Rozdział 11

27 2 0
                                    


ROZDZIAŁ 11

Zachowywał się bardzo profesjonalnie, ale widziałam w jego oczach ból. Stał jak na ochronę przystało. Jednak byłam pewna, że dostrzegłam w kącikach jego oczu łzę. Te zaciśnięte wargi, niemalże go krwi i pięści mocno zaciśnięte.

- Panienko Sophio to Thomas Stoner. Nowy ochroniarz. – przedstawił George, patrząc na mnie ze współczuciem.

George chyba nie przewidział, że akurat zajdzie nas w takiej sytuacji. Nie sądził, że akurat zastanie nas przy oświadczynach. No i tym nieszczęsnym pocałunku.
Atmosfera była na tyle napięta, że każdy zerkał na każdego.

- Witam. – szepnęłam. – Może przejdziemy do Sali konferencyjnej. Wszystko ustalimy. – starałam się, aby głos nie był drżący, ale kończąc zdanie czułam jak emocje we mnie wezbrały. Spojrzałam niepewnie na Księcia Luksemburga, który jedynie kiwnął głową po czym chwiejnym krokiem ruszyłam przodem.

- George, ale następnym razem proszę pukać. – nakazał Wilhelm, rozgoryczony tym jak potoczyła się sytuacja.

- Bardzo przepraszam. Dostałem jedynie nakaz od królowej. – zakomunikował.
Kurwa, matka zawsze miała wyczucie czasu.

***

Byłam sam na sam w konferencyjnej z ukochanym. Ale czułam jakby był obcy. Taki obojętny, zaszyfrowany. Zwykły pracownik. Członek służby królewskiej, jedynie czyhający na nakazy. Kompletnie zimny, taki jakiego nie znałam, taki inny.

- Tommy... - szepnęłam, przysuwając się do niego. Chciałam by spojrzał na mnie choć raz. Ale on jak zahipnotyzowany wpatrywał się w ścianę.

Delikatnie chwyciłam go za krawat, wpatrując się w niego.

- Proszę cię... - szeptałam, a on jedynie z założonymi rękoma za plecami, wpatrywał się tym razem w drzwi. Bał się, że ktoś wejdzie. – Kochanie... Tom...Thomas.

- Tak Panienko Sophi? – aż bolało, gdy był taki oficjalny. Tak cholernie bolało moje serce.
Po policzkach ciekły mi łzy. Rozpłakałam się i to na dobre. Wtuliłam się w jego koszulę, ale on ani drgnął. Wręcz zastygł jak skała.

Nagle do pomieszczenia wszedł George. Tom bardzo się przestraszył i odsunął czym prędzej.

No tak, nie wiedział, że mój aktualny ochroniarz o wszystkim wie.

- Król wzywa. – rzekł do mnie.

- Przyjadę dziś wieczorem. – szepnęłam do ukochanego i skierowałam się ku drzwiom.

***

Stałam pod drzwiami Tommiego i zniecierpliwiona czekałam już pięć minut pod nimi. Mimo drżących rąk, zapukałam kolejny raz.

- Nie chce mnie znać... - szepnęłam do siebie. Musiałam to sobie uświadomić.
Chcąc już odchodzić usłyszałam kroki i przekręcany klucz w zamku. Odetchnęłam z ulgą po czym zobaczyłam w drzwiach Pana Stonera.

- Przepraszam cię, ale Tom nie chce z tobą rozmawiać. – powiedział bardzo oschle. Aż przeraziło mnie to zimno.

- Błagam. – szepnęłam. – Błagam... - niemal wypiszczałam, czując jak gorycz w gardle nie chce przepuścić choćby słowa.

Otworzył drzwi. Wpuścił mnie, a ja po cichu weszłam do pokoju ukochanego. Był kompletny mrok. Ciemność. A on siedzący na swojej kanapie ze spuszczoną głową. Słyszałam jak pociąga nosem. Byłam kompletną kretynką.

