Rozdział 6

40 3 0
                                    



ROZDZIAŁ 6



     Doskonale pamiętam ból jaki mi sprawił Wilhelm. Jak mnie lekceważył, na oczach innych mijał czy z pogardą potrafił spoglądać. Może tego nie pamięta, ale ja z każdym szczegółem wspominam tamte wakacje. A ja co mogłam na to poradzić? Będąc w innym państwie. Nawet na innym kontynencie. Brak znajomych, kogoś kto by wsparł? Jedyną ucieczką okazały się gazety przywiezione z kraju i próba nawiązania kontaktu z nieznajomymi. Listy okazały się zbawienne, dzięki którym poznałam Tommiego. Zaczęło się niewinnie, myślałam, że na listach się to zakończy, jednak myliłam się. Oboje, bez opamiętania wkręciliśmy się w tę znajomość. Oczekiwanie na listonosza, pisanie romantycznych listów i rozmyślanie nad nimi. Dzięki Tomowi kompletnie zapomniałam, że jestem w Luksemburgu, że mój „chłopak" Wilhelm kompletnie mnie ignoruje z niewiadomych dla mnie przyczyn, a zwłaszcza zapomniałam o tym kim jestem. Przy nim zaczynałam poznawać samą siebie. Odkrywać swój własny świat. Zauważać rzeczy, które niegdyś nie miały jeszcze znaczenia, a dziś okazywały się czymś naprawdę ważnym. Pamiętam, jak wróciłam na Wyspę i oboje postanowiliśmy się spotkać. Bałam się. Choć niezmiernie się cieszyłam, to się bałam. Mimo, iż wymienialiśmy się niepozornymi zdjęciami, ogarniał mnie strach, że się nie spodobam, a może i Tommy okaże się kimś zupełnie innym. Jednak wieczór zaliczyłam do najwspanialszych chwil jakie kiedykolwiek spędziłam.


*RETROSPEKCJA*


     Wrześniowy wieczór. Obrzeża Badrenii. Mała knajpka na rogu ulicy Boar Lane. Piękne granatowo-różowe niebo, tuż nad plażą. I mała restauracyjka z widokiem na ocean.
Nieco nerwowym krokiem weszłam do pomieszczenia, kierując się ku górze. Stąpając po starych, drewnianych schodach, poczułam woń oliwy z oliwek i imbiru. Mimo, iż pomieszczenie nie było szczególnie nowe, to miało niesamowity klimat. Sala była przyozdobiona antykami z akcentami morskimi. Stare kotwice, sieci rybackie czy też boje. Całkiem w rogu była również niewielka, ozdobna latarnia morska, w której płonęła świeczka, dając jeszcze lepszy klimat.
     Aż westchnęłam. Pięknie tu było.
     - Witaj. - szepnęłam, pochodząc do stolika przy którym siedział widocznie zdenerwowany mulat.
     Odwrócił wzrok od okna i spojrzał na mnie. Szybko się podniósł i wręczył mi różę, którą wyjął z wazonu niemal go przewracając. Widać był bardzo zdenerwowany.
     - Witaj Sophi. - uśmiechnął się. 

     Jego uśmiech był identyczny jak na zdjęciu, które mi przesłał w jednym z listów. Szczery, onieśmielony i pokrzepiający. 
     Wspięłam się na palce i zwyczajnie w świecie pocałowałam w gorący policzek i  mimowolnie przytuliłam. Już wtedy poczułam, że jego ramiona będą moim domem. Że w nich będę zawsze czuła się bezpiecznie.


