Rozdział 7

3.1K 252 20
                                    

Zmęczona opadłam na łóżko. Koro-sensei urządził mi niezłą awanturę za spanie na dachu ("A gdybyś spadła?"), a podróż z obrażoną ośmiornicą była bardzo irytująca.

Czułam silne łupanie w czaszce, co mogło świadczyć, że albo mam migrenę, albo najwyższy czas pozwolić się Jej się wybawić.

Obstawiając drugą opcję, zwlokłam się na dół do podziemnego schronu.

Pomimo upływu kilku lat schron nadal sprawiał wrażenie bardzo solidnego. Musiałam się mocno nagimnastykować, żeby żadna budowla nie zorientowała się, że,ktoś podkrada im materiały.

Ustawiłam zamek elektryczny na 3 dni i drzwi się zamknęły.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam jej na przejęcie kontroli. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem. Jakbym była marionetką nie panującom nad swoimi ruchami.

Moje ciało uśmiechnęło się z satysfakcjom, poczym przeciągnęło się.
- Narszcie- mruknęła, rozglądając się po pomieszczeniu.- Kochana wogóle o siebie nie dbasz. Kiedy ostatnio ćwiczyłaś podnoszenie ciężarów?

Już ci mówiłam, powiedziałam, a raczej pomyślałam, że nie chcę wyglądać jak kuturystka.

- Ale dlaczego, kochanienka? Jeśli będziesz silniejsza, nie będziesz musiała bać się ludzi.

Nie boję się ludzi, pomyślałan z oburzeniem, a Ona zachichotała, a skoro już o strachu mówimy, to gdzie byłaś wczoraj, gdy zaatakował mnie Michael? Zabrakło ci odwagi, pozerko?

Momentalnie spoważniała.
- Byłam cały czas przy tobie. Widocznie nie potrzebowałaś mojej pomocy.

Nie potrzebowałam pomocy!? Byłam przerażona!

- I o to właśnie chodzi, [Imię]. O to właśnie chodzi.

O CO chodzi, do jasnej cholery?, zapytałam, już serio wściekła

- A ten chłopak, Karma?- Postanowiła zignorować moje pytanie.- Lubisz go?

Gdybym mogła zarumieniłabym się teraz.
Jesteśmy... dobrymi znajomymi, przecież wiesz.

- Jasne, [Imię], jasne. Wiem, że go lubisz. Mnie nie oszukasz. Lubisz go i właśnie dlatego jest niebezpieczny.

Nawet o tym nie myśl! Wiesz dobrze, że jest jedną z niewielu osób, z którymi się dogaduję!

Zachichotała:
- No tak, to przecież twój ukochany rycerz, który ocalił cię z rąk okrutnego tyrana! "Ja ci to wytłumaczę. Obiecuję."

Zamknij się!

- "Pomocy, ktokolwiek, proszę." Jestem taka bezbronna, niewinna i słaba. Taka ze mnie zajebista dama w opałach! Pomocy, dzielny rycerzu! Uratuj wybrankę swego serca!

Nie musiałabym prosić o pomoc, gdybyś łaskawie mi wtedy pomogła. Ale wielka, mocarna druga strona jest ponad takie drobnostki!

Chyba ją tym obraziłam. Co więcej była bardzo, bardzo zła:

- NIE chciałaś mojej pomocy, więc teraz nie narzekaj! Zastanawia mnie, dlaczego używasz mojej mocy, żeby zdążyć na jakiś głupi apel, a nie sięgasz po nią gdy naprawdę masz problem!

Używam twojej mocy? Twoja moc jest taka jak ty! Nieokiełznana i dzika! Panowanie nad nią jest jak wirowanie w trąbie powietrznej! W pewnym momencie tracisz kontrolę nad własnym ciałem!

- Rozumiesz, że sama sobie nie radzisz? Pamiętasz chyba, co by się stało z twoim życiem, gdybym się nie pojawiła? Czy uważasz, że możesz żyć beze mnie? Złudne nadzieje, kochanie.

Bo wspomnienia tak cholernie bolą!Where stories live. Discover now