Nasza rodzina była idealna

127 12 2
                                    

Obudziłam się zalana potem. Przed oczami wciąż miałam tego mężczyznę. Wyglądał identycznie, w moich snach nigdy się nie zmieniał. Zawsze te same postawione na żel jasne włosy, okulary z ciemnymi oprawkami powiększające już i tak duże, błękitne oczy. Zawsze ta sama turkusowa koszula i równo wyprasowane spodnie od garnituru. Zawsze to samo potłuczone szkło dookoła i ta sama dłoń zmierzająca ku mojemu policzkowi, te same słowa, wypowiedziane tym samym, zachrypniętym głosem. Ten sam dźwięk trzaskanych drzwi. Zawsze to samo ukłucie w sercu i ciepłe łzy na policzku.
- Ala? Wszystko w porządku? - zapytał szeptem Michael.
Opierałam się o jego ramię, wciąż siedząc na werandzie domu. Nie pamiętałam, kiedy zasnęłam, ale nie minęło dużo czasu. Obok mnie wciąż stał kubek niedopitej herbaty, która nie wystygła jeszcze do końca.
Spojrzałam na chłopaka. W jego oczach widać było zatroskanie. Nic dziwnego. Wiedziałam, jak zachowuję się podczas tych snów. Otarłam łzę z policzka. Nie było sensu kłamać.
- Miałam sen.
- Domyśliłem się . Płakałaś.
- Tak – zaczęłam – bo to nie był takli zwykły sen. To raczej... hmm... coś w rodzaju powracającego wspomnienia.
- Opowiesz mi?
Spuściłam wzrok i pokręciłam głową.
- Nie mogę. Ja...
- Jasne, rozumiem – przerwał mi. - Powiesz, kiedy będziesz gotowa.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się. - Chyba już pójdę spać.
- Zostać z tobą? Może mógłbym pomóc, gdyby znowu ci się coś przyśniło?
- Nie, już jest w porządku. Idź do siebie.
- Jesteś pewna?
Pokiwałam głowa.

- Wychodzimy – krzyknął czerwonowłosy, wchodząc do mojego pokoju.
Nie ruszyłam się z łózka od rana, z nikim się też nie widziałam. Chyba każdy ma takie dni, które chciałby po prostu przespać, byleby minęły szybciej. To był właśnie dla mnie taki dzień. Naprawdę nie chciałam nigdzie wychodzić.
- No dalej, ruszaj się, albo wyniosę cię siłą.
- Michael, nie mam ochoty na żarty, idź sobie – jęknęłam, naciągając koc na głowę.
- Mówię całkowicie poważnie, idziemy na plażę.
- Daj mi spokój, Clifford.
- Pójdziemy na lody i na obiad – nie poddawał się. - Wygram ci maskotkę na którymś z tych śmiesznych straganów.
- Mam wystarczająco dużo maskotek.
- Jakoś nie widzę tu żadnej. - Clifford pociągnął za pasiasty koc, którym byłam przykryta. - No dalej ubieraj się i idziemy.
- Zostały w domu. Dasz mi spokój? Tylko dzisiaj. – Usiadłam i spojrzałam mu w oczy.
- Wiesz, że nie – powiedział i wyszczerzył zęby.
- Och, nienawidzę cię – wykrzyknęłam.
Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą sukienkę i poszłam do łazienki się przebrać. Umyłam zęby oraz wyszczotkowałam włosy i byłam gotowa. Naprawdę nie miałam siły ani ochoty się malować, dlatego tym razem sobie to odpuściłam. Moje oczy nadal były trochę zaczerwienione, ale zignorowałam to. Przemyłam twarz zimną wodą i wyszłam do czekającego na mnie Michaela.

