Rozdział II

481 29 2
                                    

Od razu mój wzrok padł na grupkę wokół Dracona i Weasleya.
Podeszłam do nich szybkim krokiem.

- Nie mów tak o Granger, bo przysięgam, że mogę ci coś zrobić. - powiedział Draco wpatrując się  wzrokiem bazyliszka w Weasleya.

- Draco Malfoy, obrońca szlam. Kto by pomyślał...

- Przesadziłeś Rudy śmieciu - powiedział blondyn, po czym walnął prosto w nos Weasleya.

- Masz na pamiątkę, żeby słuchać się lepszych. - powiedział po czym jak gdyby nigdy nic, podszedł do mnie, objął mnie ramieniem i wprowadził do klasy.

- Draco wiesz, że nie musiałeś. Możesz mieć przez to kłopoty. - powiedziałam i spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Było mi smutno, że ktoś nazwał mnie szlamą. W głębi duszy cieszyłam się, że Draco stanął w mojej obronie.

- Ta Ruda pijawka będzie teraz pamiętać, że ciebie się nie obraża.

- Dziękuję ci.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

- Nie ma za co, Granger. - powiedział po czym zajeliśmy cztery miejsca obok siebie, dodatkowo dla Pansy i Blais'a.
Chwilę potem zadzwonił dzwonek i inni uczniowie weszli do sali. Gdy Weasley przeszedł przez próg pomieszczenia, wszystkie pary oczu skupiły się na jego nosie oraz plamach krwi na jego koszuli.

- Ma nauczkę. - powiedział Blaise, który właśnie zajął miejsce pomiędzy Pansy i Draconem.

- Fakt - powiedziała Pansy i poklepała mnie po ramieniu.

- Witam was wszystkich, moi drodzy uczniowie. Ja jestem Pomona Sprout i będę uczyła was Zielarstwa. Mam nadzieję, że nasze zajęcia będą przebiegały w miłej atmosferze. Bez zbędnego gadania, przejdźmy do dzisiejszej lekcji, na której będziemy przesadzać Mandragory.
Musicie robić to bardzo ostrożnie, oraz pamiętać o nałusznikach
Ich pisk może wywołać nawet śmierć.
Dobrze, zaczynajcie.

Wszyscy posłusznie założyli nałuszniki i złapali za roślinę. W chwili gdy wyciągnęłam moją, inni również to zrobili. Rozległ się niepowtarzalny pisk, który był nie do wytrzymania.
Chciałam skończyć przesadzanie tej głupiej rośliny, więc jak najszybciej wpakowałam ją do drugiej doniczki, zasypałam ją ziemią, a reszta klasy zrobiła to samo. Kilku osobom zajęło to trochę więcej czasu, lecz już po chwili rozległą się błoga cisza, która  przerwana została czyimś upadkiem.
Okazało się, że Weasley źle założył swoje nauszniki, więc najzwyczajniej zemdlał.
Ślizgoni pokładali się ze śmiechu, a Gryffiaki nie wiedzieli co robić.
Ta lekcja Zielarstwa na długo zostanie w naszej pamięci. W końcu zadzwonił dzwonek, na co Blaise wydał okrzyk radości i zwrócił się do Dracona.

- Draco, wiesz, że niedługo są nabory do drużyny Ślizgonów?

- Tak, a co?

- Startujesz?

- Tak, a co? - zapytał ponownie blondyn.

- Pamiętasz, w wakacje, gdy byłem u ciebie, graliśmy sobie w Quidditch. Ja byłem na obronie i mówiłeś wtedy, że byłbym dobrym obrońcą i ja chciałbym startować na to miejsce. Jak sądzisz, mam szansę? - zapytał brunet.

- Oczywiście, że tak. Blaise, genialnie bronisz. Startuj.

- Dzięki, Smoku.

- Smoku? - zapytała rozbawiona Pansy.

- Taa, jak był u mnie wtedy na wakacje, to wymyśleliśmy sobie te ksywki. No i wyszło, że ja jestem Smok, a Blaise to Diabeł.

- Ej, Pansy, może my też wymyślimy sobie jakieś ksywki, co? - zapytałam rozbawiona.

- Dobra, ty mi wymyśl pierwsza, a potem ja tobie. - powiedziała Pansy.

- Dobra, to ty będziesz "Diablica". - nie mogłam wytrzymać i razem z Draconem wybuchneliśmy śmiechem.

- Tak pogrywasz, Mionka? - zapytała Pansy z uśmieszkiem, który nie wróżył dobrze. - To ty będziesz "Smoczyca", pasuje? - zapytała, po czym Blaise i Pansy wybuchneli śmiechem.

- O Merlinie...

- Dobra, idziemy na Transmutacje. - powiedział Blaise.

- Szczerze, nie zdziwię się, jak McGonagall będzie faworyzować Gryfiaków. Podobno nie zdobyli Pucharu Domów juz od dobrych 5 lat. - powiedziałam, gdy byliśmy już prawie pod klasą.

- Faktycznie. Nie moze pogodzić sie z tym, że nasz dom, jest poprostu lepszy. - powiedział dumy Blaise.

- No. Przykro mi Granger, ale musimy rozstać się na tą godzinę, ale siadacie przed nami. - powiedział rozbawiony Malfoy.

- Malfoy, ja nie wiem czy ja przeżyje tak długie bez ciebie . - powiedziałam żartobliwie, uśmiechnełam się do niego i razem z Pansy weszłyśmy do sali zająć nam miejsca. Zostawiliśmy jedną ławkę za nami dla chłopaków i rozpakowałyśmy się.
Po chwili zadzwonił dzwonek i reszta osób weszła do klasy, a zaraz po nich profesor McGonagall...

New Beginning - D+HWhere stories live. Discover now