#05

7.7K 369 77
                                    

Jak zawsze w poniedziałek obudził mnie niezastąpiony głos przyrody. Delikatne promienie słońca opatulały moją twarz, a ptaki śpiewały układając właśnie przecudowną pieśń. Czujecie ten sarkazm?

Tak naprawdę zbudziłam się przez mój okropny budzik w telefonie, który denerwował mnie tak, że do końca dnia mogłam mieć zły humor. Przy próbie złapania małego urządzenia ze stołka, razem z moim ciepłym kocykiem spadłam na podłogę. Zwijając się z bólu, podniosłam się niechętnie i wyłączyłam wkurzającą melodię. Miałam dokładnie godzinę na ogarnięcie się i dojechanie do szkoły, więc musiałam się pospieszyć. Dziękowałam sobie w duchu, że umyłam się wieczorem i nie musiałam tego robić teraz.

Weszłam do łazienki i złapałam za moją szczoteczkę, by porządnie wymyć moje zęby. Obok miałam szczotkę, którą rozczesałam moje kołtuny na włosach i związałam je w niechlujnego koka. Przemyłam twarz, by rozbudzić się trochę, lecz i tak nie dawało to dużego efektu. Wyjęłam tusz, eyeliner i ulubioną pomadkę, żeby móc zrobić sobie makijaż. Potem wróciłam do mojej sypialni. Musiałam przebrać się w jakieś normalne ciuchy. Wybrałam białą, luźną bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Przez ostatnie dni bywało słonecznie, więc dzisiaj raczej się nie zawiodę. Chwyciłam do ręki mój czarny plecaczek i zeszłam na dół. Widząc, że mam dziesięć minut zrobiłam sobie szybko jakieś kanapki i zjadłam w tempie natychmiastowym.

- Ashton! - wydarłam się i wzięłam łyka soku pomarańczowego.

- Tak, podwiozę cię. - odparł zrezygnowany schodząc po schodach.

Dopiłam napój i wyszłam na zewnątrz zmierzając do czarnego bmw mojego brata.

Zajęłam swoje miejsce, a Ashton od razu włączył silnik. Jechaliśmy króciutko, bo szkoła nie znajdowała się tak daleko.

Popatrzyłam na zegarek. Jeszcze trzy minuty. Kupa czasu.

Wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę więzienia. Przy wejściu już słyszałam jak wszyscy plotkują na jakiś temat, który na razie był mi jeszcze nieznany.

Jeszcze.

Rozglądając się w różne strony starałam się wypatrzeć osoby, z którymi mam zwyczaj spędzać czas w szkole. Nie zdążyłam nikogo zauważyć, więc po prostu podeszłam do sali historycznej, w której zaczynam lekcje. Przed drzwiami zauważyłam opierającego się o ścianę Scotta rozmawiającego z Dave'em.

- Hejka chłopaki! - zwróciłam się w ich kierunku.

- Hej, Ally. - odwrócili się do mnie.

- Wiecie może o czym wszyscy dzisiaj rozmawiają? - zapytałam zaciekawiona.

Przysiadłam na ławce obok i czekałam na odpowiedź.

- Woah, czyli jednak jest jeszcze dziewczyna, która nie wie. - zaśmiał się Dave. - Podobno ma się pojawić jakiś nowy. Wszystkie laski dzisiaj ubrały jakieś mega seksowne ciuszki, bo z tego co wiemy to super ciacho. - przewrócił oczami. - I tak my jesteśmy o wiele przystojniejsi.

Rozejrzałam się po korytarzu i rzeczywiście większość dziewczyn miało na sobie wyzywająco krótkie miniówki i topy do pępka. O makijażu już nie wspomnę. Wyglądało to jakby nakładały go szpachlą.

- Ma być w naszej klasie. - dodał obojętnie Scott.

- Okej. Czy jest jeszcze coś o czym nie wiem, a powinnam? - patrzyłam na ich obu.

- Nie sądzę.

Po tych słowach nastąpiła cisza. Nikt nie miał niczego do powiedzenia. Zerknęłam automatycznie na zegarek.

Czy my nie powinniśmy mieć już lekcji?