- Kochanie... - szepnęłam. – Tommy... – usiadłam przy nimi delikatnie wplatając swoją dłoń w jego. – Błagam, nawet nie wiesz jakie było to dla mnie trudne. – cisza, cisza która oznaczała, że jedynie teraz mam czas na wytłumaczenie. – Całe życie żyłam w tej cholernej złotej klatce. Odkąd pamiętam byłam skazana za cholerne życie w tamtych murach. Nie mogłam się z tego bagna wydostać. Chciałam, ale nie mogłam. Będąc w Europie, poznałam Księcia Wilhelma. Trochę mimo mojej woli. Już wtedy czułam, że matka chce mnie z nim wyswatać. Ale wtedy pojawiłeś się ty. I dopiero z tobą poczułam czym jest wolność i miłość. Taka bezwarunkowa. Jak to jest być kochanym. Jak to jest spędzać czas swobodnie. Bez oficjalnych rozmów. Konwersacjach o polityce. Jak to jest cieszyć się młodością. – poczułam jak delikatnie kciukiem gładzi mój nadgarstek, miałam nadzieję, że to dobry sygnał. Wtedy spojrzał na moją twarz, a ja kontynuowałam. – Przy tobie poznałam prawdziwą siebie. To kim jestem, kim chcę być. Ale nie potrafiłam powiedzieć prawdy. Byłam tchórzem i egoistką. Ale zrozum... - i wtedy mi przerwał.

- Właśnie tego nie mogę zrozumieć. – odrzucił moje dłonie i wstał. – Nie ufałaś mi. Nie ufasz! – niemalże krzyknął.

- Ufam, ale co byś zrobił na moim miejscu? Co byś zrobił gdybyś się szybciej dowiedział o mnie? – byłam zrozpaczona. – Byś diametralnie zmienił nastawienie. W mgnieniu oka byś się wycofał.

- Dziwisz się? Za kilka tygodni przedstawisz się całemu państwu, jak i światu kim jesteś. Przedstawisz swojego przyszłego męża. Nigdy nie chciałbym narazić się królowi i królowej. To chyba normalne. Doskonale znasz prawo.– wrzasnął.

- Tego chciałam uniknąć. Być z tobą jak najdłużej. Napawać się nami. Póki jeszcze jesteśmy ... Nie kocham Wilhelma, ale musiałam przyjąć jego oświadczyny. - wybuchłam płaczem. Spazmatycznym, gorzkim płaczem.

- To nie ma sensu. – widziałam, jak podnosi prawą rękę i palcem wskazującym jak i kciukiem chwyta się za zatoki. – Oszukałaś mnie. Cały czas... Kuźwa, a tak cię kochałem... - czułam w jego głosie tak namacalny ból, że aż poczułam, że zemdleję z bólu i przemęczenia.

- Kochałeś? – niemal załkałam, nie nadążając połykać swoich łez. – Już nic nie czujesz? – a potem zrobiło mi się dziwnie ciemno.

***

Bolała mnie głowa. I to mocno. Jednak poczułam pod głową miękką poduszkę, a do nozdrzy wdarł się zapach Tommiego. Delikatnie się podniosłam, by chwilę później znów opaść.

- Ała. – wyszeptałam.

- Weź tą tabletkę. – usłyszałam przy uchu Tommiego i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kucał tuż przy kanapie i spoglądał na mnie. Dopiero teraz zauważyłam w jego oczach dawną czułość i miłość. Martwił się. Czyli coś jeszcze czuł...

- Proszę, nie zostawiaj mnie... - szepnęłam, patrząc w oczy Tommiego. Znów widziałam ten ból. Ból, który również on widział w moich oczach.

- Kochanie... - delikatnie objął swoją dłonią mój policzek, a ja jedynie się rozpłakałam.

- Zabierz mnie stamtąd. Ucieknijmy... gdziekolwiek...

Jedynie potrząsnął głową na znak protestu i ucałował mnie w czoło.

Amber IslandWhere stories live. Discover now