Rozdział piąty; Logan...

27 4 19
                                    

Godzina 12.00

Dzisiaj jest okropna pogoda... Nikomu nic się nie chce. Nawet w szkole wiało pustką. Powiedziała mi to Catty, ponieważ ona była w szkole. Ja zostałam w domu... Źle się czułam, bolała mnie głowa. Przynajmniej taka była moja wymówka, by nie iść do szkoły. Przez to niestety nie mogłam się spotkać z Loganem... I z Cat, i z Max... Ogólnie wgl nie mogłam wyjść z domu, bo skoro nie poszłam do szkoły, to wyjść z kumplami też nie mogę. Zadzwonił telefon.

- Halo?

- Dzieńdobry, tu komendant policji.

- Proszę?

- Hahah! Żartuję. Tu Logan.

-Ty debilu, na zawal bym padła! - powiedziałam śmiejąc się.

- Dlatego to zrobiłem, misiu.

- Hah. To co chciałeś?

- To bardzo pilne. Musimy się dzisiaj spotkać, lisie..

- Dzisiaj? No nie wiem... 

- Tak, dzisiaj. Masz może czas?

- Ta... W miarę. Tylko naściemniałam mamie, że źle się czuję.. I nie wypuści mnie łatwo.

- Oh, na pewno? Wyjdź przez okno.

- Że ja na to nie wpadłam! To o której? O 14 może?

- Ok. O 14 pod Młynem, wiesz gdzie to jest, prawda?

- Chyba. Dobra, to do zobaczenia o 14..

*Rozłącza się*


                                             ***


Zaczęłam się przygotowywać do wyjścia.

*- Ej, Mist... Wyglądam dobrze? -*

*- Wiesz, koszula i podarte jeansy na randkę to średni pomysł... -*

*- Tsa... To co proponujesz? -*

*- Załóż.. Może tą czarną bluzkę z nadrukiem Nirvany, na to koszula, rozpięta. Rękawiczki bez palców, czarne getry oraz naszyjnik. Choker z ćwiekami i jakiś naszyjnik, może ten na łańcuchu, z skórzanym wisiorkiem? Buty, glany. Te wyższe. Ubierz sobie też bransoletki. Włosy zostaw takie jakie są. Umaluj się, wiesz... Tak na emo. Ogólnie pasujesz na emo. I koniecznie ta wielka czarna torba z misiem. -*

*- No... Dobra. Czemu nie. -*

Odpowiedziałam, po czym poszłam się ubrać tak jak Mist powiedział. Nim się obejrzałam, wybiła 13.50. Założyłam słuchawki na uszy oraz włączyłam sobie Iron Maiden-When The Wild Wind Blows. Pieniądze też wzięłam. Ogólnie wzięłam też mniej potrzebne rzeczy. Wyszłam i popędziłam na autobus. 

*- Ej, Mist... Nie sądzisz, że mogłabym się zafarbować na neonowy niebieski...? -*

*- Zwariowałaś? To w sobie najbardziej kochasz! I ja też! I Logan też. To twoja cecha charakterystyczna! -*

Autobus się zatrzymał. Wysiadłam. Poczułam, jakby ktoś za mną szedł. Odwróciłam dyskretnie głowę - miałam rację. Serce zaczęło mi bić szybciej, na szczęście to już niedaleko. Ten ktoś był coraz bliżej...

*- Biegij Kate! BIEGNIJ!!! -*- krzyknął Mist.

Od razu wystartowałam. Obym tylko nie zgubiła drogi. Jest! Młyn! I Logan też! Niechcący oczywiście na niego wpadłam, czy na pewno niechcący...?

- Hej, uważaj... 

- Wybacz... Myślałam, że ktoś za mną idzie... Wiesz, jakie to przerażające...

- Tak, ale już jesteś ze mną... Nic ci się nie stanie... Ślicznie wyglądasz, księżniczko.

- Uhm.. Dzięki. Może wejdziemy do środka Młyna? Mają tam bardzo dobre jedzenie.

- Jasne.

Weszliśmy do Młyna, ale wbrew pozorom był pięknie, nowocześnie odremontowany. Zajęliśmy miejsce przy oknie.

- Wiesz... Musimy pogadać... - nagle spoważniał, ale był gotowy się uśmiechnąć.

- Na jaki temat...?

- Otóż... Słyszałem waszą rozmowę z Max. 

MAM PRZERĄBANE. Będę musiała napisać o tym do Cat i Max... Ciekawe, co słyszał...?

- A dokładniej...?

- Wiem, że może zachowam się jak dziecko... Ale wierzę wam. I... No cóż.. Nikomu nigdy o tym nie mówiłem, ale...

Chwycił mnie za ręce które trzymałam na stole.

-...ale ja również mam to coś zwane dajmonem. Towarzyszył mi od najmłodszych lat... Kiedyś się go bałem... Ale teraz wiem, chce mi pomóc.

- N-na prawdę...?

*- Że też nie wyczułem jego obecności! -*

- Tak... Uznałaś mnie za wariata, prawda?

- Ja? Pff, jasne, że nie! Od zawsze miałam styczność z tamtym światem!

Dalsza część naszego wypadu minęła bardzo przyjemnie. 


                                                    ***

Godzina 19.30 

Wszystko było jak w bajce... Do puki nie zadzwoniła moja mama. 

- Poczekaj, Logan, moja matka dzwoni...

- Dam ci pogadać z moją teściową. - zaśmiał się, a ja po prostu wydałam z siebie jeden z tych odgłosów, które wydają lisy. Tak, lisy.

- Halo...?

- GDZIE TY DO CHOLERY JESTEŚ DZIECKO? JA WYDZWANIAM DO CATLENE A ONA MÓWI ŻE U NIE CIE NIE MA! 

Rozmasowałam sobie ucho i odpowiedziałam łagodnie.

- Uhm... Mamo, jestem w Młynie z nowym chłopakiem z klasy... Wrócę koło 20...

- Nie znam go. Ale niech ci będzie. Zostań se tam do 20. 

- Dzięki. Pa. 

*Rozłączyłam się*

- Ale sprytna. Powiedziała, że mogę zostać do 20. Ale do domu się jedzie właśnie 30 minut. Cwaniara.

- Hahah, takie są mamy. Ok, mieszkam koło ciebie, więc jedźmy.

Tak więc pojechaliśmy do domu. Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Rozmawia mi się z nim lepiej niż kim innym... Jeśli chodzi o rangę facetów oczywiście. Cat i Max nic nie zastąpi, ale on jest... Tym jedynym chłopakiem z którym mi się swobodnie gada. Dojechaliśmy po 25 minutach.

- Do zobaczenia księżniczko...

W tej chwili nie mogłam uwierzyć. On na serio to zrobił... Pocałował mnie...? Stałam osłupiała jeszcze chwilę, gdy się zorientowałam, że on jest już przy swoim bloku i mi macha. Wpadka. Odmachnęłam mu i poszłam do domu. Zastanawiałam się czy do niej dzwonić i powiedzieć to wszystko co się stało, czy poczekać do jutra jak porozmawiamy w cztery oczy... Chyba w szkole jej to powiem... 

                                                  *****

Witajcie, misiaczki! 

Jak Wam się podoba ta część?

Dajcie znać w komentarzach.

I polecajcie znay ❤️

                                                  ~Foxy ®



Przyjaciel na niby | Where stories live. Discover now