Niechętnie otworzyłam oczy i gapiłam się w sufit. Miałam ochotę zasnąć jeszcze na chwilę, ale z mojego zegarka wynika, że do szkoły zostało mi półgodziny. Zrezygnowana poturlałam się do końca mojego łóżka i jeszcze zamkniętymi oczami powędrowałam do łazienki.
Ogarniając swoje spuszone włosy i zmęczoną twarz, tak jak zawsze powtarzałam w myślach wczorajszy dzień. Przypominałam sobie po kolei każdy moment i zaniepokoiło mnie jedno... Co z Chrisem? Z tego co pamiętam widziałam go po raz ostatni w tym ogromnym budynku, lecz do teraz nadal nie wiem gdzie się podziewa. Ale właściwie, po co ja tak naprawdę się nim przejmuję? Poradzi sobie.
Z moich obliczeń wynika, iż spałam niecałe trzy godziny. Na moje nieszczęście odbiło się na moim dzisiejszym wyglądzie. W skrócie, przypominam potwora.
Wsunęłam na siebie jakiekolwiek ubrania, a do plecaka spakowałam potrzebne książki i zeszyty. Ostatecznie przed wyjściem, uświadamiając sobie nadchodzący sprawdzian z biologii, postanowiłam się czegokolwiek nauczyć. Zdawałam sobie sprawę z tego, że niezależnie od sposobu nauki, gdy dostanę kartkę na ławkę, cała wiedza wyparowuje, lecz mimo to podświadomość podpowiadała mi by jednak spróbować.
Prychając w głowie, zabrałam konkretny podręcznik od przedmiotu i otworzyłam na odpowiedniej stronie. Zapamiętywałam pojęcia przy okazji odruchowo przygryzając ołówek, gdy nagle w pokoju usłyszałam jakiś podejrzany szmer.
Przymknęłam książkę i zmarszczyłam brwi rozglądając się dookoła, niestety niczego nie zauważając. Najzwyczajniej wzruszyłam ramionami i powróciłam do dennego wkuwania.
***
Tak jak podejrzewałam rano, sprawdzian poszedł mi koszmarnie. Nie dałam rady skupić się na ani jednym zadaniu. Rozpraszał mnie nawet oddech mojej koleżanki z ławki, co było niezwykle wkurzającym przeżyciem. Miałam wtedy ochotę po prostu przeklnąć i zamknąć jej tę przeklętą buźkę.
Zła i sfrustrowana skierowałam się do wyjścia ze szkoły.
- Kogo ja widzę? - niespodziewanie zostałam szturchnięta za ramię i pociągnięta do tyłu. - Czy to nie nasza jakże kochana Allison Anders? - zadrwił.
- Idź sobie Ben. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - rzuciłam przelotnie i kontynuowałam drogę do mojego domu.
- Nie musisz mieć na to ochoty. - zatrzymał mnie po raz kolejny. - Nie pamiętasz już co ci wtedy mówiłem? - zmrużył oczy, mierząc mnie wzrokiem.
Ciarki mnie przeszły. Nie chciałam, żeby sytuacja pod altanką się powtórzyła. To ostatnie czego chciałam w tej chwili.
- Ben, naprawdę zostaw mnie w spokoju! Chcę już wrócić do domu.
- Widzisz, nie każdy dostaje to czego chce.
Złapał mnie za nadgarstek, mocno zaciskając na nim dłoń. Rozejrzał się, a następnie stanowczym chodem ruszył w stronę jego auta.
Byłam jednocześnie zdezorientowana i przestraszona. Nie wiedziałam do czego tak naprawdę zdolny jest Ben. Niby "przyjaźniliśmy się" przez bardzo długi czas, natomiast ja nadal ani trochę nie wiem o jego prawdziwym zachowaniu i charakterze.
Gwałtownie wrzucił mnie na tyły samochodu, a kolejno sam zasiadł za kierownicą. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś, po czym przekręcił klucz, a maszyna uruchomiła się.
YOU ARE READING
My Personal Prince PL || Christian Collins
Fanfiction- Ale gdzie mój całus? - spytała, uśmiechając się do mnie zalotnie. - Ally, serio, nie mam zamiaru się teraz z tobą całować, rozumiesz? - oznajmiłem wciąż ciągnąc ją za rękę. - Niby czemu? Obrzydzam cię? - Nie o to chodzi. - rzuciłem. - No to o co...