Dzień osiemnasty

3.9K 248 5
                                    

Rozejrzałam się po pokoju. Panował tu istny chaos, musiałam to naprawić.
Wszystkie ubrania posegregowałam - czyste włożyłam do szafy, a brudne zaniosłam do pralni na dole. Śmieci, brudne talerze i kubki od razu znalazły się w kuchni. Zmieniłam pościel, otworzyłam okno, aby przewietrzyć pokój.
Nawet ułożyłam książki na regale i posprzątałam na biurku.

Wszystko musiało dziś być idealne.

W końcu, kiedy wszystko było gotowe, mogłam zadzwonić do Mike'a. Był dostępny na skype i nie musiałam nawet czekać, bo od razu odebrał. Był bez koszulki, a woda z włosów spływała po jego nagim torsie.

-Jak się dziś czujesz? - zapytał z lekkim uśmiechem.

-Powiedziałam rodzicom, że jestem lesbijką. - Udałam zadowolenie i uśmiechnęłam się sztucznie. Nie zorientował się, że coś jest nie tak.

-Zaakceptowali to? - Naprawdę Mikey? Nie widzisz tego, co się teraz dzieje?!

-Nie, ale nie przejmuję się tym.

Chłopak zaczął mi się dziwnie przyglądać.

-Posprzątałaś w pokoju? Co jest? - zapytał zaniepokojony.

-Nic, Mike. To po prostu koniec. Jestem na końcu swojej historii. Chciałam się jedynie pożegnać - mruknęłam i przetarłam oczy, do których napłynęły mi łzy.

-O czym ty mówisz? Hailee znów coś ci zrobiła? Mam wracać?

-Wracać? Jesteś zabawny - zaśmiałam się.

-Mów natychmiast co się dzieje! - krzyknął, a jego głos rozszedł się po całym pomieszczeniu.

-Pamiętaj, że cię kocham - powiedziałam, wzruszając ramionami i się rozłączyłam. Mike zaczął wydzwaniać. Po piątym razie po prostu go zablokowałam.
Weszłam na twittera i facebook'a, dezaktywowałam konta.

Tak chyba wygląda koniec. To musiał być koniec...

Poszłam do salonu i wyciagnęłam z barku butelkę whisky. W kuchni znalazłam jakieś pudełko tabletek, które na pewno się już nikomu nie przydadzą.

Wróciłam na górę, trochę się napiłam. Nie przepadałam zbytnio za alkoholem, ale kto by teraz o tym myślał?

Straciłam Hailee, straciłam Mike'a i w sumie nigdy nie miałam rodziców. W szkole wszyscy mnie nienawidzili, twierdząc, że wykorzystałam przyjaciółkę i zepsułam jej urodziny. W dodatku ona tenu nie zaprzecza.

Moje życie już od kilku dni nie ma sensu. Niepotrzebnie poszłam z nimi na imprezę w ten przeklęty piątek. Niepotrzebnie grałam z nimi w butelkę. Niepotrzebnie poczułam coś do Hailee.

Odstawiłam wszystko na szafkę nocną i poszłam do łazienki. Zdjęłam swoją piżamę i bieliznę, po czym weszłam pod prysznic. Umyłam dokładnie całe ciało oraz włosy. Kiedy wyszłam i się wytarłam, nasmarowałam się balsamem i weszłam znów do pokoju. Koniecznie musiałam założyć swoją ulubioną, czarną, koronkową bieliznę. Wyjęłam z szafy najlepszą sukienkę oraz czarne szpilki. Włosy wysuszyłam i rozczesałam. Opadały delikatnie na moje ramiona. Zrobiłam sobie nawet pełny makijaż! Czułam się wyjątkowo, jak nigdy.

Z łazienki przyniosłam małe pudełeczko, które ukryte było na dnie szuflady. Nie otwierałam go od dwóch lat. Od czasu, kiedy Hailee i Mike bardzo mi pomogli.
Dasz radę, Jane - szepnęłam do siebie i usiadłam na łóżku. Oparłam się wygodnie o poduszki, chwyciłam tabletki i butelkę. Miałam już połykać pierwszą, kiedy rozległ się dźwięk mojego telefonu.

Mike.

Odrzuciłam połączenie, wyłączyłam urządzenie i wróciłam do poprzedniego zajęcia.

Po piętnastej tabletce przestałam. Dokończyłam butelkę whisky i otworzyłam pudełko, które przyniosłam z łazienki. Ostrze zabłysnęło w mojej dłoni. Tak długo tego nie robiłam. Musiałam zignorować fakt, że miałam już 735 czystych dni na koncie.

Tylko po jednym nacięciu wzdłuż nadgarstka. Powinno wystarczyć.
Zaraz, zaraz... Gdzie położyłam listy dla rodziców i Hailee?

Ach, tak... Moje biurko, druga szuflada

Ale oni muszą to znaleźć!

Ostatnimi siłami wstałam z łóżka i doczołgałam się do biurka. Kręciło mi się w głowie, a krew spływała na podłogę strumieniami. Miało być idealnie, ale nie potrafiłam nawet się zabić!
Otworzyłam szufladę i miałam sięgnąć po białe koperty, ale jedyne co zobaczyłam to jasne światło. Osunęłam się na podłogę, brudząc wszystko do okoła.

Tak, zero bólu. Tego chciałam.

I like girlsWhere stories live. Discover now