Rozdział 8 - Metamorfoza

183 23 4
                                    

Wtorek... kolejny nudny dzień. Czułam niesamowite wyczerpanie dzisiejszymi lekcjami. Już kładłam głowę na stolik, zamykając powoli oczy gdy nagle usłyszałam swoje imię.
- Kaaate! - ktoś położył dłonie na moich ramionach - dlaczego nie odpisałaś? Wiem, że przeczytałaś wiadomość, mnie nie oszukasz. - Zachichotała. Huh... to Melanie. Klepnęła mnie po ramieniu, podniosłam głowę, by na nią spojrzeć. Uśmiechała się od ucha do ucha.
- Emm... - cholera! Co mam odpowiedzieć?
- Czuję się odrzucona, wiesz? - powiedziała z lekkim oburzeniem, ale po chwili na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech - to jak? Idziesz dzisiaj ze mną do centrum handlowego na małe zakupy?
- Ni-nie wiem. Jak tylko będę miała czas. Muszę czekać na Rei, ona nie bardzo wie jak wrócić do domu, więc...
- Oj tam oj tam! Nie martw się o nią! Po szkole dasz mi znać, oki? - puściła mi oczko, ponownie lekko klepiąc mnie, tym razem po plecach.
- O-okej. - Odpowiedziałam niepewnie. Ona naprawdę chce wyjść tylko ze mną?

Zaraz po lekcjach wybiegłam z klasy tak by nie wpaść na Melanie. Przebrałam buty i czekałam na Rei przed szkołą. Stałam tak z sześć minut jak nie dłużej, ale nie pojawiła się. Pech chciał, że Melanie akurat wychodziła ze szkoły, machając koleżankom na pożegnanie.
- Ah! Czekałaś? - zadowolona podbiegła w moją stronę. - Cieszę się, że idziemy razem.
- Nie, ni-nie, to nie tak, po prostu czekam na Rei. Jeszcze się nie pojawiła, ale jestem pewna, że zaraz przyjdzie.
- Heee? Ranisz mnie. Nie bądź taka. Ile już na nią czekasz?
- Sześć minut. - Powiedziałam pod nosem i odwróciłam głowę w przeciwną stronę, wbijając wzrok w ziemie.
- Hymm? - pochyliła się lekko w moją stronę. - co tam szepczesz?
- Nieważne.
- Sześć minut, powiadasz? - eh? Czy ta dziewczyna drażni się ze mną? - myślę, że już poszła, inaczej spóźniłaby się na autobus. Idziemy. - Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Chyba nie miałam wyboru, jak tylko z nią pójść. Dlaczego Rei się nie zjawiła? 