- Opowiedz mi coś o swojej rodzinie – poprosił Michael. Miałam zły humor, a on miał nadzieję mi go poprawić. Zawsze, gdy rozmawiałam z mamą lub Kubą, byłam szczęśliwa, więc to był bezpieczny temat.
Mike nie mógł wiedzieć, że mój zły humor jest spowodowany właśnie moją rodziną.
- Mój ojciec odszedł od nas trzy lata temu – zaczęłam, a on tylko się we mnie wpatrywał, oczekując dalszej części. – Byłam z nim bardzo blisko, ale to nie ma znaczenia. Rzecz w tym, że chyba doskonale wiedziałam, że to się stanie już od dawna. Rodzice się kłócili. Bez przerwy. Ale dla mnie i tak byli idealni. Wiesz, nasza rodzina była idealna. Dopóki to się nie stało. Jak byłam mała spotkałam pewną dziewczynę, która zadała mi pytanie, czy moi rodzice są rozwiedzeni. Nie mogłam uwierzyć, że w ogóle o to zapytała, wydało mi się to kompletnie niemożliwe, żeby oni już nie byli razem. A wtedy, te trzy lata temu, rzeczywistość mnie tak nagle uderzyła. Wszystko wydarzyło się tak niespodziewanie, nawet nie zdążyłam się zad tym zastanowić. Kuby nie było w domu, do dzisiaj nie wie, co się właściwie stało. Siedziałam u siebie w pokoju, kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wyszłam sprawdzić, co się dzieje. Myślałam, że ktoś potłukł talerz sprzątając naczynia, cokolwiek. – Po moich policzkach spłynęła łza, którą, czerwonowłosy otarł kciukiem. – Moja mama leżała na ziemi, wokół niej była krew i kawałki lustra. Były wszędzie. A on stał i na nią krzyczał. Nie pamiętam wszystkich słów, które wypowiedział, ale nigdy nie zapomnę zdania, które wtedy wypowiedział. Oznajmił, że tak naprawdę nigdy jej nie kochał. Nigdy nie kochał nikogo. – Już nie powstrzymywałam płaczu, wiedziałam, że to nie ma sensu, więc pozwoliłam łzom swobodnie spłynąć po moich policzkach. – Zaczęłam go popychać, coś do niego krzyczeć, a on uderzył mnie w policzek, tak, że upadłam. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam. Wtedy się zaczęło. To wtedy pierwszy raz upiłam się do nieprzytomności. Wróciłam do domu po kilku dniach, których kompletnie nie pamiętam. Wszystko było tak jak dawniej. Mama gotująca obiad, Kuba uczący się ze swoją dziewczyną. Tylko taty nie było. Jakby nikt nie zauważył jego nieobecności, jakby nigdy go nie było. Nie mogłam tego znieść. Nie rozumiałam, czemu moja rodzina postanowiła ignorować to, co się stało. Ja nie potrafiłam. Dlatego wpadłam w nałóg. Nigdy nie brałam twardych narkotyków, ale niewiele brakowało. Piłam codziennie, paliłam trawkę i brałam jakieś pigułki. Nawet nie wiem, co to było, chciałam po prostu zapomnieć, tak jak oni. Prawie nie pamiętam tego pół roku. – zamilkłam i spojrzałam na chłopaka. Miał w oczach łzy.
- Przepraszam ja... nie wiedziałem – szepnął, a ja uśmiechnęłam się przez łzy.
- Nic się nie stało - powiedziałam. - Myślę, że musiałam to w końcu komuś powiedzieć. Dusiłam to w sobie przez trzy lata.
- Nikomu nie mówiłaś? – zapytał, a ja w odpowiedzi pokręciłam głową.
- W końcu mój brat znalazł mnie nieprzytomną pod jakimś klubem – kontynuowałam. – Gdyby nie on, pewnie bym wtedy umarła. Zaniósł mnie do szpitala, a stamtąd dałam się odwyk. Ale to nie on mi pomógł – przyznałam.
- Więc co?
- Muzyka. Napisałam piosenkę. A raczej zaczęłam pisać, bo do dziś czegoś mi w niej brakuje.
- Zaśpiewasz mi? – zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Chcesz gitarę? – powtórzyłam gest, a on podał mi instrument. Wziął go, bo uznał, że śpiewanie jest lekiem na wszystko. Miał rację.

