#08

7.7K 312 25
                                    

Uniosłam się do siadu. Jak to rzadko bywa, byłam wyspana. Wczoraj nie zastanawiałam się jeszcze nad słowami Chrisa. Nie obchodziło mnie to. Raz mu pomogłam i się koleś nie odczepi. Zawraca mi głowę nieistotnymi rzeczami, którym później nie spieszy się opuszczać moje myśli.

Jeszcze ziewając, zabrałam telefon i ociągając się trochę, zeszłam na dół. Nawet na dole słychać było dosyć głośne chrapanie Ashtona. Chciałabym teraz wziąć wiadro z lodowatą wodą i opróżnić je centralnie na jego twarz. Niestety, jaka byłabym głupia robiąc to ze świadomością, że odegra się na mnie ze sto razy gorzej. Ash słynął z wymyślania przesłodkich zemst. Wystarczy, że ktoś mu podskoczy, a biedak ma na koncie najgorszą chwilę w swoim życiu.

Dla uciszenia tych jazgotów mojego brata, włączyłam piosenkę "Close" Nick'a Jonasa. Delikatnie bujając się w rytmie melodii zaczęłam przygotowywać sobie kanapki oraz herbatę.

Czekając, aż woda się zagotuje, wzięłam gryza chleba i postanowiłam przejrzeć niektóre portale. Bezmyślnie przejeżdżałam palcem po ekranie, szukając jakiejkolwiek rzeczy, która mogła przejąć moją uwagę. Jedyne co widziałam to selfie, nic więcej. Zniechęcona odłożyłam Iphona na stół i zalałam herbatę.

Po skończeniu posiłku i wypiciu gorącego napoju, wróciłam do pokoju. Wybrałam swoje ubrania na ten dzień, czyli zwykła biała bluzka i lekko podarte jeansy. W łazience zrobiłam tylko szybki prysznic, umyłam zęby i użyłam tuszu. Kiedy założyłam wybrane ciuchy na siebie, ostatnie co musiałam zrobić to włosy. Przejechałam szczotką kilka razy i wydawało mi się, że jest dobrze. Nie do końca lubiłam chodzić w rozpuszczonych włosach, ale dzisiaj miałam po prostu taki kaprys.

Chwyciłam mój plecak i przerzuciłam go przez swoje ramię. Na dole jedynie włożyłam na stopy swoje bordowe conversy i wyszłam z domu. Pogoda mi dopisywała. Nie było, ani upału, ani mrozu. Po prostu idealnie. Nie potrzebowałam jeździć do szkoły autobusem, ponieważ znajdowała się na tyle blisko by dojść do niej w około piętnaście minut, wcale nie takim szybkim tempem.

Wyjęłam z kieszeni czarne słuchawki i podłączyłam je do swojego telefonu. Muzyka zawsze umilała mi czas. Zdarzało się, że moje nogi wyrównywały kroki do rytmu piosenki.

Po kilkunastu minutach dotarłam pod znienawidzoną szkołę. Wystarczy, że znalazłam się w środku, a poczułam czyjeś ramiona na mojej szyi. Mike wrócił.

- Aż tak tęskniłeś? - zaśmiałam się.

- Szpitale są do dupy. Wolę już być tutaj niż siedzieć tam, słuchać wkurwiającego pikania i jeść jakieś ohydne papki.

- No tak. Ja też nie przepadam za szpitalami. Okropnie w nich cuchnie. - powiedziałam z zniesmaczoną miną.

Wymienialiśmy się zdaniami jakby to nasze ostatnie chwile. Raz byliśmy poważni, a raz śmialiśmy się tak, że musieli zwracać nam uwagę.

- Ten cały Christian, doszedł tu wczoraj, prawda? - podrapał się po głowie.

- Tak. Przepraszam. Zapomniałam ci powiedzieć.

- Kurde, muszę się z nim zaprzyjaźnić. - stwierdził spoglądając w jego stronę.

- Ym... mogę wiedzieć czemu? Nawet go nie znasz. - skrzywiłam głowę.

- Czy ty tego nie widzisz? On ma dosłownie wszystkie laski w tej szkole. W ten o to sposób przyciągnę je też do mnie. - wytłumaczył, a ja parsknęłam śmiechem.

- Ja jakoś na niego nie lecę, więc nie ma "dosłownie wszystkich". - uniosłam brew.

- Ty się nie liczysz. - wystawił język.

My Personal Prince PL || Christian CollinsWhere stories live. Discover now