/2/ Rozdział III

979 62 6
                                    

Kylie

Federico spojrzał na mnie podejrzliwie. Czekałam na jego ruch. Rozejrzał się na boki, po chwili znów zatrzymując wzrok na mojej twarzy.

-Skąd ta myśl? -spytał.

-Nie wiem -odparłam zgodnie z prawdą. -Przeczucie. Taka kobieca intuicja, wiesz?

-Mam zaufać temu czemuś w twojej głowie? -uniósł powątpliwie brew.

Westchnęłam, będąc już lekko rozdrażniona.

-O co ci chodzi, dlaczego tak się mnie czepiasz? Nagle nie chcesz współpracować.

-Przypomnę tylko, że to ty uciekłaś, gdy ja zaoferowałem ci pomoc.

-Pomoc? Że wpuściłeś mnie do swojego domu? Chyba sobie żartujesz -rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, robiąc krok w jego stronę.

-Czy wyglądam jakbym żartował? Jestem śmiertelnie poważny -uniósł kącik ust, na co prychnęłam.

-Tak cię to śmieszy? Że ktoś może nas szpiegować? Ktoś silniejszy od nas? -powiedziałam w końcu.

-Wnioskując na twoim zachowaniu, myślałem, że uważasz się za tą najsilniejszą, więc nie widzę problemu -poszerzył uśmiech.

Posłałam mu zirytowane spojrzenie i potarłam skroń. Bez sensu było zaczynać kolejną dyskusję. Miałam o wiele ważniejsze rzeczy na głowie. Jeżeli on nie chciał mi pomóc, postanowiłam, że sprawdzę to sama. Wzięłam rozbieg i zanim zdążył coś powiedzieć, znalazłam się na sąsiednim budynku. Odwróciłam się i oparłam dłonie na kolanach, wypuszczając powietrze z ust.

-Widzimy się na kolacji -powiedziałam głośno, po czym wyprostowałam się i pobiegłam dalej.

Federico

Przez chwilę stałem w bezruchu, obserwując oddalającą się Kylie. Wreszcie zamrugałem i zakląłem pod nosem, zdając sobie sprawę, że zniknęła mi z oczu. Uznałem jednak, że nie mogła uciec wystarczająco daleko, abym nie był w stanie jej dogonić. Dlatego zdecydowałem się ruszyć za nią. Wpierw przemieniłem się, decydując się na geparda, najszybsze zwierzę świata, by pobiec okrężną drogę i zrobić komuś niespodziankę od drugiej strony. Pomknąłem więc w przeciwnym kierunku niż ona. Stopniowo zacząłem nabierać tempa. Zaraz jednak gwałtownie zahamowałem, gdyż coś przykuło moją uwagę. Coś, czego chyba szukała Kylie. Ślad. Natychmiast zmieniłem się z powrotem w człowieka. Ostrożnie, zainteresowany, podniosłem pawie pióro na wysokość oczu. Obróciłem je w palcach, jednak nie znalazłem w nim nic nadzwyczajnego, nie licząc jego znalezienia się tutaj, na szczycie paryskiego wieżowca w tych okolicznościach. Spojrzałem w górę, na zachmurzone niebo, zbierało się na deszcz. Zadowolony schowałem pióro do kieszeni, aby nie przemokło. Pragnąłem zachować je w idealnym, prawie nietkniętym, stanie. Tymczasem musiałem odnaleźć Kylie. Moja niespodzianka będzie jeszcze lepsza, niż zamierzałem.

Kylie

Podskoczyłam, gdy coś mokrego i zimnego znalazło się na moim nieokrytym teraz kostiumem Kotki ramieniu. Poszukiwałam czegoś, co mogłoby odpowiedzieć mi na dręczące mnie pytania, lecz zapowiadało się mizernie. Miałam wrażenie, że nawet pogoda jest już przeciwko mnie. Obawiałam się, że to nici z moich poszukiwań. Poderwałam się z klęczącej pozycji i z niepokojem przyjrzałam się nadciągającym chmurom burzowym. Zaczynało kropić, jednak za niedługo miała to być ulewa. Nie chciałam czekać, gdyż deszcz mógł zniszczyć ,,dowody". Czas uciekał, deszcz zaczynał coraz mocniej bębnić o dachy budynków. Chciałam jak najlepiej wykorzystać momenty zanim szanse całkiem uciekną, lecz z każdą chwilą traciłam chęć i nadzieję na znalezienie czegokolwiek. W końcu stwierdziłam, że moje działania są daremne, deszcz tworzył już na ulicach kałuże i jeżeli coś istniało - już tego nie było. Schroniłam się po dachem jakiegoś mniejszego sklepu i ze złością patrzyłam na pogrążające się w cieniu granatowych chmur miasto i wylewające się z rynien hektolitry deszczu. Tyle dni była susza i akurat dzisiaj...

Miraculum: Banned LoveWhere stories live. Discover now