Oni wrzeszczeliby, krzyczeliby, oni walczyliby o to
Ona miałaby nadzieję, modliłaby się, ona przeczekiwałaby to
Trzymając się marzenia
Podczas gdy patrzy na te upadające ściany
Ostre słowa jak noże, zabijały ją
Roztrzaskane szkło jak przeszłość, jest teraz wspomnieniem Trzymając się marzenia
Podczas gdy patrzy na te upadające ściany

Hej mamo, hej tato
Kiedy to się skończyło?
Gdzie straciliście swoje szczęście?
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu
Kto ma rację, kto się myli?
Kogo to tak naprawdę obchodzi?
Upadek, wina, ból nadal tu jest
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu, rozbitego domu

Zapisała to na ścianach, wykrzykiwała to
Wyjaśniła to, ona tutaj nadal jest, czy słuchasz teraz?
Zaledwie duch w korytarzach
Czując pustkę, oni są teraz wolni
Wszystkie bitwy, wszystkie wojny, wszystkie razy, kiedy walczyłeś
Ona jest blizną, ona jest siniakiem, ona jest bólem, który ty przyniosłeś
Było życie, była miłość
Jak światło i blaknie

Hej mamo, hej tato
Kiedy to się skończyło?
Gdzie straciliście swoje szczęście?
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu
Kto ma rację, kto się myli?
Kogo to tak naprawdę obchodzi?
Upadek, wina, ból nadal tu jest
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu, rozbitego domu

Śpiewałam, mimo, że mój głos drżał od płaczu, a po policzkach spływały mi strumienie łez. Gdy skończyłam, nie przestałam grać. Wciąż grałam tą samą melodię. Po chwili usłyszałam głos Michaela.Musisz odpuścić, tracisz całą swoją nadziejęNie zostało nic do trzymania, zamknięte w chłodzieTwoje pomalowane wspomnienia, które wypłukały wszystkie morzaUtknąłem pomiędzy nocnymi koszmarami a straconymi marzeniami.Zaśpiewał, a ja popłakałam się jeszcze bardziej, ale mimo to skończyliśmy razem.

Hej mamo, hej tato
Kiedy to się skończyło?
Gdzie straciliście swoje szczęście?
Jestem tutaj sam, w środku rozbitego domu

Hej mamo, hej tato
Kiedy to się skończyło?
Gdzie straciliście swoje szczęście?
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu
Kto ma rację, kto się myli?
Kogo to tak naprawdę obchodzi?
Upadek, wina, ból nadal tu jest
Jestem tutaj sam, w środku tego rozbitego domu
Tego rozbitego domu

- Nadal twierdzisz, że jestem idealna? – szepnęłam gdy zakończyliśmy, a on tylko przyciągnął mnie do siebie i zacisnął ramiona na moim ciele.

*Ta piosenka to oczywiście Broken Home - 5 second of summer. Dla sprostowania: w opowiadaniu chłopaki nie mają tej piosenki na swojej płycie, napisała ją Alicja. Ona i Mike śpiewali ją po angielsku, ja dodałam tłumaczenie, żeby każdy wiedział o co chodzi.



Ok, co o tym myślicie? Jest króciutki, wiem, ale mimo to, chyba nie jest najgorszy, co nie? Jest on dość ważny i większość była napisana już naprawdę od dawna. Mam nadzieję, że podoba wam się chociaż trochę.

Można powiedzieć, że jesteśmy w połowie tej historii, teraz już myślę, że pójdzie szybko do końca.

Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarzach, bo to bardzo motywuje.

Łucja

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 21, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Good girls... || 5SOSWhere stories live. Discover now