Pierwszy lot

2.5K 170 9
                                    

Zaprojektowanie ogona nie było takie trudne jak przedtem, zaprojektowałem i zaraz po chwili zrobiłem ogon. Trudniejszą kwestią było wypróbowanie go. Wyszedłem z kuźni i zauważyłem że był już ranek, czyli pracowałem całą noc? Przetarte zmęczone oczy i zamontowałem ogon i siodło.

-No dobra przyjacielu, test pierwszy start.- mruknąłem i spojrzałem na ogon poruszając czym poruszaniem nogą. Teraz to ja będę po czesci nim sterował. Wziąłem głęboki wdech i ułożyłem ogon do startu po czym wzieśliśmy się w niebo ale zaraz po tym upadłem z nim z hukiem.
Smok warknął wściekle na co uśmiechnąłem się krzywo.

-Spokojnie, to dopiero początek. Musimy jeszcze popracować.- uśmiechnąłem się i już chciałem poprawić mu ogon gdy nagle upadłem i straciłem przytomność.

Kiedy się obudziłem słońce było już wysoko na niebie, skąd miałem tą pewność? A stąd że leżałem wtulony w smoka obok kuźni. Rozejrzałem sie do okoła i zauważyłem blondynkę z toporem która siedziała i od czasu do czasu rozglądała się po wiosce. Kiedy jej wzrok skrzyżował się z moim od razu się rozpromieniła.

-Dzień dobry -powiedziała o dziwo dość sympatycznie

-Hej, ile spałem? -wstałem i się rozciąganąłem.

-Kilka godzin. Kiedy cię znalazłam to leżałeś na ziemi i Szczerbatek Cię pilnował. Chciałam Cię zabrać do domu ale mu się widocznie to nie spodobało, więc przysunąłem Cię do niego i zostawiłam. Pyskacz zabrał ogon i siodło i teraz nad nimi pracuje.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na kuźnie gdzie faktycznie siedział mój stary przyjaciel. Wszedłem do kuźni i kiedy tylko Pyskacz mnie zauważył jego twarz się rozpromieniła.

-Dobrze że jesteś, właśnie skończyłem.- zaśmiał się i podał mi zwiniety ogon i nową protezę.

-D..dzięki -mruknąłem

-Możesz go wypróbować, sądzę że moje doświadczenie i Twoje notatki zrobiły swoje. -powiedział dumnie a ja od razu poszedłem do smoka. Zacząłem montować ogon a mój przyjaciel o dziwo założył Szczerbatkowi siodło. Wymieniłem nogę i spojrzałem na nią zdziwiony. Była jakoś inna, lepsza i wygodniej się stawiali kroki. Przeszedłem w niej kilka metrów i zadowolony poszedłem do smoka, ten spojrzał na mnie podejrzliwie i powąchał moją nogę.

-Spokojnie mordko to powinno zadziałać.- uspokoiłem go i wsiadłem na siodło, uważnie obejrzałem ogon i sprawdziłem sterowanie. Zapowiadało się ciekawie, odsuneliśmy się od kuźni i przygotowaliśmy do startu. Raz, dwa.. i start! Wzieśliśmy się i zaczęliśmy zwykle okrążenia, kiedy zacząłem wyczuwać jak działa cały mechanizm uznałem że warto spróbować się wznieść wyżej. Zabrałem się za szczyt i kiedy zmieniłem pozycję ogona wzieśliśmy się do góry.

-Tak! I o to chodzi mordko!- krzyknąłem zadowolony i kiedy wzieśliśmy się już bardzo wysoko chciałem wyrównać lot a wtedy coś poszło nie tak. Spadłem z siodła ale smok nie wyczuł tego na czas. Zaczęliśmy spadać, nie było dobrze. Leciałem nad smokiem i starałem się do niego zbliżyć

-Szczerbatek!- krzyknąłem i chciałem złapać go za siodło ale smok zaczął się szybko obracać i uderzył mnie ogonem. Złapałem się za obolały policzek i spojrzałem na ziemię która była już niebezpiecznie blisko. Musiałem myśleć szybko, jeśli mi się nie uda będzie z nami marnie. Spróbowałem znów złapać smoka i udało mi się pochwycić wodze jednak nie udało mi się wsiąść na czas. Szczerbatek złapał mnie i starał się wyhamować skrzydłami, kiedy byliśmy kilka metrów nad ziemią owinął wokół nas skrzydła i upadł z wielkim hukiem w centrum wioski.

Nie wiedziałem co sie dzieję. W głowie miałem wielki mętlik, wszędzie słyszałem głosy i dziwne krzyki. Co się stało? Gdzie ja byłem? Było ciemno i ciepło, było przede wszystkim przyjemnie. Chciałbym zostać tak już na zawsze. Było mi dobrze ale nagle światło dostało się do mojej ciemnej kryjówki. Otworzyłem leniwie oczy i zobaczyłem czyjeś piękne błękitne oczy. Znałem te oczy, były mi bliskie ale jednak takie dalekie. Nagle do moich uszu dotarł gardłowy pomruk, spojrzałem obok i zobaczyłem łeb Nocnej Furii co od razu postawiło mnie na nogi.

