Niemiły początek

6.4K 308 48
                                    

Perspektywa Narratora

Słońce dopiero co zaczęło wschodzić, a całe Berk powoli lecz nieubłaganie się budziło. Wikingowie zaczynali udawać się do miejsc swojej pracy. Młody chłopak także się do tego szykował. Średniego wzrostu brunet przeczesał dłonią włosy i otarł zmęczone oczy, po otworzeniu ich można było zauważyć te jakże piękną zieleń. Ubrał się po czym zszedł na dół z zamiarem zjedzenia śniadania. Jak sie też można było tego spodziewać jego ojca już nie było, chłopak westchnął tylko zrezygnowany i usiadł do stołu na którym czekał na niego wędzony dorsz.
Jednak dziś pamiętał o byciu rodzicem i raczył zrobić mi śniadanie?
Pomyślał po czym zjadł rybe i wyszedł z domu. Dzień zapowiadał się naprawde ciekawie. Słońce mimo wczesnej pory wisiało już wysoko na niebie a w całej wiosce, aż tętniło życiem. Bez żadnych zbędnych ceregieli udał się do kuźni niestety nie było mu dane dojść tam w spokoju gdyż na swojej drodze spotkał swoich rówieśników.

-A kogo my tu mamy? Przecież to fajtłapa Czkawka!- zaśmiał się Sączysmark. Był niższy od bruneta ale z pewniścią silniejszy, miał czarne włosy średniej długości. Na jego głowie spoczywał hełm z dwoma czarnymi rogami. Obok niego był Śledzik wysoki grubasek o sporej wiedzy, miał blond włosy i jak nieliczni nie nosił hełmu, bliźniaki Mieczyk i Szpadka długowłose blond półgłówki z podobnymi hełmami, dziewczyna rogi miała ustawione ku górze a drugi zaś w dół. Była również...Astrid, piękna blondwłosa dziewczyna o równie pięknych błękitnych oczach także jak Śledzik nie nosiła hełmu. Niestety na nieszczęście młodego wikinga nikt z nich nie był po jego stronie. Bliźniaki zaśmiały się i Mieczyk splónął w strone bruneta.
-Kto by pomyślał, że syn wodza będzie taką niezdarą?- cała trójka wybuchnęła śmiechem. Tak trójka. Śledzik i Astrid nie dokuczali mu, Śledzik bał się konsekwencji w końcu chłopak to syn samego wodza, Stoika Ważkiego, jeśli chodzi o dziewczyne to nie sprawiało jej radości znęcanie się nad niezdarnym rówieśnikiem.

Nie prosiłem się o bycie jego synem!
Pomyślał ale nic nie powiedział. Prawdą było iż bał się, że Smark znów go pobije. Tak znów, w końcu znęcał się nad nim od dawna. Odetchnął i postanowił ich po prostu ominąć, lecz Smark miał co do niego inne plany.
-A Ty gdzie się wybierasz? Jeszcze z Tobą nie skończyłem!
-Dalej Smark spuść mu manto!!!-krzyczały bliźniaki.
Tatara! I tak zaczynał się mój wspaniały dzień! Po prostu świetnie!
Chłopak nie chciał dać im tak po prostu za wygraną więc szybko przemknął obok zadufanego w sobie Sączysmarka i zaczął biec w strone kuźni. Jeśli uda mu się tam dobiec to Pyskacz z pewnością mu pomoże! Biegł co sił w nogach i kiedy już był przed kuźnią bliźniaki go dopadły.
-Haha a Ty gdzie?-spytała Szpadka.
-No właśnie, a Ty gdzie? Smark jeszcze z Tobą nie skończył!-dodał wesoło mieczyk. Zaraz go podnieśli a przed nim stanął Smark, a zaraz za nim szli Śledzik i Astrid.

-Sączysmark zostaw go to w końcu syn samego wodza! Będziemy mieli spore kłopoty kiedy się o tym dowie. -zauważył Śledzik.
-Nie bój żaby. Wódz się niczego nie dowie, mam racje?-skierował to pytanie do młodego wikinga.
Czemu mnie to spotyka? Co ja takiego zrobiłem, że bogowie się na mnie uwzieli?! Na Odyna! Ojciec ma mnie głęboko w poszanowaniu, matki nawet nie poznałem.... Podobno niedługo po moim narodzeniu została pożarta przez smoka. Cała wioska wiedziała, że jestem nieudacznikiem... Sączysmark i reszta bandy byli moimi oprawcami.. Super! Czy mogło by być gorzej?!
W tym momencie Sączysmark zdenerwował się gdyż nie otrzymał odpowiedzi. Kiwnął głową w stronę bliźniaków a oni rzucili Czkawke na ziemie.
-Ałć! -krzyknął zielonooki, Smark tylko się zaśmiał i złapał go za włosy przyciągając do swojej twarzy.
-Pytałem o coś! -szarpnął go mocniej
- a więc?- nie uzyskał odpowiedzi.
- Nie to nie. Ehhh....a miałem Cię oszczędzić... No cóż widocznie sam się o to prosisz...-odrzucił go od siebie i podszedł powolnym krokiem po czym zaczął kopać młodzieńca gdzie się tylko dało. Ten skólił się i miał nadzieję, że Smarkowi jednak się to znudzi, niestety dołączyły do niego bliźniaki.
-Ej przestańcire! To naprawdę przesada!- odezwała sie Astrid
-No coś Ty! Przecież to świetna zabawa!- zaprotestował Mieczyk.
-Gehh!- parsknęła i odeszła a za nią Śledzik. Spojrzał jeszcze na chłopaka i odszedł. Niestety Szpadka kopneła go w plecy przez co musiał się wyprostować, Smark od razu to wykorzystał. W taki więc sposób chłopak zaczął być okładany po brzuchu. Mimowolnie z oczu zaczęły płynąć mu słone łzy.

