Rozdział IX

4.7K 252 1
                                    

- Wszystkie ofiary są ze sobą powiązane. - powiedział Stiles.
Zaraz po telefonie Stilinski zajechał po Scotta i przyjechali do Maybelle. Razem z Isaac'iem i jej wujem byli w pokoju bibliotecznym.
- Heather, dziewczyna z namiotu i chłopak na basenie - wszyscy byli dziewicami. Kyle, nauczuciel muzyki i pan Harris mieli coś wspólnego z żołnierstwem lub walką. Kolejne ofiary również wystąpią potrójnie.
- Tylko kiedy? Musimy być ciągle czujni - powiedział Isaac. Wszyscy byli zaniepokojeni.
- Mówiłeś, że wiesz, co to jest. - Maybelle zwróciła się do Stilesa.
- Tak. To Darach - druid, który przeszedł na złą stronę. Ma moce związane z kontrolą umysłu, może również przybierać różne postacie. Tylko nadal nie wiemy, po co zabija...
- Żeby się wzmocnić. - powiedział pan Foster. - Chce nabrać sił. Niedługo będzie zaćmienie księżyca, co oznacza osłabienie mocy wilkołaków. Nie tylko my chcemy pozbyć się Alf...
Wszyscy oniemieli. Zaczęli spoglądać po sobie. Scott przerwał ciszę.
- Skoro umie się kamuflować, to znaczy, że może być wśród nas. Musimy mieć się na baczności i uważać...
- Zaraz. Skoro na wilkołaki źle działa tojad, to na Daracha też może coś zadziałać. Na pewno jest tu książka o tym... - powiedział Stiles, podchodząc do półek.
- Już mam - odparł Anthony, trzymając w rękach otwartą księgę. - Napisano tu, że na Mrocznego Druida działa popiół górski: Darach nie przejdzie przez barierę stworzoną z tego popiołu... O! Dzięki jemiole można go zdemaskować, gdy używa zaklęcia iluzji. - popatrzył na resztę. - Musicie jak najszybciej zgłosić się do Deatona, on na pewno ma ją w zapasie. Będziecie nosić ją wszędzie i użyjecie, gdy będzie działo się coś podejrzanego.
Wiedzieli już dosyć dużo, co sprawiło, że  poczuli się bezpieczniej i stabilniej. Mieli plan działania i to dawało im nadzieję.
Jakiś czas później Stiles i Scott pojechali. Maybelle zaszyła się w swoim pokoju. Nie mogła na niczym się skupić. Chodziła po pomieszczeniu, od ściany do ściany. Czuła niepokój. Sprawa Alf nadal nie była rozwiązana. Co mieli zrobić? Czekać, aż Darach wybije stado i potem go wyeliminować? A jeśli jest silniejszy niż jej wilki?
Usiadła na łóżku, chowając twarz w dłonie. Zaczęła drżeć. Bała się. Ogromnie się bała.
Nagle pomyślała o Dereku. Zastanawiała się jak się czuje. Co robi? Czy Blake jest z nim? Czy on myśli o niej tak często, jak ona o nim...? Wątpiła w to. Pewnie jest zajęty tamtą i Maybelle w ogóle go nie interesuje. Tym bardziej, że sprawiła mu ból i odebrała bardzo wiele. Zrobiła to, kierując się dobrem stada, ale jego to pewnie nie obchodzi.
Znalazła jego numer w kontaktach. Już miała nacisnąć zieloną słuchawkę, jednak rozmyśliła się. Zablokowała telefon i rzuciła na fotel. Puściła muzykę ze swojej wieży i zaczęła kiwać się w rytm, rozluźniając się.

Nie wiedziała, że w tym samym czasie Derek Hale stał przy biurku,jedną ręką opierając się o nie, a w drugiej trzymając telefon. Na ekranie wyświetlał się jej numer i zdjęcie. Już kilka chwil wpatrywał się w obraz. Jedno kliknięcie i usłyszy jej głos. Chyba, że ona śpi.
Lub jest zajęta tamtym.
Warknął. Położył telefon na biurko. Oparł się o nie, naciskając pięściami o blat. Gdy zabrał ręce, zauważył ślady, które zostawiły jego palce. Drewno było zmiażdżone. Zacisnął zęby i odwrócił się, zaciskając pięści.
Ostatnie tygodnie były straszne. Czuł się chory, a tylko ona mogła być lekiem. Specjalnym, osobistym lekiem.
Nie wiedział, kiedy to się stało. Kiedy pojawiła się w jego myślach, by zawładnąć nimi całkowicie. To chyba było wtedy, gdy pojawiła się w jego domu. Gdy obserwował przez okno, jak chodzi między starymi meblami i ożywia wspomnienia we własnych myślach.
A może to stało się, gdy znaleźli się w jednym pomieszczeniu? Stał w drzwiach i obserwował ją, zdecydowaną, silną i spokojną, z pistoletem wycelowanym w jego serce.
Albo wtedy, gdy pojawił się Argent i chciał go załatwić, ale ona wstawiła się za nim. Obroniła go i zapewniła bezpieczeństwo.
Tak, już wtedy zaczęło mu zależeć. Trening, klub, potem przekazanie władzy... to tylko wzmogło uczucie.
Uczucie? Kiedy zaczął nazywać to uczuciem?
Gdy myślał o Blake, nie czuł już nic. Na początku mu się podobała, ale później zrobiła się irytująca. Maybelle nie mogła się z nią równać.
Maybelle.
Na sam dźwięk jej imienia serce zaczynało walić mu jak oszalałe. Już nie potrafił powstrzymać się przed myśleniem o niej.
Oboje tej nocy zasnęli bardzo późno.

