Rozdział IV

454 31 4
                                    

- Dobra Granger, dawaj różdżkę. - powiedział blondyn, gdy wyszliśmy z klasy.

- A co ja będę z tego miała? - zapytałam z chytrym uśmieszkiem.

- A co byś chciała? - zapytał Draco.

- Od dzisiaj, mówisz do mnie po imieniu. - powiedziałam dumnie.

- Niech będzie, Gra.... Hermiono. - powiedział. Uśmiechnęłam się i oddałam mu jego magiczny atrybut. "Zobaczymy ile wytrzyma" - zaśmiałam się w głowie.
Blondyn złapał moją rękę i pociągnął mnie pod klasę Obrony Przed Czarną Magią. (OPCM i tym skrótem będę posługiwała się w opowiadaniu).

- Ciekawe jaki jest ten cały Lupin. - powiedziałam.

- Podobno dojechał do szkoły dopiero dzisiaj w nocy. Mam nadzieje, że będzie lepszy od McSztywnej i nie zada nam eseju na 2 strony w pierwszym dniu. - powiedział Blaise, a wszyscy się z nim zgodzili.

Po paru minutach zadzwonił dzwonek i wszyscy weszli do klasy.
Już chciałam kierować się w stronę ławek, gdy spostrzegłam, że ich tu nie ma.
Zdziwiło mnie to, ale nie mogłam nad tym długo rozmyślać, bo po chwilo do klasy wszedł mężczyzna, "na oko" po 40-stce.

- Dzień dobry. Ja nazywam się Remus Lupin i będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią. Pochowajcie łaskawie książki. Dzisiejsza lekcja będzie miała charakter praktyczny. Wystarczą wam różdżki.

Wszyscy posłusznie schowali książki i wyciągnęli różdżki.

- Wspaniale. - oznajmił profesor Lupin. - A teraz proszę za mną.

Każdy popatrzył na profesora ze zdumioną miną, ale już bez zbędnych pytań wyszliśmy z klasy. Lupin prowadził nas pustym korytarzem, aż wkońcu zatrzymał się przed drzwiami pokoju nauczycielskiego.

- Proszę do środka. - powiedział otwierając drzwi i robiąc przejście dla uczniów.

- Ustawcie się tutaj. - pokazał palcem na kąt pokoju, w którym stała jedynie stara szafa.

Gdy podeszliśmy, mebel zakołysał się, a każdy spojrzał ze strachem na profesora.

- Nie ma się czym niepokoić. - powiedział Lupin - W środku jest upiór.

Słysząc te słowo, odruchowo złapałam Dracona za rękę, ten tylko uśmiechnął się do mnie. Zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam, spuściłam głowę, puściłam jego rękę, ale już po chwili poczułam, że Draco ujmuje ją ponownie. Ja również się do niego uśmiechnełam.
Mieliśmy tylko 13 lat, lecz ja wiedziałam, że moje nagłe zakochanie znaczyło więcej niż zwykłe, szczeniackie zauroczenie.

- To upiór zwany boginem, lubi ciemne, zamknięte pomieszczenia.
Stawiam więc pierwsze, podstawowe pytanie: czym jest bogin? - zapytał profesor, a moja, oczywiście "wolna" ręka, wystrzeliła w górę.

- Tak, Panno Granger. - powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko.

- Bogin to widmo, które potrafi przybierać każdą postać, jaką w danym momencie uważa za najbardziej przerażającą dla otoczenia. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.

Usłyszałam ciche parsknięcie Dracona, który podczas jazdy pociągiem wypominał mi, że czytam za dużo książek i niedługo będę znała każdą definicje ma pamięć.

- Sam nie mógłbym tego lepiej zdefiniować. 10 punktów dla Slytherinu. - powiedział. - Kontynuując, kiedy ma się do czynienia z boginem, zawsze dobrze jest mieć towarzystwo. To go wyprowadza z równowagi.
Zaklęcie, którym obezwładniamy bogina, jest bardzo proste, ale potrzeba wyobraźni. Tym, co naprawdę go wykańcza, jest śmiech. Wystarczy tylko wyobrazić sobie jakiś kształt, który uważacie za zabawny. A teraz przecwiczymy zaklęcie, narazie bez różdżek. Proszę powtórzyć za mną.... RIDDIKULUS!

New Beginning - D+HWhere stories live. Discover now