Czemu to znów mnie spotyka? Czemu poraz kolejny jestem ofiarą? Czy jestem, aż tak słaby i nie potrafię się im postawić? Hah to takie zabawne....może po prostu się poddam? I tak nikt nie będzie za mną tęsknił...
Może i nawet wiele osób się ucieszy? Ojciec nie będzie już miał czego się wstydzić, Pyskacz nie będzie musiał się martwić, Smark i reszta nie będą musieli za kimś biegać...I tak jestem życiowym nieudacznikiem...
-CO TU SIE DZIEJE?!- Nagle usłyszeli dobrze znany im głos. Stoik Ważki we własnej osobie stał tuż przed nimi. Wszyscy stanęli jak wryci. Nikt nie wiedział skąd wziął się tutaj wódz, w końcu miał być w twierdzy. Więc czemu?
-W-wodzu m-my...my tylko się wygłupialiśmy!- tłumaczył się Smark, bliźniaki stały jak wryte nikt nie zwracał uwagi na leżącego młodzieńca.
Natychmiast do swoich domów! Jeszcze dziś zgotuje wam wizytę!- krzyknął po czym trójka nastolatków się rozbiegła do swoich domów. Stoik wreszcie spojrzał na syna. Chłopak leżał nadal na ziemi patrząc nieprzytomnym wzrokiem przed siebie, po chwili obok wodzą pojawił się Pyskacz, Śledzik oraz Astrid która wraz z przyjacielem poszła po wodza i Pyskacza.

-Na Thora! Co oni mu zrobili?!- krzyknął Pyskacz. Ojciec podszedł bliżej.
-Wstań- nakazał bez nutki chociażby troski. Chłopak posłusznie wykonał polecenie i wstał chwiejąc się przy tym. Nie spojrzał na Ojca, nie chciał, nie widział sensu. Kręciło mu się w głowie czół, że zaraz odpłynie.
-Czkawka spójrz na mnie.- Nakazał
-Stoik daj że mu spokój... Nie widzisz jak on wygląda?- zaprotestował kowal

-Prawda wodzu... Już od dawna tak się dzieje!- krzyknęła młoda dziewczyna
-Cisza! Spójrz na mnie chłopcze.- brunet wreszcie na niego spojrzał. Jego oczy były czerwone od łez i twarz cała ubrudzona w piachu i trawie, z dolnej wargi leciała strużka krwi spływająca po podbródku, lekkie zadrapania w okolicach skroni oraz całe ubranie w błocie. Włosy także nie wyglądały najlepiej. W ojcu, aż się gotowało. Jak ktoś mógł skrzywdzić jego jedynego syna?!!! Przecież to syn wodza! Jak ktokolwiek śmiał to zrobić?! Nie chciał okazać emocji, ale nagle coś w nim pękło zamknął oczy i odetchnął głęboko. Nagle chłopak stracił całe siły. Przed oczami zaczęły pojawiać się czarne kropki. Nie wygrał walki i zemdlał, na szczęście przed upadkiem uratował go ojciec. Krzyczał by młodzieniec się otrząsnął niestety na próżno.
-Pyskacz sprowadź Gothi! Ja zaniose go do domu!- od razu pobiegł do domu a Pyskacz wraz z dzieciakami pobiegł na wzgórze po medyczke.
Wybacz mi prosze! Oby moja nieodpowiedzialność nie kosztowała mnie utratą drugiej bliskiej mi osoby! Pomyślał kiedy kładł chłopaka na łóżku.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Wybaczcie, że rozdział taki krótki ale chociaż nawiązanie macie jeśli wam się podoba to piszcie i oczywiście zachęcam do zostawiania swoich głosów!
(Czyt. Gwiazdek)

Jeśli chcecie bym pisała kontynuację to proszę o komentarze! To tylko szkic i nie wiem czy opłaca mi się go dalej pisać.

Buziaczki Silwa~

×∆×

Jak Wytresować Smoka Inna WersjaWhere stories live. Discover now