Obudziła się o dwunastej. Spała w tym, w czym chodziła w dzień, muzyka nadal cicho grała, okno było otwarte na oścież, butelka wina do połowy pusta. Przetarła zmęczone oczy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio miała dobrze przespaną noc.
W tym momencie jej telefon zawibrował. Miała dwie wiadomości, jedną od Isaaca, drugą od wuja.
"Dziś nocuję u Scotta razem ze Stilesem, będziemy uczyć się do ekonomii i oglądać Star Wars. Miłego dnia, śpiochu :)" Uśmiechnęła się do ekranu i odpisała. Wyświetliła drugiego sms'a. "Po pracy jadę do Alana, będziemy rozpracowywać Daracha i Alfy. Korzystaj z wolnej chaty." Uniosła brew. To jakaś sugestia?
Po prysznicu, zjedzeniu śniadania i ogarnięciu pokoju zabrała się za sprzątanie domu. Zajęło jej to trzy godziny. Dziś chłopcy mieli lacrosse, więc nie było treningu. Pod wpływem nudy dziewczyna zrobiła obiad, posprzątała w ogródku i obejrzała film.
Na zegarze wybiła dwudziesta. Maybelle siedziała przy stole w kuchni, obracając telefon i rozmyślając nad tym, co będzie robić później. Nagle komórka rozdzwoniła się. Spojrzała na wyświetlacz.
Derek.
Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Dopiero po drugim dzwonku otrząsnęła się i odebrała.
- Halo...?
- Maybelle? - Hale sapał i posykiwał. - Gdzie... jesteś?
- W domu. Co się stało? - zapytała, mocno zaniepokojona. Zerwała się z krzesła.
- Przyjedź... pod liceum... proszę... - wyjęczał.
- Halo? Derek...? Co się dzieje?
Odpowiedziała jej cisza.
Porwała kluczyki i wybiegła z domu. Wsiadając do auta, próbowała połączyć się z Derekiem, jednak on nie odbierał. Wyjechała z podjazdu i najszybciej, jak mogła, pędziła pod szkołę.
Po kilku minutach wysiadła z samochodu, nie gasząc silnika i zostawiając drzwi otwarte. Znalazła go niedaleko. Leżał pod drzewami, przy murze. Dziewczyna ukucnęła i zauważyła, że mężczyzna ma mocno poranioną klatkę piersiową, ręce i twarz. Zadrapania i rozerwane mięśnie.
Miał przymknięte oczy, ale gdy tylko podbiegła, otworzył je szeroko i złapał ją za rękę. Syknął z bólu.
Wiedziała, że nie ma czasu na pytania. Pomogła mu wstać i jednocześnie zastanawiała się, gdzie może go zawieźć. Doszła do wniosku, że na szpital nie ma co liczyć, a najbliżej jest jego mieszkanie. Podprowadziła go do auta, posadziła na miejscu pasażera i wsiadła za kierownicę. Z piskiem opon ruszyła spod szkoły i skierowała się w zachodnią część miasta.
W połowie drogi Derek ocknął się. Zaczął rozglądać się nerwowo, a gdy upewnił się, że są bezpieczni, popatrzył na nią. Miała taką piękną twarz, mimo niepokoju wypisanego na niej... Złapał ją za rękę. Ta spojrzałą na niego, uśmiechnęła się delikatnie i ścisnęła jego dłoń.
- Derek, nie zasypiaj. Jesteśmy prawie na miejscu.
Powtarzał w myślach swoje imię wypowiedziane jej głosem. Uczepił się tego, by nie zemdleć. Derek, Derek, Derek... Dopiero za drugim razem usłyszał jej pytanie.
- Kto ci to zrobił? - zapytała, zerkając na niego.
- Och... to... to on... - przekręcił głowę. - To... Darach...
Poczuł, że rzeczywistość wymyka mu się z rąk. Myślał, że jest w niebie, bo jakiś anioł powiedział mu:
- Derek, ocknij się... No już... Zostań ze mną, proszę... Derek...
Chciał posłuchać tego głosu, naprawdę. Ale to było silniejsze od niego...


big bad wolf // derek haleWhere stories live. Discover now