Konsekwencje

7.8K 587 194
                                    

Pociąg do Hogwartu sunął swoim tempem po torach, mijając lasy, rzeki oraz pojedyncze domy.

Hermiona podziwiała widoki za oknem, rozpływając się nad cudownym zachodem słońca. Express wyruszył z opóźnieniem, ze względu na kontrolę przeprowadzoną na peronie.

Wciąż wspominała żałosne pożegnanie z Ronem. On praktycznie wygłaszał poematy na jej cześć, zapewniając o swej tęsknocie, co ona skwitowała krótkim, acz treściwym: no to pa.

No to pa... co to w ogóle za pożegnanie? Jakby żegnała się z nielubianą ciotką.

Westchnęła nad swoim brakiem czułości, ale co się stało, się nie odstanie, jak mawiała Ginny. W tym jednym przynajmniej raz miała rację.

Drzwi przedziału otwarły się, a stanęła w nich dyrektorka Hogwartu, jak zwykle wyglądająca dość surowo w czarnej długiej sukni i ciemnoszarym kożuchu. Prefekt Naczelna wzdrygnęła się i oderwała oczy od krajobrazu.

- Dzień dobry, pani profesor. - Skłoniła grzecznie głowę, wstając z miejsca.

- Witam, panno Granger. Zechce może panienka przejść do pierwszego wagonu? Pilne spotkanie Prefektów - wyjaśniła pobieżnie i utkwiła ciemne oczy w twarzy Hermiony.

- Oczywiście... - przytaknęła tamta.

Pilne zebranie Prefektów? W środku roku szkolnego? Musiało wydarzyć się coś ważnego.

Ruszyła za starszą kobietą, która mimo wieku miała werwę.

- Pani profesor! - Podniosła głos, zwracając na siebie uwagę. Odpowiedziało jej szybkie uniesienie i opuszczenie brwi. A więc mogła mówić. - Bo widzi pani... ja chyba powinnam zrezygnować z funkcji Prefekt Naczelnej...

Uderzyła nosem w plecy zatrzymującej się w miejscu bez ostrzeżenia Minerwy. Czarodziejka spojrzała znad okularów połówek na uczennice rozmasowującą twarz.

- Ale... dlaczego? - Usta dyrektorki zacisnęły się w cienka, bladą kreskę.

- Ja... - Hermiona rozejrzała się po korytarzu łączącym przedziały. W najbliższym kilku drugo i czwartoklasistów grało w eksplodującego durnia. Gdy upewniła się, iż jej tajemnica będzie bezpieczna, oznajmiła: - Jestem w ciąży.

Brwi pani profesor podjechały aż po nasadę włosów nad czołem. Hermionie też trudno było w to uwierzyć i zaakceptować, ale pierwszy szok minął.

- Nie musisz rezygnować z tej funkcji... Jesteś dorosłą kobietą, wróciłaś do szkoły z własnej woli. To zrozumiałe, że ty i pan Weasley... żyjecie w normalnym, zdrowym związku, a ja potępiać tego nie będę.

Wszystko było o wiele bardziej skomplikowane, ale Hermiona dzielnie przełknęła błąd dyrektorki. W końcu każdy najpierw myśli o Ronaldzie, jako potencjalnym ojcu. Grzecznie przytaknęła, nie wyprowadzając kobiety z błędu. Może porozmawia z nią o tym później?

- A więc? Jaka decyzja? - pospieszyła ją nauczycielka.

- Zostaje na stanowisku...

- I dobrze.

A szalony pęd znów się rozpoczął.

Przechodziły z wagonu do wagonu, mijając uczniów, umykających przed surowym autorytetem dyrektorki. Tłum rozstępował się przed dumnym butem McGonagall jak Morze Czerwone przed Mojżeszem. Odkąd awansowała na najwyższe stanowisko, jej łatka "Surowej Nauczycielki" ustąpiła kolejnej "Godna Następczyni Snape'a". Z braku czasu na czekanie na rezultaty upomnień od razu wyznaczała szlabany.

Ostatecznie dotarły do ostatniego wagonu, gdzie przebywali niektórzy nauczyciele oraz dyrektorka, mająca swój własny magicznie powiększony przedział.

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Where stories live. Discover now