Rozdział drugi; Zmiana...

75 5 11
                                    

W nadawanych wiadomościach...:

,,Zniknięcia w mieście nie zmniejszyły się, z dnia na dzień jest ich coraz więcej. Policja prosi, by uważać i nie wychodzić nigdzie samotnie, albowiem sprawca nie został jeszcze zatrzymany" - Mówi w wiadomościach naczelny prowadzący minister praw bezpieczeństwa, pan Hooper.

*Miesiąc od pojawienia się Abiego w życiu Katelyn*

Kate przebudziła się gdy słońce musnęło jej delikatną, śnieżnobiałą twarz. Nie, nie wstała na budzik, ale mimo to bardzo chciała iść do szkoły, ponieważ bardzo chciała poznać pewną osobę, bowiem zaintrygowała ją po ostatnim pobycie w szkole. Wstała z łóżka około godziny 8, pierwsza lekcja była o 7.

- No to się ostro spóźniłam... Mam nadzieję, że pani mi podaruje kolejną nieobecność na chemii... - Wyszeptała do siebie Kate, po czym poszła wybrać jakiś sensowny ciuch. Wyczuła jednak pewną pustkę... Po chwili się zorientowała - Abi zniknął. Zaczęła panikować, wołać...

- ABI! Gdzie jesteś?! Wracaj! - krzyczała spanikowana Katelyn - NIE RÓB SE ZE MNIE JAJ!

Rzuciła się na podłogę, wiła się jak opętana z powodu utraty najlepszego przyjaciela... Dzwonek telefonu przywrócił jej równowagę. Wybiła 8:30.

- Za jakie grzechy... Idę się umyć, doprowadzić do żywych...


                                                        ***


W szkole Kate została zaczepiona przez chłopaka koleżanki jej najlepszej przyjaciółki. 

- Ej, Lisie! - zawołał do niej Jack - Chcę pogadać na temat Emmy! 

Odwróciła się i zeszła z korytarza na ławkę.  Jack zrobił to samo.

- Emm... To o czym chciałeś pogadać? - zapytała nieśmiało.

- Emmy od jakiegoś czasu nie ma w szkole... Wiesz może dlaczego? Martwię sie o nią, gdy odpisuje na SMS'y, wydaje się szorstka, jakby nie ona... Mówiła, że musi odejść ze szkoły... A dzisiaj ze mną zerwała, przez telefon... - powiedział zakłopotany.

- Nie, nie wiem co miała na myśli. Nie lubię jej specjalnie, ale ty jesteś moim przyjacielem, więc napiszę do Madleny o co chodzi z Em. - wymamrotała odgarniając swoje gęste, rude włosy z twarzy.

- Dzięki Kate... - powiedział, po czym wstał i udał się na lekcję.

Kate, zaskoczona całą sytuacją, pobiegła do klasy. Tam zjadła swoje śniadanie, i czekała na uczniów. Gdy przyszli, przyglądała się pewnej blondynce, Max.

- Elo Kate. - powiedziała przysiadająca się Mad. - Co tak paczysz na Max?

- Ona też ma dajmona, ostatnio słyszałam, jak zamknęła się w toalecie i gadała do ściany... - zaczęła temat Katelyn.

- A może... Nie wiem, może gadała przez telefon...? - wymamrotała zdziwiona Madlene.

- Przez telefon? W kiblu? Mądre, ale wątpię. Ah, i miałam ci powiedzieć... Abiego nie ma już od trzech dni... I jeszcze jedno, ale o tym po lekcji... - powiedziała wystraszona Kate.

- Diego też nie ma... Miałam ci napisać, mam nowego dajmona... Nazywa się Midnight... Diego po prostu się rozpłynął... 

- S-serio...? Ale nic teraz nie mam... Czuję pu...

W tym momencie zadzwonił dzwonek.  Mad i Kate usiadły w ławce. Rozpoczęła się lekcja matematyki.  

- Katelyn Swiftson proszona do tablicy. - powiedziała z przekąsem pani Wooler.

- Noż ku*** ja nic nie umiem... - szepnęła zakłopotana Kate.

- Wiem, ale będzie dobrze... - odpowiedziała Mad.

- Tsa... Na pewno. - syknęła Katelyn.


                                                            ***


*po lekcji, na przerwie*

Dziewczyny wyszły z klasy i poszły pod pomieszczenie gdzie odbywał się W-F. Siadły na ławce i zaczęły rozmawiać...

- Znowu trója... Ale cóż, przynajmniej nie jedynka, nie? - powiedziała zakłopotana Kate.

- W sumie... Patrz. Max tam idzie... To ona podobno ma dajmona, tak? 

- Tak... Ale... Nie wiem jak jej to sensownie wytłumaczyć. - wyszeptała do Mad Kate.

- Ta... Wiem. Może coś wykombinujemy. 

- Ej, stara... Tu siedzi jakiś lis... Ma dziewięć ogonów kufa, ej co to jest... 

- Gdzie? Nie widz... Zapytaj go jak ma na imię! Może ci odpowie... Bo wiesz, Abi zniknął... Więc może być...

- Podobno ma na imię Mistfire... Mist. Mówi, że u Abiego wszystko dobrze... Kim jesteś Mist...?

*- Jestem twoim dajmonem, skarbie. Rusz głową jak zagadać do Max, bo ona też ma. -*

- Ja go słyszę... Jest moim dajmonem... I mówi, że Max też ma... To nienormalne... - wycisnęła z siebie Katelyn niepewnym tonem.

- Nareszcie jakiś konkretnie gadający dajmon. Nareszcie. 

- Mam jeszcze jedną sprawę... Otóż dzisiaj... Zagadał do mnie chłopak Emmy. Podobno nie ma jej w szkole, długo...

- Tak... Masz rację. Też się zaczęłam trochę martwić. Ale prędzej czy później przyjdzie do szkoły... Niech Jack sie nie martwi.

- Ale ona przecież.. Musi podobno odejść ze szkoły... To wydaje mi się nielogiczne. 

- Hmmm... Masz rację. Ale musiałabym to sprawdzić. Trochę boję się do niej jechać sama... WIesz w  końcu gdzie ona mieszka...

- Wiem...

Zadzwonił dzwonek na lekcję W-F'u. Dziewczyny poszły się przebrać. 

*- Mist, mam nadzieję, że lubisz ruch. -*

*- Oj, nawet nie wiesz jak. Max też uwielbia, Onor też.. -*

*- Ej kto to Onor? -*

*- Powiem ci później... Jak będziemy na luźniejszej lekcji. -*

Max jako pierwsza stała w korytarzu prowadzącym do sali gimnastycznej. Jej blond włosy były spięte w ciasny warkocz, a ciuchy jeszcze bardziej podkreślały jej chude ciało. Cały czas coś do siebie mamrotała, jakby gadała do ściany. Nic dziwnego, bo za wielu przyjaciół w tej szkole nie miała...


                                                                                       *****


Dzięki za przeczytanie, mam nadzieję, że ci się spodobało. Jeśli to nie problem, zapraszam do komentowania. Możesz również zagłosować na ten dział. Chciałam pozdrowić Maddy_Madlene oraz XDomciaQ, oraz zaprosić do przeczytania ich dzieł.

                                                                                    FoxNeon


Przyjaciel na niby | Where stories live. Discover now