Tak jakby epilog

9.5K 668 202
                                    

Hermiono,

Nie wiem, czy przeczytasz te słowa. Nie wiem, czy w ogóle dalej masz ten notatnik, przecież mogłaś go wyrzucić. Nie chcesz się ze mną skontaktować, więc podejmuję coraz to wymyślniejsze próby zwrócenia na siebie uwagi. Zawodzą.

Minęło trochę czasu, zanim sięgnąłem po ten sposób. Musiałem wszystko przemyśleć, ochłonąć. Wytrzeźwieć. Wiesz przecież, że dość spontaniczny ze mnie człowiek, trochę też niecierpliwy - a myślałem, że jest odwrotnie. Cholera, piszę bez ładu i składu, a słów przelanych w ten magiczny papier nie da się cofnąć. Chciałbym zacząć tę notatkę od nowa, ale tylko bym się zbłaźnił. 

Idźmy więc dalej.

Odeszłaś - wiem dlaczego. Zobaczyłaś coś, co nie powinno mieć miejsca. Zacznę więc może od tego. Astoria wyznała mi miłość. Astoria mnie pocałowała. Ja stałem jak ostatni idiota, a w środku się gotowałem. Słyszałaś kiedyś o niemym krzyku? Wewnątrz krzyczałem, ponieważ nie po to się z nią spotkałem. Wiedziałem, że gdy tylko pozwoli mi mówić, zranię ją. Chciałem z nią zerwać. Wtedy. Tamtego dnia. W tamtej sali. A ty wpadłaś jak burza. Nawet sobie nie wyobrażasz strachu, jaki mi wtedy towarzyszył, bo cholera, wiedziałem, jak to wygląda z twojej strony. Byłem jak sparaliżowany, w głębi szukając słów na przeprosiny. Uciekłaś. Biegnąc za tobą, pojąłem, ile pary w nogach może mieć zraniona kobieta. Nie mogłem cię dogonić.

Nie wiem, co napisać. Ciężko przelać na papier wszystkie uczucia, które mną targają. W mojej głowie jest kompletny chaos. Jesteś ty. Jest moja rodzina. Przeprowadzą egzekucję mojego ojca. Boję się. Chciałbym, żebyś była przy mnie, tak jak zawsze, gdy dopadała mnie depresja i paskudne myśli. 

Może powinienem napisać, jak bardzo mi ciebie brakuje? No więc, brakuje mi ciebie bardzo. To głupio brzmi. Pogrążam się.

Po twoim odejściu zrozumiałem jedno - kocham cię. To nie było tak oczywiste, jakby się mogło zdawać. Nie mówiłem ci nigdy, ale ja się nie zakochuję. Miałem wiele dziewczyn, ale żadna, mówiąc poetycko, nie skradła mego serca. Wiesz, kiedy dokładnie dotarło to do mnie? Zaczekaj chwilę... przedtem też coś czułem do ciebie - przywiązanie, wdzięczność... ale to nie było to. TO pojawiło się później, kiedy sam przemierzałem Hogwarckie korytarze, a twój śmiech nie odbijał się echem, towarzyszyła mi tylko cisza i moje własne kroki. Kiedy szukając krawatu w szafie, poczułem twój zapach. Osiadł na garniturze, w który ubrałem się na bal. Trzymając marynarkę w dłoniach, nie myślałem o tym, jak przyjemnie było uprawiać z tobą seks, ja myślałem o tym, jak przyjemnie było trzymać cię w ramionach, gdy już skończyliśmy. Zaskoczyłem sam siebie. Później wyobraziłem sobie nas, a my nie byliśmy sami. Pojąłem, że naprawdę chcę tego dziecka. Nie wiem, czy jest taka rzecz, dla której bym was zostawił. Bądź przez którą. Cholera, to musiałoby być coś poważnego.

Widzę, że nie czytasz. Może nie masz czasu. 

Ale wiesz co? Nawet jeśli napisałem to wszystko na darmo, uważam, że dobrze mi to zrobiło. Uporządkowałem swoje myśli. O ile porządkiem można nazwać ten chaos.

Przepraszam za siebie, moje niezdecydowanie oraz ciężki charakter. Niektóre rzeczy docierają do mnie z opóźnieniem. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.

Czekam na odpowiedź.

*

Hermiona podniosła oczy znad notatnika. Cold mógł zauważyć charakterystyczne lśnienie na tęczówce, kobieta powstrzymała się jednak od płaczu. 

Przełknęła ślinę, starając się uspokoić.

- Dlaczego nie przeczytałam tego wcześniej? - zapytała, lecz wiadomo było, iż pytanie należało do tych retorycznych. Casimir milczał.

Po raz kolejny pogładziła pożółkłą kartkę, pokrytą nienagannym pismem. Zacisnęła wargi.

- Przepraszam, jeśli popełniłem błąd, prezentując ci ten notatnik... - Mężczyzna uciekł wzrokiem. - Znalazłem go ostatnio podczas przeprowadzki w kartonach na strychu... Myślałem, że chciałabyś zachować go, jako pamiątkę początku waszej przyjaźni i... miłości...

- Nic się nie stało. Jestem tylko w szoku. 

- Nie powinienem był...

Kobieta wstała, pozostawiając książeczkę na łóżku. Przeszła parę kroków w kierunku drzwi balkonowych, a biała suknia sunęła z cichym szelestem za nią. Stanęła, a słońce zagrało na kryształkach zdobiących dekolt.

Wszystko było gotowe. Ksiądz czekał w udekorowanej kwiatami altanie, goście zajmowali miejsca rozłożone po dwóch stronach kamiennej ścieżki. Draco niespokojnie chodził między muzykami, a druhnami i drużbami. Wyglądał na spiętego. Przy fontannie siedziała Rose wraz z Scorpiusem, puszczali papierowe łabędzie, zachowujące się jak te prawdziwe. Państwo Granger rozmawiali z Ginny, Blaisem oraz Harrym.

Wszystko zdawało się idealne. Na dole brakowało tylko jednej osoby - bohaterki wydarzenia.

- Zdaje się, że mój narzeczony czeka na odpowiedź - uśmiechnęła się.


Zapisani Sobie [Dramione][FF]Onde histórias criam vida. Descubra agora