Prolog

1.1K 42 11
                                    

1 września. To właśnie dzisiaj po raz pierwszy przekrocze próg magicznego świata. To właśnie dziś, po raz pierwszy wejdę do Hogwartu - Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
Pamiętam radość oraz zdumienie, jakie towarzyszyło mi na twarzy, gdy odebrałam list od dyrektora Hogwartu - Albusa Dumbledora.
Przeczytałam go dobre 10 razy, aż wkońcu to do mnie dotarło.
Ja, Hermiona Granger, jestem najprawdziwszą czarownicą.

***

Z głębokiego snu wyrwał mnie głośny budzik, który nastawiłam na 8:00. Niemal od razu otworzyłam oczy. Byłam bardzo szczęśliwa. W końcu długo wyczekiwany dzień, stał się rzeczywistością. Nareszcie wejdę do tego wielkiego zamku  spędzę tam 10 miesięcy nauki, która napewno nie pójdzie na marne.
Szybko wstałam z łóżka i nałożyłam na siebie dzień wcześniej naszykowane ciuchy. Weszłam do łazienki i zajęłam się poranną toaletą. Po 40 minutach wyszłam, złapałam mój kufer i ruszyłam schodami w dół.
W kuchni czekała na mnie moja mama razem ze śniadaniem na stole.

- Gotowa na pierwszy dzień w nowej szkole? - zapytała z szerokim uśmiechem.

- Oczywiście. Już nie mogę się doczekać. - uśmiechnełam się do niej i zabrałam się za jedzenie.

Chwilę później do kuchni wszedł mój tata.

- Będziemy za tobą strasznie tęsknić. - oznajmił smutnym głosem i zajął miejsce obok mnie.

- Ja za wami też, ale obiecuję, że będę pisała do was listy tak często jak się tylko da. - odpowiedziałam i posłałam mu najbardziej uroczy uśmiech na jaki było mnie stać.

Wiem, że jestem jego oczkiem w głowie i, że strasznie przeżyje moją długą nieobecność, ale gdy wrócę wszystko nadrobimy.

Zjadłam śniadanie. Do odjazdu pociągu została mi jeszcze godzina, więc postanowiłam sprawdzić, czy aby napewno wszystko spakowałam.
Po sprawdzaniu kufra, usiadłam na kanapie i pogrążyłam się w rozmowie z rodzicami.
Gdy zegarek wskazał 10:00, zaczęliśmy się zbierać. Założyłam moją zieloną, wiosenną kurtkę, którą nosiły wszystkie mugolskie nastolatki  oraz bordowe "Conversy". Wsiadłam razem z tatą i mamą do auta, a po około 15 minutach byliśmy na stacji King's Cross. Przeszliśmy przez peron 9 i 3/4 i już po chwili stałam przed "Hogwart Express".
Było tu strasznie tłoczno. Zresztą nie ma się co dziwić.
Rozglądałam się w każdą stronę, gdy nagle mój wzrok natrafił na pewną dziewczynę, która wydawała się być dla mnie znajoma. Przyjrzałam się jej jeszcze przez chwilę. Na początku nie mogłam uwierzyć, ale po chwili otrzasnełam się z szoku i już wiedziałam, że się nie mylę.
Kilka kroków przede mną, stała moja była przyjaciółka z przedszkola. Pansy Parkinson. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, na naszych twarzach zalśnił uśmiech. Szybko pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam w jej stronę.

- Pansy! - krzyknęłam uradowana.

- Hermiona! - dziewczyna podbiegła do mnie i już po chwili przytulałyśmy się do siebie.

- Tak strasznie tęskniłam. Myślałam, że wyjechałaś na stałe. - powiedziałam, jeszcze szerzej się uśmiechając.

- Taki był na początku plan, ale gdy dostałam list z Hogwartu, mama od razu postanowiła, że wracamy.

- To wspaniale! - odparłam. - Ale teraz chodźmy zająć przedział.

- Poczekajmy jeszcze chwile. Zaraz powinni przyjść moi koledzy. Usiądziemy wszyscy razem. - zaproponowała.

- Okej. - odpowiedziałam. W sumie taki obrót sprawy mi odpowiadał. Chciałam poznać jak najwięcej osób.

- O! Już idą! - krzyknęła uradowana i zaczęła machać w stronę trzech chłopaków.

New Beginning - D+HWhere stories live. Discover now