Rozdział III

4.1K 277 93
                                    


Marinette

Po lekcjach musiałam pożyczyć notatki od Alyi, bo sama nie mogłam przez całą lekcję się skupić. W moim notesie powstały jedynie serduszka z JEGO imieniem. Dobrze, że nikt tego nie widział! Chyba bym więcej nie przyszła do szkoły, gdyby ktoś dowiedział się, że się w nim zakochałam. Wiem, że kiedyś sama będę musiała mu to wyznać, ale dopiero wtedy, gdy będę gotowa. I przestanę się jąkać. Przede mną jeszcze duużo pracy... Pożegnałam się z Alyą i zamyślona zaczęłam schodzić po schodach. Gdy byłam już prawie na dole, ktoś mnie potrącił. Pożyczone od Alyi notatki rozleciały się na ostatnich trzech stopniach. A ja? Oczywiście musiałam być tak niezdarna, że dałam się potrącić i teraz czekałam w spokoju (?!) na bliskie spotkanie z ziemią (po sturlaniu się na oczach całej szkoły ze schodów, oczywiście). Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Bo gdy już miałam dotknąć schodów, poczułam, jak czyjeś silne ramiona oplatają się wokół mojej talii. Bałam się podnieść głowę, byłam zawstydzona. Te ramiona uniosły mnie do góry i z powrotem postawiły na nogi. Moje oczy spotkały się z niesamowitymi, zielonymi tęczówkami. Kogo? Aż ciężko wydusić. A d r i e n a ! Uratował mnie! Czyżby mu na mnie jednak trochę zależało? No, ale teraz musiałam coś powiedzieć...

- Dz..ięk..u..ję... - wydukałam, szczerząc się do niego jak jakaś idiotka...

Dlaczego nie umiem się przy nim zachować normalnie? Dlaczego?!

Uśmiechnął się do mnie.

-Nie ma za co, może w ramach przeprosin zaproszę cię do parku? - powiedział.

-Jjak..kich prz.. rzepros.sin? - znowu się jąkałam...

-Bo to ja cię potrąciłem... Spieszyło mi się... Przepraszam.

-Nnie... musiszz... - odpowiedziałam i prawie się nie zająknęłam!

-Ale chcę - znów się uśmiechnął - to co? Zgadzasz się?

-Ttak...

-Za godzinę będę na ciebie czekał w parku.

-Ddobrzze...

-Więc za godzinę! I pomogę ci pozbierać te notatki... - mówiąc to zaczął zbierać porozrzucane kartki.

-Ddziękkuję...

Przykucnęłam obok niego i pozbieraliśmy notatki Alyi. Została jeszcze jedna kartka, oboje chcieliśmy ją podnieść i przez przypadek nasze ręcę... natrafiły na siebie. Czułam teraz ciepło jego dłoni. Zaczerwieniłam się i delikatnie ją wyrwałam.

-Dzziękuuję - powtórzyłam i zdenerwowana zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę domu.

- Do zobaczenia! - usłyszałam jeszcze za sobą.

Pomachałam mu ręką i gdy odeszłam parę kroków otworzyłam torebkę. Tikki wyfrunęła z niej.

-Tikki! Chowaj się! Jeszcze ktoś się zobaczy! - szepnęłam.

-Spokojnie, Marinette, nikt mnie nie zauważy - uspokoiła mnie - Chciałam ci tylko pogratulować! Brawo Marinette! - dodała.

Znów oblałam się szkarłatnym rumieńcem.

-Tikki, musimy szybko iść do domu! Zostało tylko... - spojrzałam na zegarek - 50 minut do mojego spotkania z Adrienem! Jak ja zdążę się przygotować? I co ja będę mówić? A co jak powiem coś głupiego? Dlaczego ja się na to zgodziłam?! TIKKI!!! - z moich ust wyleciał potok słów.

Błyskawicznie znalazłam się u progu piekarni. Przywitałam się z mamą i pobiegłam do swojego pokoju.

- Tikki, w co ja mam się ubrać?! - krzyknęłam.

Miraculum: Banned LoveWhere stories live. Discover now