Rozdział X

3K 218 26
                                    


Marinette

Federico był moim dalekim kuzynem. Był ode mnie kilka lat starszy, miał 22 lata. Kiedy miałam zaledwie 8 lat codziennie mnie odwiedzał i bawiliśmy się razem. Mieliśmy podobne zainteresowania i masę zwariowanych pomysłów. Chodziliśmy do tej samej klasy. Mieszkał w sąsiedztwie, do czasu, gdy los sprawił, że musiał wyjechać z Paryża do Włoch. Później jeszcze kilka razy mnie odwiedzał, lecz później on stał się dorosły. Nie miał już czasu na rozmowy z młodszą kuzynką. Kontakt się urwał, nie widzieliśmy się od tego czasu. Aż do teraz. Szkoda, że spotkaliśmy się właśnie w taki sposób. Jak on mógł mi to zrobić? Chwila, przecież... on nie wie, że to ja jestem Biedronką. Lecz jeśli przyjechał ponownie do Paryża, to dlaczego ani razu mnie nie odwiedził? Zapomniał... Zapomniał przez te kilka lat... Bardzo chciałabym ponownie móc mieć takiego przyjaciela, jak on, ale po tym, co zrobił nie mogłam mu tego wybaczyć... Nie mogłam być ponownie jego przyjaciółką, nie mogłam z nim normalnie rozmawiać jak dawniej... Nie wiem, co skusiło go, aby przeszedł na stronę zła. Przecież nie takiego go znałam. A teraz? Jest niedoszłym mordercą. Dlaczego to robi? Czy... ktoś mu każe? Wydaję mi się, że to nie jest sprawka Władcy Ciem. On nie zabija ludzi, chce tylko nasze miracula. Kto więc jest odpowiedzialny za ten chaos? Muszę się tego dowiedzieć. I... muszę zrozumieć, dlaczego to robi.

Adrien

Tego wieczoru położyłem się spać wcześniej niż zwykle. Nakarmiłem jeszcze Plagga i znalazłem się w łóżku. Sen szybko zmrużył mi oczy. Jednak nim całkowicie popadłem w otchłań snu, przed oczami pojawiło mi się jeszcze kilka obrazów. Niektóre z nich były przerażające, a inne zwyczajnie... dziwne. To normalne, że czasami przed snem wyobraźnia podsuwa różne potwory i różne sceny z horrorów, ale to wcale nie było to. To było moje życie przedstawione jako horror. Osoby, które znałem, ich twarze... wyglądały inaczej. Nie wiem, dlaczego akurat jeden z nich najbardziej mnie przestraszył. Przecież reszta wyglądała o wiele gorzej. A ten przedstawiał Biedronkę... wcale nie w krwi, czy jakoś w tym stylu. Po prostu, była Antybiedronką. Miała na sobie czarny strój w czerwone kropki. Tak jak kiedyś Chloe. Tyle, że ona miała jeszcze czerwone oczy. Złe oczy, które wpatrywały się we mnie z nienawiścią. Otrząsnąłem się, powtarzając sobie, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Biedronka nie da się akumie. I na pewno nic takiego się nie stanie. Co prawda, sny, które są tak realistyczne mogą czasami przepowiadać przyszłość. Ale to nie był sen. To tylko wymysł mojej wyobraźni. Nie ma się czego obawiać...

Biała Kotka

Siedziałam na dachu pod gwieździstym niebem, przyglądałam się oświetlonym ulicom Paryża. Paryż był nocą naprawdę piękny i taki tajemniczy. Lecz nie byłam tu po to, by rozczulać się nad czymś takim. Musiałam porozmawiać z nim. I zdecydować, co mamy dalej robić. Ostatnio Władca Ciem zrobił mi "wolne" i mogłam zająć się własnymi sprawami. To znaczy misją, która była obmyślona przeze mnie. Wykonaniem moje planu. Nie takiego, jak Władcy Ciem. Jego plany są... bezużyteczne. I prawdopodobnie nie wypalą. I nie zamierzam się zbytnio zmęczyć wykonywaniem ich. Oczywiście, zachowuję pozory. Nie rozumiem, dlaczego nie odbierze im ich miraculum w taki prosty sposób. Wystarczyłoby kilka strzałów z pistoletu i miracula byłyby jego. Po co się tak fatygować?

Mój cel jest zupełnie inny, niż jego. I ja załatwię to po swojemu, czyli najkrócej, najłatwiej, najskuteczniej.