     Późny wieczór. Po udanej kolacji i miłej rozmowie udaliśmy się na pobliską plażę, gdzie usiedliśmy na piasku i otworzyliśmy wino. On był już zdecydowanie bardziej rozluźniony. Ja też odsapnęłam. 
     Oczywiście nie obyło się bez Georga, który dla bezpieczeństwa cały czas czuwał gdzieś niedaleko. Wtedy jedynie modliłam się, aby Tommy go nie dostrzegł.
     - Piękna jesteś... - szepnął, delikatnie odgarniając z mojego policzka kosmyk włosów.
     Nie wiedziałam czy było to rozsądne, ale chciałam go pocałować. Jego usta od początku mnie kusiły. Niejednokrotnie łapałam się na tym, że zerkałam w ich stronę. Wydawały się być tak miękkie, słodkie. I musiałam sprawdzić. 
     Spojrzałam w jego czekoladowe oczy i widziałam w nich niepewność. Znaliśmy się od ponad miesiąca, i mimo, że dopiero dziś się z nim widziałam, wiedziałam, że go pokocham. Był równie czarujący jak w listach. 
     Nie potrafiłam się oprzeć. Delikatnie położyłam swoją dłoń na jego gorącym policzku i zbliżyłam swoje wargi do jego malinowych ust. Czułam nadal jego onieśmielenie oraz jego silne ręce, które zaczęły mnie obejmować mimo drżenia. I w końcu musnęłam je. Tak bardzo ich pragnęłam. Jego pragnęłam. Mimo, iż ta czułość była krótka, była najpiękniejszym doświadczeniem jakie przeżyłam. Zbudziła wiele emocji, które poruszyło moje serce. Pierwszy raz tak silnie.



*KONIEC RETROSPEKCJI*



      Aby nie rozmyślać nad swoimi poczynaniami, postanowiłam spotkać się z Evelin. Wiedziałam, że znów będzie mi prawić morały, po tym jak się jej zwierzę z problemów, ale musiałam z kimś o tym porozmawiać. Była jedyną osobą, która rozumiała mnie i moje problemy. Mimo, że ich nie pochwalała, bo niejednokrotnie powtarzała mi, że to moja wina. To potrafiła doradzić i wesprzeć. Doskonale wiedziałam, że zawsze mogłabym na nią liczyć.

     Spacer o tej porze był podnoszącym na duchu doświadczeniem. Zapalone latarnie ulic, ludzie, warkot samochodów i ciemno-czerwone niebo.

     Po spacerze, postanowiłyśmy coś zjeść. Podeszłyśmy do małej budki z hamburgerami i zgłodniałe zamówiłyśmy danie na wynos.
     - Dwanaście ariarów razem. - zakomunikował gruby mężczyzna w obcisłej koszulce z odsłoniętym brzuchem, na co my jedynie spojrzałyśmy na siebie i z nieco małą odrazą zapłaciłyśmy i ruszyłyśmy w głąb parku wraz z najlepszymi gorącymi kanapkami w mieście.
     - Eve, on będzie pracował dla mnie rozumiesz? Co ja mu powiem, jak zobaczy, że „ja" to „ja"? - powiedziałam między gryzami, wałkując kolejną godzinę ten sam, trudny temat.
     - Sophi, ty we wszystkim widzisz problem. Rozwiązanie jest proste, jak budowa cepa. Po prostu musisz mu o wszystkim powiedzieć. Jak kocha to zrozumie. Powtarzam to na okrągło, ale wydajesz się być głucha. - skomentowała z przekąsem.
     - Nic nie rozumiesz. Nie wiem dlaczego, ale wszyscy widzą w moich rodzicach jakiś dziwną, nie do określenia dla mnie charyzmę. Coś czego ja w nich nie dostrzegam. Okej, rozumiem. W końcu są tutaj kimś ważnym, no ale bez przesady.... No i z drugiej strony, w życiu nie potrafiliby się sprzeciwić moim rodzicom. Tom, jak i cały naród wie, że za kilka miesięcy wychodzę za mąż. A Tommy w życiu nie sprzeciwiłby się woli Króla i Królowej. Nie w taki sposób, odbierając im jedyną córkę, dziedziczkę tronu i przyszłą królową. - skończyłam monolog, szybko kończąc hamburgera i wyrzucając papierek do śmietnika.
     - A powiedz mi... Czy ty się kiedyś rodzicom sprzeciwiłaś? Powiedziałaś, że tego nie chcesz? - spuściłam jedynie wzrok na to pytanie - A widzisz...  - ona chwile pomyślała i rzuciła żartobliwym tonem - Przynajmniej wiadomo, że teściów lubi Tommy, jak mówisz, że jest wpatrzony w nich jak w obrazek! - zaśmiała się Evelin, a ja nie chcąc się jedynie zamartwiać, zaśmiałam się, błagając Boga by to jakoś rozwiązał.

Amber IslandWhere stories live. Discover now