Rozdział pierwszy; Dajmony?

128 8 8
                                    

Był piękny poranek. Słońce przedzierało się przez zasłony w oknie, wybudzając ze snu rudowłosą Kate.
-Kur... Na prawdę wstałam o ósmej? Mimo, że jest rok szkolny, chyba pośpię dłużej... Mam to gdzieś. Przynajmniej nie będą sie naśmiewać z koloru włosów. - wymamrotała pod nosem i wstała z łóżka. - Cza się sensownie ubrać... Czarne spodnie, czarna koszula, bransoletki pod sam łokieć, naszyjniki plus choker... Idealnie. Może bym tak... Kurde, Mad jest w szkole teraz... No nic. - Kate zeszła na dół, do kuchni. Tosty i parówki to może nie najlepsze połączenie, ale tylko to było do zrobienia na szybko. Gdy ,,odpalała" kuchenkę gazową, prawie nie spaliła sobie włosów. - Żesz! Co to do cholery było?! -przerażona odskoczoła od kuchenki. Wyciągnęła tosty i stwierdziła, że zje tylko przysmażone kromki z masłem.
- Mam chyba z miliard zaległych dni do napisania w pamiętniku... Trzeba iść napisać... - Połowa dnia minęła jej na czytaniu o tym ,,wybuchu" w kuchni. I na pisaniu pamiętnika.
- Kurde co? Mam zepsutą kuchenkę?! Jaki fart... - Walnęła dłonią w klawiaturę i wstała od komputera trzymając telefon w ręku. Zerknęła na godzinę, 17.30.
- Madlene wróciła chyba z więzienia zwanego szkołą... Zadzwonię do niej. - Wzięła telefon oraz zadzwoniła do Mad.
-*szumy* Halo?
-Hej Mad! Wróciłaś już?
-Tak, tak. A co? Chciałabyś wyjść?
-No... Masz dla mnie jakieś... ,,Newsy"?
-TAK. O 18 przy małym placu. Ok?
-Ok. Będe.
-To do zobaczenia.
-No pa.
-*rozłącza się*

***

Na zegarze wybiła osiemnasta. Kate założyła swoje czarne trampki o neonowych sznurówkach, oraz wyszła z domu. Pobiegła na plac zabaw, gdzie czekała na nią Mad.
- Tutaj Kate! - pomachała jej Madlene.
- Tak, widzę. - podbiegła do niej. Poszły razem na scenę, starą opuszczoną i zniszczoną, pomazaną grafitti. Usiadły wygodnie, i zaczęły rozmawiać.
- No... To jakie masz ,,newsy"?
- Uhm. Otóż... Wiesz coś może na temat... Dajmonów?
- Umm... Nope.
- To taka jakby... Cząstka twojej podświadomości mówiąca co robić, przybiera postać zwierzęcia.
- Aha. xD Chyba rozumiem.
- Poczytaj se na ten temat.
Dziewczyny poszły kupić chipsy do żabki.
- Crunchips? Solone? Papryka? - zapytała Kate wybierając chipsy.
- Niech będzie po twojemu. Solone.
- Yeah!
Zapłaciły i poszły dalej. Potem właściwie nic się nie działo. Dziewczyny rozstały się, ponieważ dochodziła 20.30. Gdy Kate szła do domu, miała dziwne uczucie... Jakby ktoś za nią szedł... Gdy usłyszała kroki wystartowała z prędkością superekspresu. Gdy tylko weszła do domu pozamykała wszystkie okna i napisała do Mad na messengerze.

***

Maddy69: Żyjesz? Żyj! Nie wiem jak ciebie ale mnie chyba ktoś śledził.
Rudziaczeq96: Żyjem żyjem. Tak, uciekałam przed czyimiś krokami xD
Maddy69: Ja też. xD Poczytaj sobie jak ,,przywołać" do siebie Dajmona. I go przywołaj. Ja to zrobie wieczorem. Ty jesteś sama w domu, rodzice wyjechali.
Rudziaczeq96: No nie wiem.. To nie jest wywoływanie ducha? Bo tego nie zrobie. Jeśli mam sobie wyobrazić jakiegoś małego stworka to spoko xD
Maddy69: Nieee xD To to drugie xD Ale skup sie na tym. ;D
Rudziaczeq96: Dobra... To chat off xD Paaa, dam znać co mi wyszło z tego.
Maddy69: Ok, bayoo :**

***

Kate siadła wygodnie na łóżku i zaczęła sie skupiać na tworzeniu dajmona. Po paru minutach koło niej biegał wyimaginowany przyjaciel Abi, czarny pies. Od razu napisała do Madlene o ,,nabytku".

•••••


Gwiazdkujcie :D

Przyjaciel na niby | Where stories live. Discover now