Rozdział czternasty; Obóz.

14 2 1
                                    

*Time Skip dwa miesiące*

Dzisiaj jedziemy z moją klasą na obóz, w góry, na tydzień. Moja rodzinka się trochę do Ariocha przekonała, ale... Demon to demon. Max zadzwoniła!

*odbieram*

- Hej Kate! Jedziemy na obóz w góry! Można zabrać osobę do towarzystwa?

- Ale... Przecież wszyscy jedziemy.

- Kto jeszcze jedzie?

- Ja, Ari, Catty i... Cała nasza klasa debilu!!

- Nie. Nie, nie, nie, nie, nie, nie!!!

- Tak... Tak, tak, tak, tak! Niestety Logan też jedzie.

- Ale dlaczego?

- Chyba Cat i on się nieco pogodzili... Przynajmniej na to wygląda.

- Powiadasz?

- Yhym... O, muszę się spakować. 

- To będzie obóz przetrwania, prawda?

- Tak. Będziemy jeździć konno na oklep i strzelać z łuku. Ale nie tylko.

- Ty na pewno jazdę konną weźmiesz, prawda?

- Hahah, jak ty mnie dobrze znasz. Owszem.

- No, ja też idę się pakować. W końcu dzisiaj o 14 zbiórka pod szkołą.

- Ok, elo.

*rozłączam się*

Ma rację, musimy się spakować.

- Ariii... Chodź, musimy się spakować... - ziewnęłam.

- Już idę...

Wyjęłam walizkę z szafy. Taka czerwona, twarda. Tak... Przyklejałam na nią sporo naklejek, ale na szczęście nie z księżniczkami tylko z czaszkami. Taka jestem. No więc się spakowałam. Wzięłam moje wszystkie koszule (mam ich sześć) oraz bluzę. Koszule dzielą się n kolor czarno-biały oraz czerwono-czarny. Wzięłam również bluzki bez rękawów. Sześć w dwóch kolorach, do czerwono-czarnej koszuli trzy czarne bluzki bez rękawów, a do czarno-białej koszuli wzięłam purpurową i dwie czerwone. Spodnie, dwie pary czarnych jeansów z dziurami. Wzięłam także moje trampki i obcasy. Ah, nie mogę zapomnieć o bandamach. Wzięłam wszystkie, a mam ich jednak sporo. Ta walizka mnie zadziwia! Jest mega pojemna. Kosmetyczka była zawalona cieniami do oczu, lakierami do paznokci (mimo, że bardzo kocham jazdę konną, mam zawsze piękne, długie paznokcie) oraz pastą do zębów na ostatnią noc. Hehe, wiem jak się bawić. Wzięłam jeszcze pamiętnik, szkicownik, piórnik, ładowarkę i inne akcesoria do telefonu. Telefon i słuchawki włożyłam do kieszeni w spodniach (w których jadę). Jestem gotowa.

- Jestem gotowa. A ty? Szybkoo! Mamy za pół godziny być w szkole!

- Tak, tak... - prychnął do mnie Arioch i pośpiesznie wpakował masę czarnych ciuchów do swoje walizki.

- Na pewno wszystko wziąłeś? 

- Taaa. Czy życzysz sobie jakieś kanapki na drogę? - powiedział śmieszkowym tonem.

- Ależ oczywiście! - odparłam tym samym tonem.

- To dziwne, nie sądzisz? Mi lepiej idzie gotowanie niż tobie...

- Hahahahh, tu masz rację. Ostatnio, jak robiłam sobie parówki i chciałam odpalić kuchenkę, to prawie spaliłam kuchnię.

- Gratulacje. - powiedział z sarkazmem i poszedł do kuchni.

*- Ej, ja też tu jestem. Wiem, że masz czasem ważniejsze sprawy, niż twój przyjaciel na niby, ale JA TEŻ TU JESTEM! -*

- Ojj, Mist. Nie gorączkuj się tak! Ja się teraz pakuję!

Przyjaciel na niby | Where stories live. Discover now