Wygląda jak mały buldog

710 45 23
                                    

Naprawdę nigdy nie sądziłam, że do tego dojdzie, ale stało się. Ja, Alicja Górska piszę pamiętnik. Śmiesznie to brzmi, wiem, końcu mam już dziewiętnaście lat, a pamiętniki są dla małych dziewczynek. Ale naprawdę nie wiem, jak inaczej zdołam przeżyć to, co mnie czeka. Poza tym to nie do końca będzie pamiętnik. Zeszyt, w którym to piszę, kupiłam godzinę temu na lotnisku i szczerze mówiąc, przepłaciłam. Nie ważne. Tak w skrócie, co wydarzyło się, że właśnie siedzę w samolocie, pierwszy raz w życiu przekraczając granicę Polski.

Szczerze to sama dokładnie nie wiem jak to w ogóle możliwe. Kilka miesięcy temu zobaczyłam w internecie konkurs. Konkurs, w którym nagroda była spełnieniem moich marzeń. No cóż, mogę się założyć, że nie tylko moich, ale pewnie jakiejś połowy nastolatek na świecie. Marne szanse na wygranie, co nie? Właśnie.

Dokładnie dlatego wzięłam udział w tym konkursie.

Zaśpiewałam piosenkę, nagrałam ją i wysłałam. Nikomu nawet o tym, nie mówiłam. Nie śmiałam nawet myśleć o tym, że wygram. No bo nie oszukujmy się. Co może taka zwykła dziewczyna z Polski, kraju gdzieś na końcu świata, o przeciętnym głosie?

Nie mogłam wygrać.

Nie miałam najmniejszej szansy wygrać.

Nie miałam prawa wygrać.

Wygrałam.

Rozejrzałam się po otaczającym mnie lotnisku. Było ogromne. W głowie usłyszałam głos mojej przyjaciółki Kariny: ludzi jak w kolejce w Biedronce podczas długiej przerwy. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Żałowałam, że nie ma jej przy mnie. Jestem pewna, że potrafiłaby mnie odstresować. Była w tym dobra. Zawsze miała w zanadrzu odpowiednie słowa, by rozładować atmosferę. Ale teraz była w Polsce, a ja stałam na lotnisku, jako nic nieznaczący punkt na mapie, w oczekiwaniu na spełnienie moich marzeń.

Zaczęłam szukać wzrokiem jakiejś znajomej twarzy, ale na nic się to nie zdało. Otaczali mnie jedynie ludzie o takich samych twarzach, mówiący we wszystkich językach świata.

Mój umysł, jak zawsze w takich sytuacjach zaczął tworzyć najgorsze możliwe scenariusze. To koniec Ala, zostaniesz tutaj, co ty sobie myślałaś? Przecież to tylko głupi żart. Jak ty mogłaś wygrać ogólnoświatowy konkurs? Kto jak kto, ale ty? Nie, to niemożliwe, zaraz się obudzę.

Nie no, dobra. To nie jest sen. Przez ostatnie miesiące wykonałam milion telefonów, podpisałam niezliczoną ilość papierów, no i przecież już jestem w Barcelonie, to nie może być żart.

No i nie był.

Ruszyłam przed siebie, taszcząc za sobą dwie całkiem spore walizki. Jestem pewna, że po drodze potrąciłam kilka osób, ale nikt się nie skarżył, więc chyba nic się nie stało. No cóż, w każdym razie nikt nie skarżył się po polsku ani po angielsku.

Po przepchnięciu się przez najgorszy tłok w końcu widziałam trochę więcej świata niż otaczający mnie metr kwadratowy. Szybko przeczytałam napisy na kartkach trzymanych przez ludzi odbierających pasażerów. Najpierw zobaczyłam swoje nazwisko, a dopiero potem trzy uśmiechnięte twarze, które tak dobrze znałam.

Mała dziewczynka we mnie zaczęła skakać i krzyczeć ze szczęścia, ale ja ograniczyłam się do promiennego uśmiechu. Podeszłam do chłopców i niepewnie się odezwałam.

- Hej, Zdaje się, że to ja jestem Alicja. – wskazałam na kartkę, na której widniał wielki napis „Alicia Gorska" – Ale to jest źle napisane.

- To niemożliwe. Jeśli tak, to nie jesteś dziewczyną, której szukamy. – odpowiedział poważnie Ashton.

Moja mina musiała wyglądać komicznie, bo Mike roześmiał się i powiedział:

- Nie słuchaj tego tumana. On nawet swojego imienia nie umie dobrze napisać. Chodź tu, mała, jestem Michael.

