Rozdział VI

457 29 6
                                    

Następne dni minęły nam bez zmian. Lekcje, zadania domowe, pare kłótni z Davis i spotkania z chłopakami. Aż do dziś...

***

Dzisiaj sobota, więc budzik nie obudził mnie dziś i nie musiałam "mocować" się z wyłączeniem go. Gdy otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam, to pochylająca się Pansy nad moją twarzą.

- Co jest? - zapytałam i przeciągnełam się.

- Dziś sobota, ale to nie znaczy, że ma nas nie być na śniadaniu. - zaśmiała się Pansy.

- Ty już ubrana? Wiem, że ty też nie należysz do rannych ptaszków. - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam zbierać się z łóżka.

- Ale obudziła mnie nasza bardzo miła koleżanka, która jak zwykle wstaje tak wcześniej, żeby nałożyć tapetę na twarz. - szepnęła Pansy i spojrzała w kierunku wychodzącej z łazienki Davis.

- Aaa, rozumiem. - powiedziałam i obie roześmiałyśmy się.

- Dobra, leć i się ogarnij, spotkamy się za 15 minut w salonie. - powiedziała i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Pokoju Wspólnego.

- O! Hej Hermiona. Już wolne. - powiedziała Astoria wychodząc z łazienki.

- Hej Astoria. Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam w stronę łazienki wraz z naszykowanymi na dziś ciuchami.
Bardzo cieszyłam się, że my nie musimy nosić tych ciężkich szat, które nosili starsi czarodzieje. Na szczęście Ministerstwo Magii zrezygnowało je dla naszego rocznika i każdy z nas może nosić co chce. Oczywiście w granicach rozsądku. Nie można nosić bardzo krótkich spódniczek i szortów ani topów powyżej pępka, ale to normalne, w mojej dawnej szkole zasady były takie same.
Rozczesałam włosy, upiełam je w luźną kitkę, umyłam zęby i wzięłam się za ubieranie. Nałożyłam krótkie, białe spodenki (oczywiście odpowiedniej długości), czarną koszulkę z krótkim rękawkiem i czerwono-czarną koszule w kratkę. Na nogi założyłam moje ulubione adidasy "Superstar" i spryskałam się moimi perfumami. Po 10 minutach byłam już gotowa, więc wyszłam z łazienki i skierowałam się do Pokoju Wspólnego, w którym czekała już na mnie Pansy razem z Astorią i.... Tracey. Gdy tylko spojrzałam na Pansy, rzuciła mi przepraszające spojrzenie i podeszła do mnie.

- Astoria chciała dziś zjeść z nami, a wiesz, że jej nie odmówię, a potem przyczłapała się ona i powiedziała, że przejdzie się z nami. - szepnęła, gdy była już przy mnie.

- Dobra już trudno, chodźmy. - westchnęłam i ruszyliśmy w stronę Astorii.

- Idziemy? - zapytała, gdy do niej podeszłyśmy.

- Tak, zaraz zacznie się śniadanie. - powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę Wielkiej Sali. (W skrócie WS i tym będę posługiwała się w całym opowiadaniu).

O dziwo, droga minęła nam bez zbędnych kłótni i wyzwisk. Rozmawiałyśmy wszystkie razem, ale omijałam wymiany zdań z Tracey. Gdy weszliśmy do WS, w oczy rzucił nam się pewien czarnoskóry chłopak machający do nas jak opętany. Popatrzyłam z Pansy po sobie i ruszyłyśmy w jego stronę.

- Idziecie? - odwróciłam się i zapytałam Astorię i Tracey, gdy nie usłyszałam kroków za sobą.

- Tracey idziesz? - zapytała As i spojrzała na Davis.

- Nie, ja idę do Maddy*, nie wiem jak ty... - odpowiedziała jej i wbiła w nią swój wzrok.

- Dobra, idę z tobą. - westchnęła Astoria i spojrzała na nas. - Spotkamy się potem?

- Pewnie, narazie. - powiedziała Pansy i pociągnęła mnie za rękę w stronę dwóch miejsc obok chłopaków.

- Hej dziewczyny! - krzyknął Blaise, gdy byliśmy już obok nich.

New Beginning - D+HWhere stories live. Discover now