Smocze szkolenie vol2

2.9K 183 39
                                    

KRÓTKO OD AUTORA
Dobra a więc, jeśli ktoś czytał one-shota o zakończeniu smoczego szkolenia to jest z pewnością przygotowany na to. Tak, to jest właśnie to. Smocze szkolenie którego się nikt nie spodziewał. Moja własna indywidualna wersja.
Zapraszam do czytania, nie zmieniłam tam prawie nic 😊
Dziękuję za uwagę. Zacznijmy

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Nie przypuszczałem że się tu znajdę. . Nigdy tego nie chciałem i teraz też nie chce.. to nie ja jestem wikingiem.. Nie ja powinienem był wyczekiwać rozpoczęcia finału szkolenia. A jednak ja Czkawka, syn wielkiego Stoika Ważkiego jestem tu i zaraz stanę twarzą w twarz z Koszmarem Ponocnikiem..

Stałem właśnie przed areną na której lada moment miałem się zmierzyć z płonącym gadem a mój Ojciec wygłaszał jakże dopingujące przemówienie.

-Nareszcie mogę sie wam bez wstydu pokazać! -Krzyknął a publika oczywiście szalała, ja natomiast byłem myślami gdzie indziej. Po wczorajszym locie z Astrid nie mogłem przestać myśleć o smoczym leżu jak i o tym co zrobić z zaistniałą sytuacją. Myślałem nad tym całą noc, aż w końcu podjąłem ostateczną decyzje, nie ukrywam że była to bardzo ciężka noc.- Nie wiem czy jestem bardziej zaskoczony, czy dumny. Naprawdę! Dzisiaj mój syn stanie sie wikingiem! Dzisiaj stanie sie jednym z nas! -Naprawde dobiła mnie ta jego przemowa.

-Uważaj z tym smokiem, dobrze? -Usłyszałem za sobą głos blondynki. Nie widziałem jej od wczoraj więc taka nagła delikatność z jej strony trochę mnie zaskoczyła. Spodziewałem się że postawi mi stanowczo warunek.. ale jednak troszczyła się?

-To nie smok mnie teraz najbardziej martwi -odpowiedziałem śledząc wzrokiem wodza Berk.

-Co zamierzasz?

-Położyć temu kres, przynajmniej spróbuje. -Odwróciłem sie do niej -Astrid, gdyby coś poszło nie tak nie pozwól żeby znaleźli Szczerbatka.

-Nie pozwolę, ale postaraj sie żebym nie musiała.- Już miałem powiedzieć cos jeszcze gdy nagle pojawił sie Pyskacz

-Juz czas chłopcze. Daj im popalić! -Ruszyłem na arenę zakładając hełm od Ojca i rozerzałem sie do okoła, była tu chyba cała osada, wszyscy wiwatowali moje imie co jeszcze bardziej mnie stresowało. Podszedłem do naszykowanej broni i wybrałem tarcze oraz sztylet, wziąłem głęboki wdech i oznajmiłem, ze jestem gotowy. Blokada powoli uniosła sie ku górze a kiedy nic nie blokowało drzwi te otworzyły sie z wielkim hukiem i stanęły w ogniu, wielki gad zaczął ryczeć wściekle i rzucił sie na ścianę plując ogniem w publikę, która bez problemu go uniknęła. Płonący smok uświadomił sobie, ze nie jest sam dopiero kiedy wspiął sie na łańcuchy które umocowane były na samym szczycie sklepienia areny. Przestał sie palić i upadł kilka metrów przede mną.

-Dawaj Czkawka! Dawaj! Dawaj Czkawka! -krzyczał jakiś mężczyzna, ale większość osób była już cicho i w skupieniu oglądali przebieg wydarzeń.

Smok zaczął sie powoli zbliżać więc oddalałem sie w tym samym tempie. Odrzuciłem sztylet i tarcze po czym wyciągnąłem przed siebie dłonie w gescie uspokajającym smoka.

-Zwariował!

-On chce zginąć! -tylko to dało sie teraz słyszeć, właśnie tego sie najbardziej spodziewałem. Smok zaczął warczeć niepewnie.

-Spokojnie, spokojnie. Spokojnie. -Nie atakował co bylo wielkim osiągnięciem, niestety nadal mi nie ufał. Złapałem za hełm i zdjąłem go po czym spojrzałem w stronę Ojca, nie był zadowolony...odrzuciłem hełm w bok.

Jak Wytresować Smoka Inna WersjaWhere stories live. Discover now