Gdy tylko o tym pomyślałam, ze schodów dobiegło do mnie dobrze znane mi westchnienie. Zauważyłam zasapaną panią Wadse, która o dziwo się spóźniła. To chyba jej pierwszy raz. Zdyszana nerwowo szukała klucza do klasy, ale to nie ona była w centrum mojej uwagi. Za nią ze spokojem podążał jakiś chłopak. Mega cholernie przystojny chłopak. Dłonie schowane miał w kieszeniach swoich spodni, a na jego stopach ukazały się trochę ubrudzone trampki. Jego dolną wargę ozdabiał srebrny kolczyk. Dave i wszyscy inni mieli rację. Super ciacho.

Weszłam do klasy nie spuszczając go z oczu. Jak najszybciej zajęłam miejsce w tylnej ławce. Wolałam nie być na widoku naszej wychowawczyni (tak, pani Wadse to nasz wychowawca). Ostatnio ma swoje niebezpieczne dla nas humorki, lepiej jej nie prowokować. Później przypatrywałam jak Charlotte ciągnie bruneta do krzesła obok niej, a on niechętnie przytakuje.

Biedny...

Siada i wzdycha jednocześnie.

- Kochani. - zaczęła historyczka. - Powitajcie nowego członka w waszym gronie. - uśmiechnęła się i wskazała ręką na przystojniaka. - Wstań proszę i powiedz coś o sobie. - rozkazała.

Jak widać zaskoczony, podniósł się leniwie do pozycji stojącej i uniósł brew do góry.

- Ym... nazywam się Christian Collins. Doszedłem do tej szkoły z pewnej istotnej przyczyny, która ani trochę nie dotyczy nauki. spojrzał na panią Wadse. - Nie szukam żadnej dziewczyny - zerknął ponownie na Charlotte, a w sali zapanował delikatny szmer. - Skończyłem.

Natychmiast po tych słowach, rozwalił się na krześle, a w klasie potok rozmów stał się bardziej donośniejszy. Pani uciszała nas bezskutecznie, aż w końcu się poddała. Szkoda, może jakby straciła głos to wyrzuciliby ją stąd.

Zerkałam co chwilę w stronę niebieskookiego.

Raz przypadkowo przyłapał mnie na wgapianiu się w niego. Jak mnie zobaczył zmrużył oczy i uśmiechnął się podejrzanie. Spaliłam buraka jak puścił mi oczko, a na koniec pokazał swoje białe zęby w pięknym uśmiechu.

Odwróciłam wzrok i za wszelką cenę starałam się nie spojrzeć na niego z powrotem. Bardzo utrudniał mi w tym jego cudowny śmiech.

Chwila. Chyba gdzieś już go słyszałam.

***

Następne dwie lekcje, czyli biologia i chemia minęły szybko. Skupiałam się przez cały czas, gdzie ja mogłam słyszeć śmiech Chrisa. Nie przypominam sobie, żebym spotkała go kiedyś na ulicy czy w gdzieś w okolicy. Nie wiem w ogóle skąd się tutaj wziął.

- Znasz go? - dotarł do mnie przesadnie piskliwy głos.

- Charlotte? Ym... chyba z kimś mnie pomyliłaś. - zadrwiłam i obróciłam się, by pójść dalej.

- Słuchaj. - szarpnęła za moje ramię. - Nie wiem czemu Chris ciągle się na ciebie patrzy, ale jeśli próbujesz go poderwać, albo chociaż się z nim zaprzyjaźnić to odpuść. Na pewno nie będzie chciał takiej brzydkiej jak ty, Allison. - parsknęła.

Wow. Zna moje imię.

- Wiesz co, wal się. Prędzej wybrał by szkolną kujonkę niż ciebie. Nie odzywaj się do mnie więcej, bo to do cholery nie są twoje sprawy. Idź do swojego Zaca i wykorzystaj to co masz, a nie do nowego się przystawiasz. I tak nie zaliczysz. - warknęłam jej prosto w twarz i odeszłam.

Za sobą mogłam jeszcze dosłyszeć ciche przekleństwa z jej strony. Lubiłam czasami pokazać komuś, że nie jest tak zajebisty jak mu się w jego główce wydaje. Wyciągnęłam telefon chcąc sprawdzić godzinę. Przez tą sukę straciłam połowę czasu na lunch.

Na początek jednak zamiast godziny, zwróciłam uwagę na nieodebraną wiadomość.

Super.

Miłość mojego życia<3: Huh, a nie mówiłem, że się spotkamy?

---------

Siemka!

Nareszcie macie swojego Chrisa. Jak myślicie, czy Ally przypomni sobie zdarzenia z tej jakże ważnej nocy?

Do następnego! :)

My Personal Prince PL || Christian CollinsWhere stories live. Discover now