Rozdział XVI

2.3K 203 15
                                    

Marinette

Co tu się znowu dzieje? Dlaczego nigdy nie możemy spokojnie porozmawiać? Dlaczego ktoś lub coś zawsze musi nam przeszkodzić? I jak mam się wyrwać z szponów tych okropnych motyli?!

Przecież to stado akum... O nie...

Chciałam użyć mojego jo-jo, lecz nie mogłam poruszyć ręką. Jak na stado motyli to były bardzo silne. Musi być jakiś sposób na uwolnienie się. Czarny Kot też nie mógł sobie poradzić z nimi, gdyż nie miał dostępu do swojego kicikija. A akumy unosiły nas coraz wyżej i wyżej... Chyba nas dokądś niosły. Zapewne do kryjówki Władcy Ciem. Nie chciałam znaleźć się w tym okropnym miejscu. A przed Władcą Ciem, w rękach tych motyli, unieruchomiona, nie miałabym najmniejszych szans. Musiałabym oddać moje miraculum. Nie! Nie mogę dopuścić, aby motyle zaniosły nas tam. Musismy wydostać się z ich uścisku jak najszybciej. To jedyna szansa na ucieczkę. Później już będziemy bez wyjścia. Rozejrzałam się po budynkach, może by gdzieś tu zahaczyć? Nadgarstki miałam ściśnięte, ale dłonią mogłam się czegoś uchwycić. Wtedy bym to spowolniła i być może udałoby mi się stąd uwolnić. Spostrzegłam na horyzoncie antenę telewizyjną. Nie wiem, czy jest dość silna, bym się mogła utrzymać, ale warto spróbować. Ktoś przeze mnie będzie miał zakłócony sygnał...

Gdy moja dłoń znalazła się na tyle blisko anteny, zebrałam w sobie wszystkie siły, by jak najbardziej ją wyciągnąć w jej stronę. Może uda mi się zmienić kierunek lotu akum? Moje opuszki palców muskały antenę, brakowało milimetrów. Starałam się wyciągnąć palcę jak najdalej, aż jeden z nich uchwycił się anteny. Pozostałe palce wkrótce zrobiły to samo i teraz, wbrew akumom, trzymałam się anteny. Próbowały mnie one od niej odciągnąć, ale nie dawałam się. Nie mogłam im na to pozwolić! Z całych sił trzymałam się mojej ostatniej deski ratunku. Lecz w tej chwili akumy naparły z całej siły i odciągnęły mnie od niej. Ze smutkiem stwierdziłam, że przegrałam, że nie ma szans, że to koniec, gdy wydarzyło się coś, czego bym się nie spodziewała. Zobaczyłam, że w moją stronę biegnie Czarny Kot. Jak mu się udało uwolnić?! Ale nie to było teraz ważne. Grunt, że właśnie w moją stronę zmierza pomoc.

-Biedronko! -krzyknął, wysuwając swój kicikij, bym mogła się go uchwycić.

Złapałam go obiema rękami, a Czarny Kot z całej siły go ciągnąc, wyrwał swój kij, razem ze mną, ze szponów czarnych motyli. Po chwili stałam obok niego, gotowa do walki. Użyłam swojego jo-jo, waląc nim w stado motyli. Rozrzedziły się na boki, po chwili odlatując w stronę kryjówki Władcy, jak można się było spodziewać.

-Gońmy je! -krzyknęłam.

Może uda nam się dowiedzieć, gdzie jest kryjówka Władcy Ciem?

-Jak ci się udało wydostać z uścisku tych okropnych motyli? - spytałam, podczas pościgu za akumami.

-Kotaklizm... - powiedział i w tym momencie jego pierścień zapikał.

-Nie dobrze, Kocie, masz mało czasu... Może odpuścimy? - spytałam z troską w głosie.

-Nie, damy radę, to długo nie potrwa, a ta misja może być bardzo ważna - rzekł, a ja się z nim zgodziłam..

Akumy chyba wiedziały, co jest grane, bo robiły skomplikowane układy, dzieliły się na kilka części i każda z nich leciała w innym kierunku. Na razie udawało nam się je znaleźć, po przeszkodzie np. budynku ratuszu, znów zlatywały się w jedność i pędziły na północ. Niestety, przed nami ,,wyrosło" kilka jeszcze wyższych budynków, których nie było tak łatwo ominąć. Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie, akum nie było.

Kylie

-Czyżby Księżniczka potrzebowała pomocy? - spytał.

Poczułam wzbierającą się we mnie złość, ale prawda była taka, że jej potrzebowałam.

Miraculum: Banned LoveWhere stories live. Discover now