- Och naprawdę? – zaśmiałam się – nie wiedziałam.

Chłopcy powoli mnie przytulili i wytłumaczyli, że Calum i Milly, druga zwyciężczyni poszli mnie szukać gdzie indziej.

- Teraz my musimy znaleźć ich – Ash podrapał się po głowie, a Michael zadzwonił do czwartego członka zespołu.

Mimo że spędziłam z chłopcami dosłownie kilka minut, domyśliłam się, że to właśnie czerwonowłosy jako jedyny z tej trójki ma głowę na karku. Dowiedział się, gdzie szukać pozostałych. Gdy szliśmy do Caluma i Milly blondyni, którzy ciągnęli moje walizki, cały czas się przekomarzali. Ash co chwilę wtrącał coś, że ja przynajmniej się stosownie ubrałam. Nie miałabym pojęcia, co ma na myśli, gdyby nie Luke, który wyjaśnił mi, że ta druga dziewczyna założyła koszulkę z napisem „I ♥ 1D".

Milly okazała się ładną brunetką, która jak się domyśliłam, właśnie się przebrała, bo nie miała już na sobie znienawidzonej przez Ashtona koszulki.

Luke mnie przedstawił, ale zamiast Alicja, nazwał mnie „Aliszia". No cóż, zapewne tak czyta się imię, które było zapisane na kartce.

- Alicja – poprawiłam go, ale dla wszystkich oprócz mnie było to niezwykle trudne do wypowiedzenia, więc przystaliśmy, że będą mnie nazywać po prostu „Ala".

W limuzynie, która miała nas zawieźć do hotelu, zajęłam miejsce między Michaelem a Luke'iem, a Milly pomiędzy Ashtonem i Calumem.

- Już wiemy, że Milly najbardziej lubi Cala, a ty, Ala? – zapytał Luke, śmiesznie podkreślając moje imię.

- Mila, już mówiłam – odezwała się brunetka, która dotąd nie odzywała się za wiele, a przynajmniej nie zwracała się do mnie.

- Milly ładniej – upierał się Luke, jednak dziewczyna nie chciała ustąpić. Pomyślałam, że nie lubi tego zdrobnienia, chociaż brzmi zdecydowanie lepiej. Ale przecież „Mila" tylko mi kojarzy się z polskim supermarketem.

Dopiero kiedy do rozmowy wtrącił się Calum, który również uznał, że zdrobnienie mienia jest ładniejsze, niż jego pełna wersja, dziewczyna zgodziła się, by ją tak nazywać.

- A więc jak? Ala, którego z nas najbardziej lubisz? – nie odpuszczał Luke.

- No cóż, nigdy nie potrafiłam wybrać pomiędzy Ashem a Mike'm. – uśmiechnęłam się do blondyna, który siedział naprzeciwko mnie, a on przybił piątkę z kolorowowłosym przyjacielem.

- Co? Niby dlaczego? Czemu ich lubicie bardziej niż mnie? – zawołał szczerze przerażony Hemmings.

- Stary, przefarbuj włosy na zielono, mówię ci, od razu będziesz miała dwa razy więcej fanek - powiedział Michael, klepiąc przyjaciele po ramieniu, a tymczasem obejmując mnie ręką.

- Naprawdę – potwierdziłam poważnie – kolorowe włosy są fajne. A Ash? No cóż, jak go nie lubić? Wygląda jak mały buldog.

Wszyscy oprócz Irwina, który był szczerze zdziwiony, się roześmiali.

- Chwila, chwila. Buldog? Twierdzisz, że wyglądam jak pies, na którego jest za duża jego własna skóra? – uniósł jedną brew, a ja wzruszyłam ramionami.

*
Szczerze mówiąc sama nie wiem, co ja robię. Naprawdę chcę wrócić do tej historii, bo tęsknię za takim luźnym pisaniem bez zobowiązań. Wiecie, to fanfiction sprawiało mi naprawdę dużo przyjemności, jego pisanie, wymyślanie tego co będzie dalej.
Przestałam to pisać, bo stwierdziłam, że to jest zbyt niepoważne, a ja chcę zacząć pisać poważne rzeczy. Tylko że jak zabieram się za te "poważne rzeczy" to nic mi nie wychodzi. Na razie zostanę przy fanfiction. A więc, GG powraca, może trochę to poprawię, ale raczej nie będę tego bardzo zmieniać. Chcę się tym. Cieszyć, nawet jeśli jest słabe.

Good girls... || 5SOSTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon