Rozdział 3 - Nowy Uczeń

233 38 13
                                    

Huh... nuda dała się we znaki, moje powieki powoli opadały. Zaczęłam zastanawiać się, po co w ogóle przyszłam dziś do szkoły. Dopiero po chwili zauważyłam, że nauczyciel był już w klasie, a ja nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy do niej wszedł. Nie miałam pojęcia, jakie lekcje się aktualnie odbywały, bowiem był to nasz wychowawca, który nie tylko przeprowadzał lekcję wychowawczą, ale uczył również języka angielskiego.
- Drodzy uczniowie, mam dla was wiadomość. Proszę, przywitajcie ciepło waszego nowego kolegę, Alexa. Od dziś zaczyna naukę w naszej szkole - rozejrzał się po klasie - możesz wejść! - powiedział nieco głośniej. Drzwi otworzyły się a do klasy wszedł wysoki brunet, schludnie ubrany. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Stanął przy tablicy, obok naszego nauczyciela, lekko się ukłonił w naszą stronę, po czym powiedział:
- Jestem Alex Blue, miło mi was wszystkich poznać, mam nadzieje, że się zaprzyjaźnimy. - Tak, już słyszę te szepty dziewczyn siedzących za mną, są podniecone nowym uczniem. Ja potrafiłam stwierdzić tylko tyle, że był zadbany i na pewno ciekawy.
- Ja też mam nadzieje, że odnajdziesz się w nowej szkole - dodał nauczyciel, uśmiechając się do Alexa - usiądź proszę przy... - rozejrzał się po klasie w poszukiwaniu jakiegoś wolnego stolika - tam, między Kate a Natashą. - Wskazał palcem na mnie i na dziewczyne obok. No tak, domyśliłam się tego, w końcu tylko przy mnie było wolne miejsce, chłopak nie ma wyboru, albo siada albo stoi. Alex przytaknął, po czym zaczął kierować się w stronę ławki wskazanej przez naszego wychowawcę. Szedł wolnym krokiem środkiem klasy, spoglądając na wszystkich dookoła. Nie wyglądał na zbytnio zestresowanego dołączeniem do nowej szkoły, raczej sprawiał wrażenie pewnego siebie. Gdy już doszedł do ławki i usiadł na krześle, spojrzał na Natashe, posyłając jej uśmiech. Nic dziwnego, ładna z niej dziewczyna, no cóż... nie zwrócił na mnie uwagi. Może powinnam coś w sobie zmienić? Kiedy się tak rozglądał, ja z powagą na twarzy go obserwowałam. Zapominam o uśmiechu.

Dzisiejsze osiem godzin w szkole strasznie się dłużyło, ale w końcu! Kiedy tylko zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji, szybko poszłam do szatni przebrać buty a po tym wybiegłam ze szkoły i ruszyłam w stronę przystanku. Na autobus czekałam może z niecałe dziesięć minut, gdy przyjechał, jak zawsze był pełen ludzi. Nie było nawet zbytnio gdzie nogi postawić, dlatego jak każdego dnia moje stopy były całe obolałe, a moje buty wyglądały tak, jakby miały się zaraz rozlecieć. Po piętnasto minutowej jeździe w końcu nadszedł czas wytchnienia, wysiadłam na przystanku, z którego pozostało mi jeszcze z co najmniej dwadzieścia minut marszu do domu. Po drodze jak zawsze wchodzę do małego sklepiku, kupując sobie jakiegoś batonika i wodę niegazowaną, uwielbiam podjadać po szkole, byłam chuda, zawsze chciałam zgrubnąć, niestety nie jest to takie łatwe i mimo, że moja dieta nie jest za zdrowa, cały czas mam niewielką niedowagę.

