Terapia

9K 663 297
                                    

Draco z wielką niechęcią wlókł się w stronę gabinetu McGonagall, gdzie miał spotkać się z Coldem w celach terapeutycznych. Nie sądził, że do takiej sytuacji w ogóle dojdzie. Nie przepadał za sesjami z nim. Nie chodziło o Casimira, a negatywny stosunek do opowiadania o swoich emocjach.

Pokonał ostatnie stopnie kręconych schodów, wiodących za chimerą.

Oparł się o framugę potężnych bukowych drzwi. Przygotowywał się psychicznie do następnej godziny. Jeszcze tego ranka psycholog przypominał o spotkaniu.

Zapukał.

Drzwi uchyliły się same, wpuszczając gościa w swe progi.

- Draco! Już jesteś! - Cold wstał zza biurka z szeroko rozłożonymi ramionami, jakby witał starego przyjaciela. Malfoy nie uważał siebie nawet za dobrego znajomego.

- Dobry wieczór - Chłopak zajął miejsce naprzeciw terapeuty. Mężczyzna zacmokał z niesmakiem.

- Zbyt oficjalnie... - mruknął pod nosem.

Cold uniósł różdżkę i przetransmutował jedno z krzeseł w leżankę. Jak na niepełnoprawnego psychologa - starał się - Draco musiał przyznać.

Casimir tak naprawdę zajmował się dziedziną psychologii traktującą o związkach międzyludzkich. Na co dzień prowadził terapie dla par. Terapeutą Malfoya został tylko i wyłącznie dlatego, że nikt inny nie chciał pomóc. Łatka śmierciożercy zamykała wiele drzwi. Wielu z chęcią wsadziłoby arystokratę do Azkabanu, na szczęście Narcyza znalazła kruczek prawny i młodego magomedyka o wyksztalceniu psycho-mago-medycznym.

Draco rozłożył się na kozetce. Znów się zaczęło. Ostatnio w ten sposób spędzał czas dzień przed przyjazdem do Hogwartu. Wtedy też dostał notatnik, który ostatnimi czasy namącił w jego dość poukładanym życiu.

- Jak samopoczucie, Draco? - Casimir rozsiadł się za biurkiem. Niewerbalnie rzucił zaklęcie na pergamin, pióro i kałamarz. Przybory wzniosły się w powietrzę z nadzwyczajnym entuzjazmem.

- Świetnie. - Znowu te bzdury. Seria kontrolnych pytań jak chociażby o pogode...

- Paskudnie tutaj, prawda? Przeleciałem kawałek na miotle. Całkiem przemokłem. - Mężczyzna zaśmiał się, jakby opowiedział całkiem niezły dowcip.

Malfoy przewrócił oczami.

- Tak. Leje od tygodni... - westchnął Draco, wiedząc, że odpowiedzieć musi.

- Zaczniemy od panny Greengrass. Zastanowiłeś się nad randką?

Pióro zastygło w powietrzu, oczekując na odpowiedź.

- Musimy o niej rozmawiać? - Draco przekręcił się, aby wyraźniej widzieć terapeutę. - Jest tyle innych tematów...

- Uważam, że powinniśmy głównie skupiać się na życiu obecnym, a nie rozgrzebywać przeszłość. Było minęło... tamto już nie powróci, może najwyżej rzutować na twoje decyzje i interakcje interpersonalne. Poza tym, do tych i innych zagadnień przejdziemy. Trochę później.

Naprawdę nie znosił tego ględzenia. To nie pomagało. Rozmowa o tym, co aktualnie go trapiło, nie przybliżała go do rozwiązania problemów.

- Umówiłem się z nią... - odpowiedział wreszcie na wcześniej zadane pytanie.

- A zastanowiłeś się nad tym, tak jak zasugerowałem?

Oczywiście, że się zastanowił. Miał na to ochotę od dłuższego czasu. Lubił spędzać z Astorią wieczory, zapewne polubi też spędzać z nią inne części dnia. Nie ukrywał także, że go pociągała. Ładna buzia, zgrabne ciało, dobre maniery i poczucie humoru - miała wszystko, czego można by oczekiwać na początku znajomości, mającej zaprowadzić ich do bardziej intymnej bliskości, niż tylko na rozmowie się kończącej.

Zapisani Sobie [Dramione][FF]Where stories live. Discover now