Rozdział 7

42 2 0
                                    

ROZDZIAŁ 7

      Kocham spędzać czas z Tommym. Mimo, iż jest małomówny, a ja potrafię gadać jak katarynka, to nigdy mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, uzupełnialiśmy się.
Leżąc z ukochanym na jego kanapie i patrząc na kalwaryjską meblościankę, napawaliśmy się chwilą ciszy. Jednak wiedziałam, że prędzej czy później znów się odezwę.
     - Byłam wczoraj z Evelin na hamburgerach.
     - U starego Martina? - spytał, delikatnie jeżdżąc swoim kciukiem po moim przedramieniu, tym samym tuląc mnie do swojego torsu.
     - Tak. Koleś jest trochę obleśny, ale mimo wszystko, ma najlepsze kanapki chyba w całej Badrenii. Evelin też pytała kiedy się znów spotkamy. - spojrzałam na niego pytająco. 
- Od przyszłego tygodnia zaczynam prace... - nieco rozkojarzona, dopiero po minucie zrozumiałam co powiedział.
- Jak to? A nie miałeś dopiero za miesiąc zacząć? - niemal z bólem przełknęłam ślinę, wpatrując się w twarz Tommiego.
- Miałem zacząć za dokładnie dwa tygodnie, ale podobno ochrona potrzebuje teraz znacznie więcej pracowników. A, że tak naprawdę jeszcze w tym nie pracowałem, zwłaszcza dla królowej, muszę się wdrążyć. W końcu mam chronić samą księżniczkę... - nie wiedziałam co powiedzieć, byłam w szoku. Tommy chyba źle zinterpretował moją reakcję. - Spokojnie, tylko ciebie kocham i żadna, jakaś tam księżniczka nie zawróci mi w głowie. Mam swoją, prywatną księżniczkę Sofii. - po tych słowach delikatnie pocałował moje usta, a ja jedynie pogłębiłam czułość. Za to go kochałam. A on kochał mnie... I to nie za to kim jestem, nie za stanowisko. Pokochał zwykłą, prawdziwą Sofii.
Kochałam jego pełne usta, badające skrawek po skrawku mojego ciała. Jak swoimi długimi palcami objeżdżał moją talię, delikatnie podwijając koszulkę. Jak jego zaczarowane mną oczy pożerały wzrokiem piersi uwalniające się ze stanika. Gdy swoimi rękoma je obejmował i całował, kompletnie się w nich zatracając. Uwielbiałam, jak swoimi pocałunkami powoli zjeżdżał wzdłuż mostka, coraz niżej w stronę pępka, znajdując się już jedynie nad gumką moich bawełnianych, choć ładnych majteczek. Jak delikatnie obejmował moje uda i z początku obdarowywał mnie subtelnymi pocałunkami w pachwiny, by po chwili, zdjąć ostatni skrawek materiału i zanurzyć się językiem w mojej kobiecości.
- Kochanie... - potrafiłam jedynie wydusić, kiedy przez moje ciało przechodził prąd rozkoszy.
Kochał moje ciało. Czasem niemal miałam wrażenie, że oddaje mu cześć, tak głęboko wpatrując się w nie. I nie pozostawałam mu dłużna. Tommy był taki idealny. Ciemna karnacja, wyrzeźbione ciało, silne ręce i czarujący uśmiech. Mimo, iż moje dłonie były bardziej kruche w porównaniu z jego rękoma, to właśnie ja okazywałam się bardziej porywcza. Może to przez strach, iż mogę go stracić? Chciałam się nacieszyć nim zawczasu?
- Kochajmy się... - szepnął mi do ucha, gdy delikatnie trzymałam dłoń na jego przyrodzeniu. Wiedziałam, że mnie pragnął. Ale nie mogłam. Od razu zobaczył to w moich oczach, wiedział, jaka będzie odpowiedź. Jedynie westchnął i spojrzał w stronę okna. I jakby cały ten czar prysnął.
- Kochanie, jeszcze nie. Jeszcze... - nie potrafiłam skończyć widząc jego wzrok. Jakby mówił, że znów coś przed nim ukrywam. Nie chcąc tego tak kończyć wpiłam się znów w jego usta, chcąc jedynie sprawić mu przyjemność.

      Zbliżające się święto moich urodzin wiązało się oczywiście z obowiązkami, które niestety musiałam wypełnić.
Danielle pewnym krokiem weszła do gabinetu, gdzie aktualnie przesiadywałam z matką.
     - Zamówienie już przyszło. Służba powinna się uporać z tym do jutra. Odpowiedzi na zaproszenia również już są. Z całej listy wykruszyło się jedynie czternaście osób. Ochrona już jest zapewniona, szkolenia zaczną się w przyszłym tygodniu. Pech chciał, że Georg musi wyjechać na czas przygotowań. Ale umowy są już przygotowane dla nowych pracowników jak królowa kazała.
     - Bardzo dobrze. - skomentowała moja matka. - Przynieś od króla raport. Podobno znów są problemy z Somalią. Kolejni cholerni piraci. Nie wiem co się dzieje. Mimo, iż puszczamy jednostki coraz silniej zmilitaryzowane to dalej dochodzi do pojmań.
     - Tak jest.
Gdy Danielle opuściła pomieszczenie, zwróciłam się od matki.
      - Dlaczego w takim razie nie puszczacie samolotów zamiast statków? Przecież widzisz jakie są potem problemy. - starałam się jakoś zagadać, by później przejść do tematów, które naprawdę mnie interesowały.
     - Kochanie, mamy towary, których samolot nie przewiezie. Tym bardziej, że transport powietrzny nie jest u nas na tyle rozbudowany. Jeszcze nad tym pracujemy. Ale póki co, by pływać po morzu śródziemnym, musimy się jakoś dostać do kanału sueskiego. Z Somalią są zawsze problemy.
     - Jeszcze jedno pytanie. Co się dzieje z Georgem, że bierze wolne. I po co tylu ochroniarzy?
     - George ma problemy z synem, sama wiesz jak jest. A podobno stan się pogorszył. No i zbliżają się twoje urodziny. Nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek niedociągnięcia. Osoby, które zatrudniliśmy mają pokończone kursy królewskie. Niektórzy jeszcze bez doświadczenia, ale wdrążą się. Możesz czuć się bezpiecznie. Wszystko mam pod kontrolą.
    - Mogę zobaczyć ich umowy? - spytałam, błagając w duchu by nie dociekała dlaczego mnie to interesuje.
     - Są w segregatorze na półce. - podeszłam do regału i przewertowałam dokumenty w poszukiwaniu umów.
Zaczęłam czytać ponad dziesięciostronicowe pismo, szukając najważniejszych podpunktów.
Stała, całodobowa, codzienna ochrona, bla bla bla, doraźna bezpośrednia ochrona fizyczna, podejmowanie działań zabezpieczających pomieszczenia, budynek, zakaz udzielania i rozpowszechniania informacji na temat rodziny królewskiej i wszystkiego co dzieje. Wymagana kultura osobista, opanowanie, odnoszenie się z taktem do pracowników, a najważniejsze do monarchów.
     - Kochanie, pamiętaj, że nowy ochroniarz będzie inny. To nie jest Georg. Musisz zachowywać się z klasą i powagą. Tym bardziej, że są to twoje ostatnie dni wolności. Prosiłabym też, abyś już raczej nigdzie nie wychodziła. Nie chcemy by ktokolwiek zapamiętał twoją twarz na ulicy. Sama rozumiesz.
     - Dobrze mamo.

Amber IslandWhere stories live. Discover now