- Jestem! - krzyknęłam, gdy tylko weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Pochyliłam się lekko, by zdjąć swoje buty, a w między czasie podeszła do mnie mama.
- Witaj w domu - powiedziała, chwytając za mój plecak - ah, no tak Kate, dzwoniła ciocia Agnes, Rei jutro nie przyjedzie. Będzie dopiero za cztery dni. Jakieś problemy osobiste, nic poważnego, ale jednak opóźni jej to przyjazd do nas.
- Mhm... - może to i nawet lepiej? Trochę się stresuję ponownym spotkaniem z nią. Jestem okropna, nawet nie skojarzyłam jej imienia - mamo, kiedy obiad? Dochodzi siedemnasta, muszę jeszcze napisać wypracowanie na jutro. Tak mało czasu. - Mówiąc to, jednocześnie zdjęłam szalik i kurtkę. Na zewnątrz było już coraz chłodniej, jak to w jesień.
- Za chwilę podam ci coś do jedzenia, idź się przebrać. - Powiedziała. Pobiegłam więc na górę do pokoju, zdjęłam mundurek szkolny i ubrałam jakieś wygodne dresy. Gdy już zjadłam obiad, zabrałam się za pracę domową. Zrobiłam ją oczywiście na odwal, nic z dzisiejszych lekcji nie zrozumiałam. Niestety, dość często mi się to zdarza, ale mam problem ze skupieniem się na tym, co mówi do mnie nauczyciel. Spakowałam się do szkoły, a po wszystkim wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka. Dzień jak co dzień. Jedyna nowość to Alex. Nawet mi się spodobał, zrobiłabym ten pierwszy krok, choć wydaje mi się, że jest raczej typem podrywacza. Poza tym już pierwszego dnia zdobył wielu kolegów, jest wygadany i z łatwością nawiązuje kontakt z innymi. Ale jak tak patrzeć na to z drugiej strony, to wcale nie jest tak źle być samotnym... nie muszę tak dbać o kogoś, spotykać się i mówić to co by inni chcieli usłyszeć. Ja mam przynajmniej z tym spokój.

Następne dni minęły tak jak zwykle... czyli standardowa rutyna - samotne chwile spędzone w szkole, a w domu siedzenie przed komputerem resztę dnia, marnując go doszczętnie. Nigdy jakoś specjalnie nie lubiłam wychodzić na dwór, w sumie też nie miałam z kim wyjść, kiedyś byłam tak zdołowana, że miałam wymyślonego przyjaciela, ale przeszło mi to i gdy sobie o tym przypominam, zaczynam śmiać się sama z siebie.

Już dwa dni minęły od czasu, kiedy do naszej klasy dołączył nowy uczeń Alex. Szczerze, to żaden chłopak od dłuższego czasu mi się nie spodobał. Może powinnam lepiej go poznać? Ale jak? Wiem, że nie mam u niego szans, raczej preferuje typowe plastiki, które tuptają sobie po szkole z odsłoniętym tyłkiem. Nie chcę być wredna, ale w mojej szkole niestety są takie dziewczyny. Mówiąc plastiki, nie mam tu na myśli jedynie wyglądu. Głównie odrzucają mnie zachowaniem, głupotą i sztucznym uśmiechem, to sobą prezentują, wydają się łatwe chłopakom. Jest to nieco dołująca rzeczywistość. Na szczęście jutro piątek, jakoś przeżyję i zapomnę o nowym koledze. Nie mogę się doczekać soboty! W ten dzień miała przyjechać Rei, pech chciał, że jak tylko wróciłam do domu, dostaliśmy drugi telefon i przybędzie jednak w niedziele, mama nie pytała o powód, Rei prawdopodobnie nie chce o nim mówić. Mam nadzieje, że się chociaż z nią dogadam, w końcu będziemy mieszkać pod jednym dachem.

Na następny dzień żałowałam, że w ogóle poszłam do szkoły, byłam tak znudzona, że nie potrafiłam usiedzieć na miejscu.
- Co teraz? - Powiedziała jakaś dziewczyna do koleżanki, które stały za mną.
- Chyba historia. Idziemy zapalić? Muszę jeszcze skoczyć na górę do klasy Kalvina po zapalniczkę. - Eh... uzależnienia. Nigdy nie paliłam, chociaż chodziły mi te myśli po głowie, wydawało mi się, że takie osoby lepiej dostosowują się do jakiejś grupy ludzi. Ale jak teraz o tym myślę, to uważam, że to bez sensu. Po co mam się truć dla fałszywych przyjaciół?

Alex, nowy uczeń, wszedł do klasy w towarzystwie dwóch panienek. Natashy i Melanie. Są to jedne z najładniejszych dziewczyn w mojej klasie, więc nic dziwnego, że chłopczyna uderzał właśnie do nich. Typowy kobieciarz. Przeszli obok mnie i ruszyli do dziewczyn, które stały z tyłu klasy. To musi śmiesznie wyglądać, kiedy taka owieczka siedzi samotnie w ławce i wygląda jak odludek. Aż mi czasami wstyd. Chciałabym się po prostu stąd wyrwać, zatrzymać czas i uciec... uciec gdzieś daleko.

AmorWhere stories live. Discover now