Rozdział 13

8 0 0
                                    


ROZDZIAŁ 13

     Czułam okropny ból w żołądku. Ból, który z każdą kolejną minutą niemal rozrywał moje wnętrzności. Byłam zdenerwowana, jednakże musiało w końcu kiedyś do tego dojść. Prędzej czy później musiałam porozmawiać z Tommim o tej sytuacji. I to poważnie.

    Stojąc tuż pod jego drzwiami i czekając, aż ktokolwiek mi otworzy, niemal przegryzłam wargi do krwi. Mimo, że on już wiedział o wszystkim, to czekała nas rozmowa o przyszłości. O związku. O naszych relacjach – zawodowych, ale w szczególności prywatnych. 


     Do momentu, aż otworzyły się drzwi, wstrzymywałam powietrze. Stres robił swoje. U progu zobaczyłam Pana Stonera. Mimo, że jego mina zawsze była nietęga, to dziś wręcz zabijała. Spuściłam wzrok i weszłam, gdy czym prędzej odszedł. Zamknęłam drzwi i powoli kroczyłam korytarzem, by zatrzymać się tuż przy wejściu do pokoju Tommiego. Delikatnie zapukałam i weszłam. Pokój był pusty, jednak słysząc wodę lecącą pod prysznicem, od razu zakodowałam, że zapewne ukochany bierze prysznic. Usiadłam na kanapie i zdenerwowana czekałam. Bałam się jak nigdy. Bałam się, że będzie niechętny, odejdzie, zostawi mnie, po prostu odpuści sobie, wiedząc, że nie ma żadnych szans. A najgorsze jest to, że nawet ja żadnych nie widziałam. Sytuacja była bez wyjścia. Chyba, że byśmy uciekli. Ale cóż, szukaliby mnie do skutku, a Tommiego zwyczajnie by skazali za uprowadzenie. Matka takiego wybryku nie pochwaliłaby, absolutnie. Wręcz przeciwnie – skazałaby Tommiego na jak najdłuższą, najgorszą karę. Moje tłumaczenia na nic by się nie zdały. Ja oczywiście byłabym oczyszczona z jakichkolwiek podejrzeń, media, jak i społeczeństwo widziałoby jedynie biedną, uprowadzoną księżniczkę, która wbrew woli została okrutnie potraktowana. 


    Nagle z myśli wyrwał mnie Tom. Wszedł do pokoju. Wiedział, że tu jestem. I nie był chyba szczególnie zadowolony. Mimo namiętności, która nas poniosła przy ostatniej wyprawie, wiem, że ukochany przeanalizował wszystko. Wiedział, że źle postąpił i bez wątpienia powtarzał to sobie cały czas. W pewnych sprawach potrafił być nieustępliwy. Chciał być lojalny wobec swojej pracy, wobec Królowej.
   - Cześć. – szepnęłam do niego, kiedy w ciemności stał przy oknie.
   - Nie powinnaś tu być. –odpowiedział, nawet nie zerkając w moją stronę.
   - Proszę Tom, uda nam się znaleźć wyjście z tego.
   - Z tego nie ma wyjścia. Gdybym tylko wiedział. Wiesz... różne opcje chodziły mi po głowie. Co przede mną ukrywasz. Jednak nigdy w życiu bym nie pomyślał, że jesteś następczynią tronu. Nigdy. Fakt, miałaś na imię jak Księżniczka, dziwnym zbiegiem okoliczności nigdy nie było Ciebie jak para królewska wyjeżdżała z kraju. Ależ byłem głupi.
    - Proszę Cię. Kochanie. – podeszłam do niego. Delikatnie położyłam dłoń na jego przedramieniu i czekałam, aż spojrzy choć przez chwilę w moją stronę.
   - Nie Sophi. To nie ma sensu. Nie mogę tego dalej ciągnąć. Nie możemy się narażać. Tym bardziej, że zaręczyłaś się z nim. Widziałem. Widziałem twój wzrok jak mówiłaś „tak". – spojrzałam na mnie ze łzami w oczach. W jego głosie mogłam wyczuć nutkę goryczy. 
   - Musiałam udawać. Nie miałam innego wyjścia.
   - Nie wyglądało to na udawane. Przykro mi, ale nie mogę. Cholernie Ciebie Kocham. Nawet nie wiesz jak, ale tonie wyjdzie. Sama doskonale to wiesz. Nie mamy szans.
   - Ucieknijmy. Proszę. – spojrzałam głęboko w jego oczy. – Gdzieś, gdzie będziemy sami. My dwoje. Mówisz, że kochasz. Udowodnij.
   - Ja mam udowadniać?! Nieraz udowodniłem Tobie. Choćby w tym, że mimo twoich tajemnic nie dopytywałem, nie doszukiwałem się prawdy. Bo zaufałem Tobie – czułam jak napręża mięśnie i zaczyna być zły. – A Ty mi nie zaufałaś! Nie powiedziałaś mi cholernej prawdy!– krzyknął, odsuwając się i złapał się za głowę. Po jego policzku zaczęły spływać coraz to nowe
 łzy.  – Nawet nie wiesz ile razy planowałem z Tobą przyszłość. Ile razy wyobrażałem sobie nas w domku pośród bzów. Ile razy marzyłem o gromadce dzieci i zwyczajnym, spokojnym życiu na wsi. Dokładnie o wszystkim, co razem snuliśmy o przyszłości. Zapaliłaś we mnie iskierkę nadziei na takie życie, a teraz wbiłaś mi nóż w serce. Oszukałaś mnie. Doskonale wiedziałaś, że nie mamy szans.
   - Nie mów tak proszę. – niemal zatrzymywałam łzy siłą. - Cały czas widziałam gdzieś lampkę nadziei na naszą przyszłość, wierzyłam w nią i dalej wierzę. Dzięki Tobie utrzymywałam się przy życiu, bo wiedziałam, że to właśnie z Tobą mogę stworzyć coś pięknego. I chcę, żebyśmy stworzyli. Mamy szanse, małe, ale mamy. Zawalczmy. Proszę.
Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Widziałam, że chce.
Delikatnie objął mój policzek. Gładził go opuszkami palców, nie opuszczając mnie wzrokiem nawet na sekundę.
   - Ja nie... - szepnął.
   - Udowodnię. – powiedziałam i namiętnie pocałowałam jego pełne, czekoladowe usta.
Czułam drżenie jego warg. Ale i pasję, szczęście i ulgę. Jak żarliwie zaczął obdarzać mnie namiętnymi pocałunkami. Jak doszukiwał się nadziei. Wiedziałam jak mnie pragnie.
Złapałam ukochanego za kołnierzyk idealnie wyprasowanej koszuli w kratę i popchnęłam go na kanapę. Niemal natychmiastowo objął mnie w pasie, bym usiadła na jego kolanach. Czułam jak błądzi swoimi długimi palcami po moich plecach, jak delikatnie podwija koszulkę. Nie mogłam się powstrzymać – jęknęłam, gdy tylko poczułam w jednym momencie jak łapie mnie za pupę i przyciąga do siebie. Poczułam jak jego krocze rośnie, a ja nie myśląc już o niczym, szepnęłam:
- Kochajmy się.  

Amber IslandWhere stories live. Discover now