Rozdział 12

1.5K 84 8
                                    

Clary

Minął tydzień a oni nadal się nie budzą.Nie sądziłam że tak to się skończy.Gdybym wiedziała nie dopuściłabym do tego.Gdyby nie anioły nic by się nie stało.Nie myśleli odbierając mi część mocy.A teraz wszyscy leżą w ciągłym śnie poranieni.Ciągle mam to wszystko przed oczami. Wylądowałam przed instytutem.Wbiegłam szybko po schodach i skierowałam się do biblioteki.Miałam bardzo złe przeczucia.To co tam zobaczyłam przeraziło mnie.Demony atakujące i złowieszczo śmiejąca się Bella.Zobaczyłam zakrwawioną Isabell z poharatanym od bicza brzuchem, zakrwawioną i pociętą twarz Jace'a oraz pozostałych zalanych własną krwią.Wszyscy byli przy kłóci łańcuchami.

-Szkoda że Clary nie zobaczy jak umieracie-oznajmiła Bella jakby ze smutkiem.

-Nie licz na to-krzyknęłam.

Nie wytrzymałam złość która we mnie tkwiła chciała się wydostać.Przestałam myśleć.Uwolniłam swoją energię.Łańcuchy rozpadły się uwalniając ich.Widok ich upadających, bezwładnych ciał był dla mnie nie do zniesienia.Fala mojej energii zniszczyła demony a Bella wypadła przez okna rozbijając je przy tym.Od razu podbiegłam do nich.Łzy ciekły strumieniami po mojej twarzy ale nie dbałam o to, było dla mnie ważne tylko to aby nic się im nie stało.Wiedziałam jednak że sama nie dam sobie rady.Przez brak mocy byłam osłabiona.Pierwszy raz poczułam się tak bardzo bezsilna.Wszyscy oprócz Isabell byli nieprzytomni.Podeszłam do niej, gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się słabo.

-Błagam ratuj je-powiedziała przez szloch.

-Przysięgam że je uratuję-wyszeptałam.

Podbiegłam do jednego z regałów i wzięłam czystą kartkę.Chwyciłam za stelę i wysłałam ognistą wiadomość do Uriela.Wiedziałam że tylko on może mi pomóc.Po chwili zjawił się.Kiedy zobaczył po co go wezwałam przeraził się, widziałam to na jego twarzy.Przenieśliśmy wszystkich do sali chorych.Jednak Isabell musieliśmy przenieść do oddzielnej sali.Cały czas była przytomna.

-Zajmij się nią, ja zajmę się resztą-powiedział spokojnym głosem jakby chciał mnie uspokoić. Zrobiłam tak jak kazał.Była przerażona i cały czas płakała.Położyłam rękę na jej krwawiącym brzuchu.Moja ręka zaczęła delikatnie płonąć ogniem i leczyć jej ciało.Jednak to nie było takie proste.Wyczułam że w jej krwi krąży trucizna.Mimowolnie zaczęłam szlochać.Nie wiedziałam co robić.Spojrzałam na nią jej wzrok był pusty i taki nieobecny.Wiedziałam że nie mogę się poddać, nie teraz.Po chwili uświadomiłam sobie jak mogę jej pomóc.Wstałam i uniosłam ręce ku górze.Moje włosy zaczęły płonąć, unosiłam się a moje runy zrobiły się białe.Po chwili jej ciało zaczęło się unosić.Otaczały ją białe smugi światła.Postanowiłam zrobić to co kiedyś zrobił Lucyfer.Przyśpieszyłam ciąże.Nagle poczułam niesamowity napływ mocy.Zrozumiałam co zrobiłam, zerwałam więź łączącą mnie z aniołami.Wiedziałam że już nigdy mi jej nie odbiorą.Postanowiłam użyć całej swojej siły i uratować ją i dzieci.Rany zaczęły się goić, jej brzuch urósł w mgnieniu oka.Niestety musiała urodzić.Była ledwo przytomna ale się udało.Po kilku godzinach w instytucie rozbrzmiał płacz dzieci: chłopca i dziewczynki.Jednak nadal musiałam oczyścić krew jej i dzieci z trucizny.Na szczęście nie było to trudne, teraz kiedy odzyskałam całą swoją moc.Kiedy już uporałam się ze wszystkich poszłam do sali gdzie leżeli pozostali.

-Co z nią?-spytał zmartwiony Uriel.

-Przyśpieszyłam jej ciążę.Nie miałam innego wyjścia-oznajmiłam podchodząc do łóżka na którym leżał Jace.Dotknęłam jego twarzy i odgarnęłam jego włosy z czoła.Po moim policzku znowu zaczęły spływać gorące łzy.

Dary Anioła-Wieczna Miłość Część 2Место, где живут истории. Откройте их для себя