąć, lecz on jej nie pozwolił.
Na początku całował ją delikatnie, jakby chciał poznać jej reakcję. Gdy ona odwzajemniła pocałunek, zaczął go pogłębiać, dotykając jej policzka. Przesunęła rękę z brzucha na jego twarz i objęła ją obiema dłońmi. Całowali się długo i namiętnie, w pewnym momencie Derek położył się na łóżku, a ona na nim. Przesuwała ręką po jego ciele, wzdłuż klatki piersiowej i ramion.
Nagle on złapał ją i przekręcił się tak, że znalazła się pod nim. Całował jej szyję i dekolt, złapał jej ręce i przeniósł nad głowę, splatając palce z jej palcami. Gdy ustami dotarł na miejsce za jej uchem, ta wyszeptała:
- Zostaniesz moim wielkim, złym wilkiem?
Gdy Derek to usłyszał, roześmiał się i pocałował ją znów.
Tej nocy zasnęli późno. Spali przytuleni do siebie, ona oparta plecami o jego pierś i otulona ramieniem. On uśmiechał się przez sen. W jego snach nie było już czekolady i wanilii. Miał je w swoich ramionach.


big bad wolf // derek haleWhere stories live. Discover now