Usłyszałam jakiś szelest za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w oczy Federico. Przez chwilę milczałam, chcąc nie chcąc nie mogłam się oderwać od tych brązowych tęczówek. Zrobiło mi się przyjemnie ciepło, to niedobrze. Starałam się to zlikwidować, ale niezbyt mi to wychodziło. Byłam zmuszona odwrócić wzrok. Zignorowałam podejrzane uczucie w okolicach żołądka. Nie potrzebowałam lusterka, by być pewną, że jestem cała czerwona. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Pozostawało tylko milczenie. Dlaczego tak trudno jest mi się wysłowić?

-H-hej... -wydukałam idiotycznie.

"Hej"? Jezu, co ja mówię! Mamy tu obmyślać plan, wszystko dokładnie przygotować, żeby wypaliło, a ja tymczasem, zamiast przejść do rzeczy, odzywam się durnym "Hej". Brawo! No po prostu wspaniale...

Na dodatek, wciąż nie wiem, od czego zacząć, co powiedzieć... A on milczy i wpatruje się we mnie tymi cholersko głębokimi oczami.

Co się ze mną dzieje?

Jestem zimna.

Niezniszczalna.

Wredna.

Przebiegła.

Bezinteresowna.

Bezuczuciowa.

Nie do pokonania.

Wkrótce będę znaną na całym świecie morderczynią. Lecz wszyscy będą mnie uważać za bohaterkę, tak właśnie wygląda mój plan. Ja niby to złapię "mordercę" i stanę się sławna i uwielbiana. Jestem bezwzględna i tylko bogactwa się dla mnie liczą.

Nic mnie nie obchodzi, co się stanie z Federikiem.

Zupełnie.

Bo jestem zła.

Do szpiku kości.

Jestem Białą Kotką.

Federico

Wpatruję się w jej roziskrzone oczy i widzę, że jest dobra. Nikły cień, a jednak zauważalny. Dlaczego chce to ukryć sama przed sobą? Dlaczego chce knuć i zabijać? Wydaję mi się, że w życiu tej dziewczyny wydarzyło się coś złego. Jakaś tragedia. Czuję, że nie zawsze taka była. Stała się taka, bo coś się stało. Dowiem się, co.

Widzę, że popadła w zamyślenie. Co takiego dzieję się w jej głowie? Stoi nieruchomo, oparta o ścianę. Wzrok ma utkwiony gdzieś w dali. Oczy ma, jak zwykle, zimne i puste, lecz można dostrzec w nich nutkę smutku.

Chciałbym jej pomóc, ale nie mogę. Odrzuciłaby mnie. Ona nie przyjmuje pomocy, nie pozwoli mi na to. Wiem, że jest jej źle. Teraz pragnę tylko, żeby wreszcie na mnie spojrzała, żeby przestała uciekać wzrokiem. Co się stało?

Zauważyłem, że jej twarz lekko zadrżała. Zamrugała szybko, ale nie udało jej się ukryć łzy. Spłynęła po jej policzku, błyszcząc się w świetle latarni. Schyliła głowę, nie chciała, bym widział, jak płacze...

Poczułem ukłucie w sercu, widząc jej samotną łzę, która skapnęła na jej biały kostium.

Chcę jej pomóc.

Nieważne, jak zareaguje.

Chcę być przy niej.

Ona mnie potrzebuję.

Muszę, nie wytrzymam dłużej patrząc na jej słone łzy.

Biała Kotka

Wzdrygnęłam się, czując jego dotyk na moim ramieniu. Nie rozumiem, dlaczego tak reaguję. Przecież to niemożliwe... Nie mogę... Nie! Nie ja!

Jednak poddaję się, gdy czuję, jak otulają mnie jego silne ramiona. Wtulam głowę w jego bluzę i wdycham jej zapach. Delektuję się chwilą... Czuję, jak delikatnie głaszcze mnie po plecach, wywołując u mnie dreszcze. Tak dobrze być tu teraz, z nim, w jego żelaznym uścisku... O czym ja myślę? Czuję, jak delikatnie odsuwa się ode mnie. Po chwili unosi mój podbródek i spogląda mi prosto w oczy. Tym razem nie staram się uciec przed jego tęczówkami. Moje usta rozchylają się, pragnę coś powiedzieć, wyszeptać, ale nie mogę. Z powrotem moje wargi układają się w wąską linię. Widzę, że teraz to on chce coś powiedzieć. Wzdycha, jego ciepły oddech głaszcze moje rozgrzane policzki. Wreszcie odzywa się cichym głosem, ale słyszę go doskonale.

-Nie jesteś zła...

*~*

"Nieco" krótszy rozdział, ale za to jest wcześniej 😉

Być może nie wszystkim przypadnie go gustu, bo nie jest skupiony na Adrienette ani Ladynoir, ale chciałam trochę skupić się tym razem na Białej Kotce 😁

○○○○○NEXT=20 GWIAZDEK i 10 KOMENTARZY○○○○○

Miraculum: Banned LoveWhere stories live. Discover now