- Hej, powiedz... podoba ci się Alex? - zapytała, patrząc przed siebie.
- Ni-nie. Czemu pytasz?
- Hah! Bo widzisz... zauważyłam, że na lekcji w piątek cały czas patrzyłaś na niego. - Było to aż tak bardzo widoczne?
- Nie, nie podoba mi się. - Spuściłam lekko głowę w dół. Szczerze to zapomniałam, że w ogóle chodzi taki chłopak do naszej klasy. Jak to możliwe? Na początku byłam nim troszeczkę zauroczona. A może po prostu sama nie rozumiem swoich uczuć. 
- Hymm? - pochyliła się lekko, by spojrzeć mi prosto w oczy - haha! Jesteś naprawdę urocza, Kate. Dlaczego nie działasz? Nie zarwiesz do niego, co?
- To nie jest takie proste. Ty jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. Nie oszukujmy się... jestem brzydka, a chłopcy, ehh... wydaję mi się, że patrzą tylko na wygląd - powiedziałam, marszcząc brwi. Melanie widząc moją reakcję zaśmiała się. Spojrzała na mnie i zmierzyła mnie wzrokiem od czubka głowy w dół.
- Jak będziesz miała taką niską samoocenę, to nic dziwnego, że chłopcy nie będą zwracać na ciebie uwagi - zaczęła przypatrywać mi się dokładniej, po czym dodała - zdejmiemy okulary, rozpuścimy włosy, przebierzemy cię a będziesz wyglądała jak laska! Muszę ci przyznać, że masz bardzo ładne, długie, gęste włosy. Zazdroszczę ci ich. - Pff... odezwała się dziewczyna, której włosy sięgają do pasa. Swoją drogą, są bardzo zadbane, a przynajmniej na pierwszy rzut oka można tak stwierdzić. - tylko te końcówki strasznie zniszczone. No i ta fryzura... - dodała.
- Hę? Przyzwyczaiłam się do niej. A okularów nie zdejmę.
- Masz mocną wadę?
- Nie, nie jest to mocna wada, ale tak czy inaczej potrzebuję, by widzieć lepiej. W sumie, mój wzrok był zły, bo miałam niedobór witaminy. Teraz jest całkiem w porządku, ale mama się uparła, że mam je nosić. Jest czasami zbyt nadopiekuńcza, boi się o mój wzrok.
- Są soczewki, dziewczyno! Albo nie zakładaj okularów do szkoły, przecież ślepa nie jesteś. Uwierz mi, jak będziesz miała problem z czytaniem, to wtedy je dopiero założysz. One nie pasują do ciebie, Kate. Kto ci je w ogóle wybierał? Wybacz, ale te oprawki są brzydkie. - Eh... sama takie wzięłam. Ale wole już nic nie mówić - Założę się, że lepiej wyglądasz bez nich! - szybkim, precyzyjnym ruchem chwyciła moje okulary i zdjęła je, przyglądając mi się - widzisz? Teraz dokładnie widać twoje oczy, są naprawdę ładne. Faceci lubią ciemne, wyraźne, duże oczka! Znam dobrego fryzjera, chodź. - Chwyciła mnie za dłoń i pobiegłyśmy przed siebie. Po paru minutach byliśmy przed salonem fryzjerskim. Melanie oznajmiła, że zapłaci za podcięcie moich włosów. Upierałam się, ale wtedy rzuciła tekstem, że jeśli teraz mam niską samoocenę, to ona to zmieni. Jest strasznie uprzejma. Zapytałam się jej, co ją tak nagle wzięło, że akurat fryzjer i to na pierwszym naszym wspólnym wyjściu, ale odpowiedziała tylko, że nie potrafi patrzeć na to, jak zaniedbałam swoje włosy. Nie wiem nawet ile czasu zleciało.
- Już, gotowe. - Powiedział fryzjer, otrzepując ze mnie ścięte włosy. Wstałam, po czym zaczęłam przyglądać się w lustrze. Jak stałam prosto, włosy sięgały mi do łokci. Niestety, ale fryzjer musiał dość mocno podciąć końcówki, bo były zniszczone.
- O wow... wyglądasz o wiele lepiej, naprawdę ładnie ci w rozpuszczonych włosach. - Musiałam przyznać jej rację. Po twarzy wcale brzydka nie jestem, to po prostu złe uczesanie i ubiór sprawiał, że byłam nieatrakcyjna - jeszcze tylko ten aparat na zębach. Źle dopasowałaś kolor gumek, wybacz że to powiem, ale są obrzydliwe. - Jest szczera do bólu.
- Tak się składa, że w czwartek idę go zdjąć. - No tak, całkowicie o tym zapomniałam. Nie mogę olać tej wizyty.
- To świetnie. Jutro możemy wyskoczyć i kupić ci jakieś ciuchy. Muszę spadać, już późno. - Późno? Wyciągnęłam telefon z torby i spojrzałam na godzinę. O cholera! Już 19:00, muszę iść do domu. Do tego mam nieodebrane połączenia od mamy. Pożegnałam się z Melanie i w pośpiechu pobiegłam na przystanek. Niestety na autobus musiałam poczekać z jakieś dwadzieścia minut. Kiedy tylko dojechałam na prawidłowy przystanek, zaczęłam biec, nie zatrzymując się ani na sekundę. Wparowałam do domu jak strzała. Zdjęłam buty, płaszcz i poszłam do kuchni, by napić się czegoś. Byłam wykończona, czułam, jakbym miała zaraz upaść na podłogę. Mama i Rei siedziały przy stole w kuchni, dyskutując o czymś.
- Cześć. - powiedziałam.
- Kto ty?! - zapytała mama, wytrzeszczając na mnie wzrok. No nie wierze, własna matka mnie nie poznała.
- To jaaa? Kate? - odpowiedziałam, krzywiąc lekko minę.
- Kate! Naprawdę, gdzieś ty była?! I gdzie masz okulary? - zapytała zatroskanym głosem. Musiała się bardzo martwić, nie odbierałam telefonu a do tego nie poinformowałam jej, że wrócę tak późno. Zresztą... sama nie wiedziałam, że gdzieś pójdę. 
- Spokojnie, okulary mam w torbie. Poszłam z koleżanką na zakupy. Miałam nie iść, to wydarzyło się tak nagle. Czekałam na Rei pod szkołą... ale nie przyszła. - Spojrzałam na nią ze zdenerwowaniem.
- Hym? Huh, wybacz, ale byłam w samorządzie, wróciłam dopiero o osiemnastej, nie miałam czasu by ci o tym powiedzieć. - Stwierdziła, popijając powoli herbatkę. W ogóle nie przejęła się tym, że jak głupia stałam pod szkołą i czekałam na nią. Nie miała czasu, czy może po prostu nie chciało jej się do mnie przyjść, by mnie poinformować? Przez nią musiałam iść z Melanie, ale... muszę przyznać, że było nawet zabawnie.
- Tak tak. Idę wziąć kąpiel. - Już nie miałam ochoty na nic, pragnienie, które towarzyszyło mi parę chwil temu, po prostu znikło, więc poszłam się wykąpać, a potem od razu wskoczyłam do łóżka. Byłam strasznie wykończona, więc zasnęłam bardzo szybko.

AmorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz