Rozdział szósty; Szkolna barbie.

26 5 24
                                    

Godzina 6.00

No nie. Dzisiaj mam na siódmą do szkoły... Może jakoś przeżyję.

*- Wstawaj, ruda. -*

*- Jeszcze pięć minut.. -*

*- Spóźnisz się do szkoły. -*

- CO?! -wrzasnęłam na cały dom

*- Tak. Więc użyj metody CUD. -*

*- Co...? -*

*- Otóż Czas Unieść Dupę, przyjacielu. -*

*- Aha... -*

Wstałam z łóżka i ubrałam się, tak jak zawsze do szkoły. Tylko, że dzisiaj postanowiłam iść do fryzjera, na podcinanie włosów tak, jak zazwyczaj ma większa część subkultury do której należę. Podobno znowu ma dojść jakaś nowa, tym razem dziewczyna, także muszę iść do szkoły, by pokazać, kto sprawuje władzę. Wiecie, ja sobie nie dam podskakiwać. Spakowałam do torby książki, zeszyty i piórnik, piórnik który nie jest piórnikiem, jest raczej jednym, wielkim skupiskiem przypinek z różnych krajów. Kiedyś się na lekcji bawiłam w przypinanie ich tak, by powstała jedna, wielka tęcza, ale to by źle o mnie wróżyło... If you know what i mean.

- Wychodzę do szkoły mamo, pa.

- Baw się dobrze, pa.

Wyszłam na autobus słuchając The Offspring - You're gonna go far, kid.


                                                         ***

Gdy weszłam do szkoły, Logan jak zwykle na mnie czekał w szatni, tam, gdzie się poznaliśmy.

- Hej Logan..

- Hej Lisie. Wiesz, że nowa uczennica do nas dojdzie..? Znowu.

- To jeszcze jej nie ma? W której klasie będzie?

- No wiesz, patrząc na inne klasy, które mają po 30 osób... Myślę, że do nas, bo my mamy około 26. I chyba już jest... - powiedział Logan wskazując na wielkie zbiegowisko uczniów na korytarzu.

- Szlag.

Poszłam tam, dymiąc ze złości. Co zobaczyłam? Zobaczyłam tam dosłownie BARBIE. Ta dziewczyna była po prostu OBRZYDLIWA! Nie, dobra. Ja rozumiem, że istnieją różne subkultury, ale to już przegięcie.

- Co się tu dzieje? - zapytałam, próbując powstrzymać wybuch złości.

W tej chwili usłyszałam szepty...

- To Kate...

- Wow... Świetnie wygląda...

- Nasz Lis przyszedł poznać Tiffany..?

- Emo zawsze na topie...

Nie wiedziałam za bardzo co robić. Czy to były pozytywnie nastawione szepty, czy z przekąsem... W pewnym momencie ktoś (a raczej przydupas naszej Barbie) powiedział..

- To jest Tiffany, aktualnie będzie ustalać trendy w szkole.

Nie wytrzymałam. A moje eksplozje złości są od pewnego czasu bardzo, bardzo niebezpieczne dla osoby, która mnie wkurzy.

- Oh, aby na pewno? - zapytałam podniesionym głosem.

Wszyscy na mnie patrzyli, jakby jakiś niebezpieczny żywioł eksplodował. I mają rację. Wiedzą, na co mnie stać. A te nówki raczej nie. Trzeba im pokazać.

- Tak. A co? Coś ci nie pasuje, ruda zdziro? -rzuciła w moją stronę nasza nowa szkolna Barbie.

Jak ona w ogóle śmie? ,,Coś ci nie pasuje, ruda zdziro?". Ja ci zaraz pokażę, ty nędzna imitacjo człowieka...

- Widzę, że nie wiesz z kim zadzierasz, szmato. - poczułam, że zaraz jej coś mogę zrobić.

- Ojej, małolato. Teraz ja tu żądzę, rozumiesz? - okej. Miałam teraz dwie opcje; posłać ją do szpitala, a samej trafić do dyrektorki, czy... Przysmażyć ją na gorącym ogniu, i zagrozić, że jak powie to komukolwiek to zrobię to samo co zrobiłam teraz...

- Nie byłabym taka pewna, różowa landryno. - gdy to powiedziałam, za mną pojawił się... Mist. I oczywiście wszyscy mogli go zobaczyć. Był inny. Mega wkurzony, na tyle, że stał się cały z ognia... Ale nie obchodziło mnie to. Ważne, żeby dać tej szmacie nauczkę. W tej chwili przybiegł Logan z Cat i Max.

- Ej, co to jest?! Przestań ty psychiczna, nienormalna dziewucho! - wykrzyczała do mnie landryna. Dziwnym trafem... Chyba nikt poza zbiegowiskiem nic nie słyszał, nic nie widział... Nic nie czuł. To z pewnością robota Mista. Całe szczęście, bo mogliby mnie wysłać do psychiatryka... Dobrze, że Logan, Catty i Max zdążyli, zanim Mist zamknął nas w ,,dźwiękoszczelnym bąblu".

- Aaaa! Ratunku! Pali mnie! - Mist się rzucił na naszą barbie, gdy ,,płonął". Magicznie nie pozostawił śladów na skórze landryny, teraz nie miała ŻADNYCH dowodów na mnie. Jestem dumna z mojego dajmona... Wszyscy się odsunęli, ale nie bali się, bo wiedzą, na co mnie stać. Kazałam im myśleć, że to wszystko to bardzo dopracowane efekty specjalne, ale to była rzeczywistość. Gdy dałam jej nauczkę, zemdlałam... Jedyne, co pamiętam, to Logan biegnący w moją stronę. I Catty... I Max...


                                                      ***


Obudziłam się na ławce, pod głową miałam plecak, a moi przyjaciele siedzieli koło mnie na murku.

- Kate, co to było? - zapytała Max.

- Nie umiem ci tego powiedzieć... 

- Widzieliśmy Mista... Rzucił się na Tif. - powiedziała Catty ze zdziwieniem w oczach.

- Dziewczyny, dajcie jej odpocząć... Dużo przeszła w szkole dzisiaj.

- Masz rację, Logan... - przytaknęła Max. Catty też się z tym zgodziła.

- Czy Tiffany żyje? - spytałam z nadzieją (że nie).

- Żyje... Ale jej przydupas nie pamięta NIC z tego incydentu. Tylko to, że było nudno w szkole. - powiedziała z dumą Max.

- Jak to? Jak...? - zapytałam mega zdziwiona.

- Max ma moc. Dużą, wyćwiczoną, ale nie do perfekcji. - poinformowała Cat.

Cudnie. Jesteśmy nienormalną czwórką. Przynajmniej wiem, że mogę na kogoś liczyć, zawsze się wyżalić...


                                           *****

Hej hej!

Wyobrażacie sobie, że wybiło ponad 60 wejść?

Dziękuję Wam!

Wybaczcie, że rozdział taki krótki...

Ale jakoś nie miałam megaśnej weny XD

Jak zawsze głosujcie, komentujcie i...

POLEĆCIE ZNAY! 

Z góry dzięki misiaczki!

❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ 

                                                    ~Foxy 

Przyjaciel na niby | Where stories live. Discover now