Sztorm

10.3K 751 344
                                    

Biblioteka. Miejsce od lat dające schronienie. Przynoszące ze sobą wiedzę. Działające uspokajająco na skołatane nerwy.

Miejsce, w którym Hermiona uwielbiała przebywać; jej prywatna przystań.

Tego dnia została zbezczeszczona. A zaczęło się niewinnie.

Powoli kroczyła między regałami, palcem wodząc po wysłużonych grzbietach ksiąg. Szukała czegoś z historii nowoczesnej, a dokładniej o wojnie, która miała miejsce przed naznaczeniem Harry'ego piętnem Chłopca-Który-Przeżył. Przy piersi trzymała opasłe tomisko, w którym miała nadzieje znaleźć wystarczająco informacji. Jako osoba dociekliwa zawsze zbierała co najmniej trzy książki, będące późniejszym źródłem wiedzy.

Znalazła kolejny interesujący ją tytuł.

Przewertowała jeszcze parę ksiąg, jednakże nie znalazła nic więcej. Musiała zadowolić się tym, co zdobyła.

Z entuzjazmem powróciła do zajętej wcześniej ławy. Ułożyła na brzegu znalezisko. Sięgnęła po pergamin, rozwijając go i wygładzając. Do nozdrzy wcisnął się tak lubiany przezeń zapach – czystej kartki papieru, na którą będzie mogła przelać swoje nowo zdobyte doświadczenia.

Zaczęła wertować pierwszą książkę.

Obszerny tekst napisany był językiem naukowym, co nie zniechęcało żądnej wiedzy Gryfonki. Zatopiła się w nim całkowicie, chłonąc każde najmniej znaczące słowo.

Naukowy rytuał został brutalnie przerwany przez dłoń, chwytającą księgę, po czym unoszącą ją do ciemnobrązowych oczu. Hermiona fuknęła jak pani Norris na rozrabiających uczniów. Nad nią stał, omiatający wzrokiem tekst Blaise Zabini. Uśmiechał się przy tym ironicznie. Zauważywszy zabójcze spojrzenie dziewczyny, poszerzył swój uśmiech.

- Czy w twoim życiu kiedykolwiek był moment, w którym się nie uczyłaś? – zapytał. Niby wypowiedź należała do tych sarkastycznych, jednakże Hermiona nie odnalazła w niej ani krzty złośliwości. Ot humorystyczna zaczepka.

- Oddaj to, Zabini – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Chcę pogadać. Książka i twój zapał w jej czytaniu w tym przeszkadza – odłożył swoją zdobycz na ławkę obok, tak, aby gryfonka nie mogła jej dosięgnąć.

- A pomyślałeś o tym, że mogę nie chcieć z tobą rozmawiać? – nie zeszła nawet odrobinę z tonu.

Chłopak prychnął i nie czekając na pozwolenie, zasiadł na krześle naprzeciw wojowniczo nastawionej dziewczyny. Wyciągnął, dla swojego bezpieczeństwa, z jej dłoni pióro, które zapamiętale ściskała. Nie omieszkał przy tym musnąć jej dłoni, na co nadęła się jeszcze bardziej. W myślach zaczęła rzucać epitetami, których nie powstydziłaby się nawet Ginny.

- Hermiono – uraczył ją firmowym smirkiem. Nie uszło jej uwadze, że nie nazwał jej Granger. Zastanawiała się, co kombinował. – Znamy się tyle lat, a nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą w sposób cywilizowany, bez uszczypliwości i wzajemnej wrogości.

Brunetka uniosła brew. Zabini odzywający się do niej to jedno, ale Zabini mówiący o wzajemnej wrogości, uszczypliwości i cywilizowanym sposobie rozmowy przypominał testrala przystrojonego różowymi kokardkami. Piękne i miłe słowa nie czyniły z niego kogoś lepszego, niż był. W żaden sposób nie zmieniały jego obrazu w oczach gryfonki.

- Nagle poczułeś potrzebę, aby to zmienić? – zakpiła.

- Wyjęłaś mi to z ust.

Czy jej się przywidziało, czy jego uśmiech zmienił się w łagodny i ugodowy? Może powinien odwiedzić panią Pomfrey?

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Where stories live. Discover now