Rozdział XII

375 32 7
                                    

Kłótnie, spory. Mniej, więcej tak wyglądał cały tydzień w mieszkaniu Prefektów. Jedynym momentem, w którym mogli od siebie odetchnąć, były noce i patrole. Gdy spotykali się we wspólnym salonie, rozpoczynali krótką wymianę zdań, która z czasem zamieniała się w groźby i wyzwiska.

Hermiona i Ginny z podziwem wpatrywały się w kłócących chłopaków, myśląc nad tym, jak można się tak długo kłócić, jednak rzadko kiedy się w to mieszały. Między dziewczynami zaczęła się jakby nić koleżeństwa. Nie kłóciły się już, ale wolały nie przebywać w swoim towarzystwie dłużej niż było to konieczne. Nawiasem mówiąc, nic do siebie nie miały, oprócz tego, że Hermiona nienawidziła jej brata i mówiła jej to w każdej krótkiej rozmowie.

Nastąpił wtorek, dzisiaj wszystkie lekcje z Gryfonami. Świetnie.

Hermiona wstała równo z dźwiękiem budzika. Pomimo, że nienawidziła tego urządzenia, to jednak postanowiła zaprzestanie rzucaniem nim w ścianę, bo wyczarowywane nowych w każdy dzień, stało się dla niej nieco nudne. Ślizgonka pościeliła łóżko i podeszła do szafy. Wybrała odpowiedni zestaw ubrań, składający się z niebieskich rurek z wysokim stanem, czarnego t-shirtu z napisem, miętowej bluzy i czarnych adidasów. Weszła do łazienki, zajmując się poranną rutyną. Od początku roku, który zaczął się ledwo dwa tygodnie temu, słabo przychodziło jej śmianie się i żartowanie, z wiadomych przyczyn. Cały czas męczyły ją koszmarne myśli. Myśli o wojnie.

Ojciec Dracona przekazywał im rożne wiadomości przez sowę, aby wiedzieli wszystko na bierząco. Podczas rozmów z najmłodszą z rodziny Weasley'ów dowiedziała się rownież, że Zakon Feniksa oficjalnie zaczął działać. Nie wiedziała jeszcze, kiedy ona i jej przyjaciele zechcą wstąpić na stronę Potter'a, ale przeczuwała, że już niedługo. Wyszła z łazienki, wyprostowała włosy zaklęciem, przypięła do koszulki odznakę prefekta i usiadła na parapecie. Przez jej okno widać piękny obraz błoni oraz jeziora, do którego niestety ma trwałą urazę, przez pewnego niebieskookiego Ślizgona. Wschodzące słońce powoli wychodziło zza wież czarodziejskiej szkoły i rozświetlało cały krajobraz. Niebo mieniło się różowo-żółtymi barwami. Promienie słoneczne odbijały się od przezroczystej tafli jeziora, tworząc niezwykły blask. Hermiona uwielbiała przesiadywać i oglądać rozciągający się za szkłem widok. Wpatrując się w uśmiechniętych i pełnych entuzjazmu uczniów, dostrzegła dwie dobrze znane jej twarze. Dwójka jej przyjaciół stała pod dębem, rozmawiając o czymś. Pansy i Diabeł. Cały czas miała nadzieje, że Blaise w końcu wyzna Pan swoje uczucia. Draco niejednokrotnie go do tego namawiał, ale on brnie w zaparte mówiąc, że jeszcze nie na to czas. Gdy to mówił, miała ochotę uderzyć go w głowę, co niejednokrotnie już zrobiła. Jej obserwacje przerwało krótkie pukanie do drzwi.

- Wchodź, złośliwy Smoku. - zaśmiała się, podchodząc w stronę wejścia.

- Taki mam zamiar, uparta Smoczyco. - odpowiedział tak dobrze znany jej głos, którego właściciel szedł w jej stronę.

- Miałeś sobie odpuścić tą ksywkę. - upomniała go Miona, udając wkurzoną i wyciągając palec, jakby właśnie upominała małe dziecko.

- Cicho. - powiedział Draco i przyciągnął ją do siebie. Hermiona wtuliła się w jego ramie. - Co słychać?

- Jest dobrze. - zapewniła go, odsuwając się trochę i stając na palcach, aby moc pocałować go w policzek.

- U mnie teraz też. - zaśmiał się Draco i rzucił się na łóżko pani Prefekt.

- A ty jak zwykle... - westchnęła, kładąc się obok niego.

- Wpadłem na pewniej pomysł. - zaczął, wpatrując się w sufit.

- To dawaj, muszę usłyszeć ten pewnie genialny plan. - powiedziała z ironią Ślizgonka.

- Granger. - upomniał ją Draco, czochrając jej włosy. - A więc...

New Beginning - D+HDonde viven las historias. Descúbrelo ahora