-Szczerbatek! Nic Ci nie jest?!- spytałem i wtedy zobaczyłem czarne plamy i upadłem. Zdecydowanie za szybko wstałem.

-Czkawka!- usłyszałem głos blondynki jakby stała za drzwiami. Jej głos był nie wyraźny ale przecież stała przede mną. Może to od tego zderzenia z ziemią? Może jednak za mocno się z nią zderzyliśmy? Zamknąłem oczy starając się uspokoić. Głowa mnie bolała i chciałem spać, wiedziałem że nie mogę. Niestety uczucie senności było silniejsze.

-Nie pozwól im skrzywdzić Szczerbatka..- zdążyłem powiedzieć i zaraz później straciłem świadomość.

Perspektywa Astrid

Miałam dziwne deja vu.. znów prosił mnie bym zapewniła bezpieczeństwo smokowi.. spojrzałam na Nocną Furię i poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Zanim się obejrzałam obok mnie pojawił się Pyskacz.

-Co się stało?!- spytał a ja opowiedziałam mu o całym zajściu. Mężczyzna szybko podniósł bruneta i ruszył w stronę chaty Gothi. Szczerbatek popatrzył na mnie zmartwiony i już chciał wstać i iść za panem ale upadł zmęczony.  Spojrzał w strone Pyskacza i wydał smutny gardłowy pomruk.

-Spokojnie.. nic mu nie będzie- szepnęłam i pogłaskałam go po głowie. Spojrzałam na kilku wikingów i zmarszczyłam brwi. -Niech ktoś idzie po Stoika.- nakazałam i ku mojemu zdziwieniu wódz Berk przyszedł w towarzystwie moich rówieśników.

-Gdzie on jest?!- krzyknął zmartwiony. Rozumiałam go. Martwił się o syna, może Czkawka naprawdę w to nie wierzył ale rudobrodemu bardzo na nim zależało.

-Pyskacz zabrał go do Gothi- odpowiedziałam a ten prawie natychmiast ruszył w ślady swojej prawej ręki.- Zabrać smoka w bezpieczne miejsce- nakazał a ja wraz  z resztą dopilnowaliśmy by Szczerbatek cały i zdrowy trafił w ,,bezpieczne miejsce" którym był dom wodza. Czemu? Uznaliśmy że tak będzie najlepiej zważając na to że brunet zostanie właśnie tu umieszczony.

Po jakimś czasie do chaty wodza wszedł owy właściciel wraz z Gothi, Pyskaczem i nieprzytomnym Czkawką. Kowal położył chłopca na łóżku i przykrył go kocem. Gothi spojrzała na niego zmartwiona i wzięła kartkę z węglem ze stołu po czym podała ją Pyskaczowi.

-Starucha pisze że chłopak musi odpoczywać. Okłady co kilka minut i takie tam.- kiedy powiedział ,,starucha" Gothi uderzyła go łaską w bok ale wiking zdawał się nie zwracać na to szczególnej uwagi.

-Dobrze.. dziękuję dzieciaki za zajęcie się smokiem. Ehh Pyskacz możesz tu zostać i się nim zająć? -spytał wódz.

-Niestety mam łódź do naprawienia.

-Ja mogę z nim zostać -zaproponowałam nie przeszkadzało mi to że będę musiała pilnować go cały dzień. Przynajmniej będę miała pewność że nic mu się nie stanie.

-Jesteś pewna?- spytał Pyskacz a ja pokiwałam twierdząco głową. Stoik uśmiechnął się lekko i spojrzał na resztę.

-Dobra wszyscy wyjść. Mamy dziś dużo pracy. Ja pójdę porozmawiać z twoimi rodzicami. Myślę że nie będą mieli nic przeciwko temu byś tu została. -uśmiechnął się lekko i wraz z resztą wyszli zostawiając mnie samą z nieprzytomnym chłopakiem i jego smokiem.

Zabrałam się za przygotowanie zimnego okładu, Czkawka potrzebował odpoczynku w końcu upadek za takie wysokości nawet w ramionach smoka musiał być bolesny.
Poszłam po jakąś szmatke i wiadro po czym wróciłam i uśmiechnęłam się widząc smoka leżącego obok łóżka.

Położyłam wiadro na ziemi i wzięłam dwie ryby z wiklinowego kosza, może wódz mnie za to zabije no ale cóż. Rzuciłam mu jedną a ten gdy tylko ją zobaczył od razu do niej podszedł i zjadł ją zadowolony. Kucnełam obok niego i podrapałam go po głowie i dałam drugą rybe którą ten szybko zjadł z mojej dłoni.

Czkawka miał rację, smoki są całkiem przyjazne. Zabrałam wiadro i szmatke po czym nałożyłam pierwszy opatrunek. Zapowiadał się długi dzień, ale byłam gotowa go poświęcić i pilnować chłopaka.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Koniec!

No a więc? Jak wrażenia z tego rozdziału? No pierwszy lot nie wyszedł tak jakby to zaplanował główny bohater no ale w tej alternatywnej wersji nic nie jest takie jakie powinno być.

Dziękuję za uwagę i liczę na 30☆

Silwa ♡

Jak Wytresować Smoka Inna WersjaWhere stories live. Discover now