Derek #1 + info

5.6K 309 8
                                    

Witajcie. Chciałam was mocno przeprosić za brak rozdziału dzisiaj, znów zabrakło mi czasu. Teraz do fanfiction chcę wprowadzić więcej wątków fabularnych, to jest Alfy i Daracha. Muszę wszystko rozpisać, pomyśleć, co kiedy wprowadzić i w jakim stopniu, co niestety jest pracochłonne. Do tej pory pisałam rozdziały po 1000 słów w 1 lub 1,5 godziny, teraz zajmie mi to dłużej przez wyżej wymienione umiejętne wprowadzanie wątków. Dlatego proszę was o wyrozumiałość. Rozdział powinien pojawić się jutro i będzie w nim Derek, mogę wam to obiecać :) W ramach rekompensaty wymyśliłam, że między rozdziałami będę publikować krótkie wydarzenia oczami Dereka, następujące po konkretnym rozdziale. Dzisiejsza historia następuje po poprzednim rozdziale, tj. pojedynku między Mayebelle a Hale'm. Miłego czytania :)

*****

Byłem przed naszym opuszczonym domem. Wokół unosiła się mgła, księżyc wisiał wysoko na niebie. Zacząłem się rozglądać i zastanawiać, co tu robię. Nagle z ruin wyszła ciemnowłosa kobieta w czerwonym płaszczu. Miała zamazaną twarz, jakby ukrytą za mgłą. Zamknęła drzwi i zeszła po schodach. Jej stopy miękko dotknęły ziemi. Były bose. Wraz z powiewem wiatru do moich nozdrzy dotarł jej zapach, który sprawił, że się zachłysnąłem. Pachniała wszystkimi kwiatami świata, wanilią i czekoladą. Czułem się jak zahipnotyzowany. Pragnąłem do niej pobiec, porwać ją i zabrać, gdziekolwiek zechce. Wiedziałem, że skądś ją znam, wyczuwałem to instynktownie. Jednak nie było mi dane przypomnieć jej sobie, ponieważ założyła na głowę kaptur i zaczęła iść przed siebie, całkiem mnie nie zauważając. Poczułem ukłucie paniki, bałem się, że ucieknie i nigdy więcej jej nie zobaczę. Zacząłem iść za nią, lecz im szybciej szedłem, tym bardziej ona przyspieszała. W pewnym momencie całkowicie się zatrzymałem, a ona odwróciła się. Zaczęła się do mnie zbliżać. I gdy byłem już bliski zobaczenia jej twarzy...
Obudziłem się, zlany potem. Szybko zerwałem się do pozycji siedzącej i próbowałem uspokoić oddech. Próbowałem przypomnieć sobie tę twarz, jednak w głowie miałem pustkę. Jedyne, co ostatnie przeszło mi przez myśl podczas snu, to to, że kobieta wyglądała jak Czerwony Kapturek.
Westchnąłem. Wstałem z łóżka i przyzwyczajając oczy do ciemności, podszedłem do okien. Oparłem czoło o szybę. Po raz kolejny dzisiaj w moich myślach pojawiła się Maybelle. Przypomniałem sobie po kolei wszystko, co działo się podczas treningu. Poczułem napięcie, przywodząc na myśl jej gibkie ciało. Jej oszałamiający zapach, połączenie czekolady z wanilią, wprawił mnie w drżenie. A gdy jeszcze raz odtworzyłem jej szept w myślach, moje ciało pokryła gęsia skórka. Odchyliłem głowę do tyłu. Chciałem, by tu była. By obudziła się zaraz po mnie. Wstała z łóżka, podeszła i przytuliła od tyłu, kładąc głowę na plecach. Tuż pod tatuażem. By cichym głosem zapytała o powód mojej pobudki. Wtedy odwróciłbym się, pocałował ją w czoło i powiedział, że to nic takiego. Potem odchylił jej głowę do tyłu i pocałunkami zaznaczał drogę, od szyi do żuchwy. Minąłbym wargami policzek, by zatrzymać się przy jej ustach. Wsłuchałbym się w mocne bicie serca, które kryłoby moje imię między uderzeniami. A gdybym wyczuł zniecierpliwienie w jej ciele, ocierającym się o moje, wreszcie bym ją pocałował, tak mocno, by rozbudzić jej najgłębsze partie mięśni. Chciałbym zachłysnąć się nią, raz za razem, chciałbym, by dotykiem wyznaczała krańce mojego jestestwa. A gdy wyczułbym drżenie jej ciała w moich ramionach, podniósłbym ją i przytulił, jedną ręką trzymając jej plecy, a drugą zaplątałbym w gęste włosy. Czułbym jej nogi oplecione wokół moich bioder, nacisk brzucha i przyspieszone bicie serca, tak blisko mojego. Wędrowałbym ustami po szyi, by dotrzeć do dekoltu. Ona zaczęłaby chichotać, a ja, upojony jej szczęściem, przytuliłbym ją i delikatnie położył na łóżku, przykrywając swoim ciałem. Nie pozwoliłbym jej zasnąć jeszcze przez długi czas.
Byłem już tak daleko w krainie marzeń, że ciężko mi było się otrząsnąć. Musiałem przestać o niej myśleć. Byłem dla niej zbyt słaby, moja krew nie była godna jej pochodzenia. Zasługiwała na kogoś lepszego. No i w końcu miałem Jennifer, prawda?
Z tą myślą wróciłem do łóżka. Zasypiając, poczułem ten zapach. Czekolada i wanilia. A gdy mój umysł odpływał do krainy Morfeusza, wyłowiłem z ciężkiej gęstwiny myśli twarz ze snu. Tę twarz. Jej twarz.
Twarz Maybelle.
Mojego Czerwonego Kapturka.

big bad wolf // derek haleWhere stories live. Discover now